Aktualnie myśl o tym, że muzykę możemy mieć ze sobą, gdzie chcemy i kiedy chcemy, wydaje się dosyć normalna. Szczególnie mogą się z tym utożsamić przedstawiciele Generacji Z, którzy w towarzystwie nowoczesnych technologii się wychowali i inny świat znają ewentualnie z filmów, książek, czy opowiadań starszych krewnych. Muzyka była i jest ważną częścią każdego pokolenia, jednak jej odbiór czy struktura się zmieniły. Czy na pewno na lepsze?
NA POCZĄTKU BYŁ CHAOS
Z którego już lub dopiero, w 1878 roku wyłonił się fonograf. Wynaleziony przez Thomasa Alvę Edisona, jest trochę starszą wersją późniejszego gramofonu. Ten został już na tyle ulepszony i dostosowany do współczesnych warunków, że nadal możemy go nierzadko spotkać na półkach koneserów muzyki, a co więcej, bez problemu kupić. Jednak nie ma co tu mówić o wygodzie, zważając na rozmiar płyt, które gramofon obsługuje. W samochodzie raczej się nie sprawdzą, a co dopiero na spacerze. Na nowości trzeba było chwilę czekać, ponieważ dopiero w 1963 roku firma Phillips wprowadziła kasety. Nadal spotykane, jednak z racji, że nie mają klimatu płyt winylowych ani nie są na tyle wygodne, co nowsze wynalazki, to są już prawie zupełnie nieużywane. Kolejnym krokiem były płyty kompaktowe – również wykonane przez firmę Phillips, tym razem jednak w kooperacji z Sony. Z racji, że pochodzą dopiero z 1978 roku, są nadal dobrze znanym przenośnikiem muzyki. Postęp technologiczny sprawił, że muzyka została przeniesiona w wymiar niefizyczny. Dźwięk zaczął być zapisywany w formacie MP3, dzięki czemu muzyka była dostępna na różnych urządzeniach. Kolejnym krokiem stały się serwisy streamingowe. Aktualnie najbardziej znaną taką platformą, z której korzysta ponad 300 milionów aktywnych użytkowników, jest Spotify. Mimo że można powiedzieć, że jest to zwyczajnie kolejne pokolenie w branży, to jednak działa już na trochę innych zasadach niż poprzednicy. Zawsze tam, gdzie jest zmiana, pojawiają się głosy sprzeciwu oraz aprobaty. Tak też jest w tym wypadku. Większość młodych zupełnie nie rozumie użytkowników płyt, a starsi, którzy na płytach się wychowali, często nie potrafią docenić tego, co oferują platformy muzyczne.
DLACZEGO SPOTIFY STAŁ SIĘ POWAŻNYM KONKURENTEM PRZEMYSŁU PŁYTOWEGO?
Mimo że wiele osób spiera się co do jakości oferowanej muzyki, to raczej, jeżeli zainwestujemy trochę w wersję Premium, nie zauważymy żadnej różnicy. To, co wygrało serca słuchaczy, to najzwyczajniej wygoda, która w połączeniu z niskimi kosztami i wieloma możliwościami, wykraczającymi daleko poza możliwości krążków, jest wręcz mieszanką idealną. Możemy wybierać pojedyncze utwory z albumów, a co więcej tworzyć własne playlisty. Dodatkowo, ponieważ wszystko jest w formie aplikacji, możemy swoją muzykę mieć ze sobą wszędzie, dosłownie nosić ją w kieszeni. Aktualnie większość samochodów również posiada funkcję podłączenia telefonu, a w części z nich jest to nawet jedyna opcja i płyty już niestety nie uda nam się odtworzyć. Dzięki wszystkim tym czynnikom tak duża część społeczeństwa decyduje się na używanie serwisów. Wszystko ma jednak swoje dwie twarze i wielu, szczególnie starszym, osobom niektóre funkcje Spotify się nie podobają.
KIEDYŚ BYŁA WOLNOŚĆ WYBORU
Rzeczywiście, jeżeli przyjrzymy się bliżej, to zauważymy, że Spotify na postawie naszych wyszukiwań czy wyborów ciągle podpowiada nam, czego mamy słuchać. Oczywiście nikt nie każe nam tego robić, jednak czy jest ktoś, kto nigdy nie odtworzył składanki ułożonej przez aplikację? Nie sądzę. Jeżeli nawet tak, to są to jednostki. Aplikacje, dając nam większe możliwości, dały też chęć przeskakiwania na inne utwory. Często bez przesłuchania całości albumu, nie mówiąc już o sprawdzeniu autorów tekstu, czy konkretnych partii linii melodycznej. Wiele artystów, tworząc album, dba o spójność i całokształt dzieła. Składa się ono nie tylko z konkretnych melodii, lecz również tekstu, okładki. Niestety albumy w wersji niefizycznej nie zawierają już książeczki, która dla wielu była ważną częścią. Często z autografem, czy zdjęciami ze studia, przejrzyście obrazuje wszystkich twórców albumu, którzy mieli chociaż minimalny wkład w całość. Dlatego też płyty oferują zupełnie inny wymiar muzyki, czego niestety osoby żyjące w erze internetu prawdopodobnie nigdy nie doświadczą. Nie doświadczą też na szczęście strat, jeżeli album nie przypadnie im do gustu. Z racji, że płyta to znacznie większy wydatek, to bez wcześniejszego przesłuchania utworów podejmujemy ryzyko, że album nam się po prostu nie spodoba.
DWA PUNKTY WIDZENIA
Z jednej strony więc mamy innowację i postęp, a z drugiej tradycję i nostalgię. Mam wrażenie, że jest to odwieczny spór, który nigdy rozstrzygnięty nie zostanie. Niektórzy przywiązują się do fizycznych rzeczy, lubią muzykę nie tylko za dźwięk, lecz również za całą otoczkę wokół niej. Płyty na półce, czy to winylowe, czy CD to coś, czego potrzebują. Cenią sobie to, że mogą iść do sklepu muzycznego i sami wybrać albumy, nie kierując się algorytmami. Mają możliwość znalezienia undergroundowych artystów, których Spotify często pomija. Jedyne, co tutaj robi się problemem, to niestety coraz mniejszy popyt na sklepy tego typu i ich likwidacje. Druga strona stawia na wygodę i mobilność. Dobrze, że aktualne możliwości XXI w. pozwalają na posiadanie gramofonu, czy odtwarzacza CD z klimatem retro przy jednoczesnym przesłuchiwaniu nowości ze Spotify, co wybiera większa część miłośników muzyki.
CZY PŁYTY ODEJDĄ W ZAPOMNIENIE?
Niemożliwe jest przewidzieć, co stanie się w przyszłości, jednak patrząc na to, jak potoczyła się historia innych przenośników muzyki, można powiedzieć, że nadal będą one dostępne. Na pewno nie na aktualną skalę, jednak bardziej jako ciekawostka, tak jak aktualnie działa sprzedaż płyt winylowych. Ludzie, mimo że dążą do postępu, to jednak pielęgnują tradycję i kupowanie płyt przynosi im wspomnienia z dzieciństwa, czy po prostu klimat z dawnych lat.
O autorze
Uczennica drugiej klasy liceum, aktywistka, działaczka społeczna oraz miłośniczka wschodów słońca, kawy i programów pana Roberta Makłowicza. W wolnych chwilach szlifuje umiejętności gry na gitarze lub czyta. Reprezentantka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, finalistka programu FLEX, współzałożycielka projektów WellNest i Beyond Borders.