(Roch Zygmunt – R.Z.) Dobry wieczór, jesteśmy już na żywo. Sześć minut po osiemnastej, Roch Zygmunt, kłaniam się. Zaczynamy nowy cykl rozmów – „Politycy w Kongresach” – i naszym dzisiejszym gościem jest pan Franciszek Sterczewski. Poseł na sejm z listy Koalicji Obywatelskiej, poznaniak, wcześniej wieloletni aktywista miejski. Witam Pana!
(Franek Sterczewski – F.S.) Cześć, dobry wieczór, witam wszystkich słuchaczy i słuchaczki. Będzie mi bardzo miło, jeśli przejdziemy na „ty”.
(R.Z.) W porządku. Jeszcze tylko dodam, że w trakcie naszej rozmowy można zadawać pytania Frankowi w komentarzach i my je zadamy pod koniec rozmowy. No dobrze. Czujesz się Jachirą w męskim wydaniu?
(F.S.) Czuję się przede wszystkim kolegą i partnerem klubowym Klaudii Jachiry. Bardzo się cieszę, że działamy na różnych polach, apelujemy do rządu razem z różnymi przedsiębiorcami, tak jak w zeszłym tygodniu z przewodnikami i przewodniczkami turystycznymi o pomoc dla tej branży. Gdzieś tam działamy razem, mamy czasem podobny styl, powiedzmy, bycia blisko ludzi, bycia na protestach, pomoc protestującym, gdy są prześladowani przez policję i pomoc im na komisariatach czasem, po różnych manifestacjach. Więc traktuję to jako komplement, ale też nie zawsze się zgadzamy i też mamy swoje opinie na różne tematy. Także nie wiem, czy to jest odpowiedź na pytanie, ale może tak.
(R.Z.) To sformułowanie oczywiście nie jest moim wymysłem, tak mówił o Panu anonimowy poseł, cytowany przez portal gazeta.pl. Z tego całego artykułu wynika, że nie jest Pan zbytnio lubiany w klubie. Cytat może jeszcze jeden przytoczę: „Za Sterczewskiego należałoby Hołowni jeszcze dopłacić, żeby go wziął”.
(F.S.) Za ten cytat, za tę wypowiedź, również serdecznie dziękuję anonimowemu koledze z klubu. To znaczy, ja się tymi komentarzami w ogóle nie przejmuję, raczej traktuję je z uśmiechem. Doskonale wiem, z kim w klubie, czy w ogóle w sejmie, w innych klubach, czy to z Lewicy, czy z innych ugrupowań, z kim się lubimy, z kim się nie zgadzamy czasem. Także ja się bardzo cieszę z tego powodu, że mam wiele właśnie sympatycznych, pozytywnych relacji z osobami, które są mi bliższe i dalsze światopoglądowo. Więc raczej traktuję takie komentarze jako jakieś próby wojenek, pewnie wewnątrz Platformy czy gdzieś tam. I, no cóż, gdzieś tam ja czy Klaudia zostaliśmy wykorzystani jako figury w czyjejś rozgrywce. W ogóle się tym nie przejmuję, to nie jest moja bajka. Robię swoje, nie uczestniczę w gierkach partyjnych, politycznych i po prostu skupiam się na swojej pracy.
(R.Z.) Powiedziałeś już o wojenkach w Platformie. No właśnie, chciałbym do tego przejść. Co się dzieje z klubem Koalicji Obywatelskiej w sejmie i senacie?
(F.S.) Trudno mi odpowiadać za innych, czy w zasadzie za Platformę Obywatelską. Nie jestem jej członkiem, jestem posłem bezpartyjnym…
(R.Z.) Tak, ale jesteś członkiem klubu.
(F.S.) Jasne. I też dobrze mi z tą niezależnością i z tą bezpartyjnością. Czuję się najbardziej związany z ruchami miejskimi, z ruchami obywatelskimi różnymi i to je staram się reprezentować w każdym punkcie. A jeśli chodzi o klub, no to mogę powiedzieć, że, jak w każdej grupie, która się składa z ponad stu trzydziestu osób, są bardzo różne opinie, bardzo różne frakcje, ale ja mogę tylko powiedzieć, że cieszę się, że znajduję się w ogóle w sejmie i że jestem w tym klubie. Ten klub umożliwia mi współpracę z takimi właśnie fenomenalnymi osobami, jak: Ula Zielińska z Zielonych, wcześniej wspomniana Klaudia, Monika Rosa, Michał Szczerba czy bardzo różne inne osoby z różnych bajek, więc wydaje mi się, że jako klub radzimy sobie lepiej czy gorzej. Jasne, że są różne tarcia, roszady, zmiany, jakieś osoby odchodzą, jakieś osoby zmieniają barwy klubowe. To zawsze było i zawsze będzie – to jest element życia sejmowego, tak samo było w poprzednich kadencjach. Ja się też na to nie obrażam, nie dziwię. Każdy odpowiada za siebie i przed swoimi wyborcami, wyborczyniami. I cóż, mam wiele powodów do marudzenia, do narzekania, wiele rzeczy mi się nie podoba, ale też staramy się to wszystko wyjaśniać, opracowywać wewnątrz klubu. Z drugiej strony, też nie przejmuję się osobiście; wiem, jakie są problemy i wiem, dlaczego jakieś rzeczy działają i nie działają w pracy innych. Ale trzeba być ponad to i po prostu robić swoje, szukać partnerstwa wewnątrz klubu, poza klubem, tak po prostu, żeby nagłaśniać sprawy, rozwiązywać problemy, żeby szukać jakichś rozwiązań na różne państwowe bolączki i po prostu robić to, czego ludzie od nas oczekują. I wydaje mi się, że teraz, w tych okolicznościach okresu pandemicznego, mamy masę spraw do nagłaśniania, ogarnięcia, zauważenia i do apelowania. A te sprawy personalne, kto jest w którym klubie – wydaje mi się, że w tym momencie nie są najważniejsze.
(R.Z.) Oczywiście. Wspomniałeś, że roszady są czymś naturalnym – oczywiście, że tak. Tylko mam wrażenie, że ostatnio działy się rzeczy bez precedensu. To znaczy, Joanna Mucha była związana z Platformą Obywatelską osiemnaście lat i nagle raptem odeszła do Szymona Hołowni. A co więcej, Bogdan Zdrojewski w wywiadzie w RMF FM powiedział, że należy spodziewać się jeszcze kilku odejść. Wydaje mi się, że powinno to Cię jakoś niepokoić – jako członka klubu.
(F.S.) Ja się tym wcale nie przejmuję, zupełnie mnie to nie martwi, nawet powiem szczerze – nie interesuje. W takim sensie: okej, to są decyzje tych osób, ja mam pełen szacunek dla ich pracy, dla ich poglądów i jasne, teraz jest taka tendencja – z jakiegoś powodu byli rozczarowani, zmienili swoje barwy klubowe. W porządku, to nie znaczy, że przestajemy sobie mówić „cześć”, nie znaczy, że przestaniemy działać w różnych komisjach i tak dalej. I mam nadzieję, że wciąż będziemy mogli głosować podobnie nad różnymi sprawami. Ja staram się na to wszystko patrzeć szerzej, że po prostu jako opozycja musimy lepiej ze sobą współpracować, działać i wydaje mi się, że jeszcze do wyborów jest daleka droga, jeszcze nie raz będą jakieś przejścia, roszady i nie ma, co się nad tym zastanawiać. Dla mnie najważniejsze jest to, czego oczekują ode mnie poznaniacy i poznanianki, którzy mnie rok temu wybrali do sejmu i w tym momencie uważam, że nie oczekują ode mnie tego, żebym zmieniał barwy klubowe, tylko żebym po prostu robił swoje, robił pracę codzienną, interweniował o te właśnie różne niedociągnięcia, które obserwujemy, które się dzieją w tym państwie – i na tym uważam, że trzeba się skupić. Jasne, to, że są jakieś odejścia, to jest problem tych dużych partii, które gdzieś tam ze sobą rywalizują, ale jak wspomniałem, trudno mi za nie odpowiadać. Nie jestem członkiem żadnego z tych ugrupowań, więc zależy mi tylko na tym, żeby te ugrupowania na tyle znalazły swoje miejsca na opozycji, żeby później przy okazji wyborów mogły faktycznie wygrać i przejąć władzę, i żebyśmy z powrotem mogli skierować Polskę na demokratyczne tory. Ja uważam, że okej, niech będzie ta rywalizacja, niech będzie nawet intensywna i sportowa, ale niech te ugrupowania walczą o coraz większe zaangażowanie wyborców i wyborczyń z różnych grup, bo jeśli w ten sposób przyczynią się do zwycięstwa, to tylko bardzo dobrze i ja się z tego będę cieszył.
(R.Z.) Być może wyborcy nie oczekują od Ciebie zmiany klubu, czy w ogóle zmiany barw politycznych, natomiast jesteś na giełdzie nazwisk potencjalnych transferów do klubu Szymona Hołowni. Wybierasz się do Polski 2050?
(F.S.) Absolutnie nie, nigdzie się nie wybieram i dementuję każdą taką plotkę i, mówiąc szczerze, no tak przynajmniej raz na miesiąc gdzieś publicznie to muszę zdementować. To, że jestem na takiej giełdzie nazwisk, jest tylko dla mnie komplementem, bo miło mi, że ktoś myśli, że gdzieś bym pasował. To jest fajne. Ale na tę chwilę absolutnie doskonale mi w tym miejscu, w którym jestem.
(R.Z.) Mówił Pan, że podoba się Panu, że jest Pan… że jesteś, przepraszam. Że jesteś bezpartyjny. Natomiast wydaje mi się, że żeby być u władzy, żeby mieć na nią wpływ trochę większy niż głosowania w sejmie, czy w ogóle w parlamencie, no to trzeba być jednak w strukturach partyjnych.
(F.S.) Trudno powiedzieć. Historie są bardzo różne. Jest wielu ministrów w tym momencie, którzy nie są członkami partii, tak samo w poprzednich rządach się działo. W tym momencie mamy wielu posłów i posłanek również, którzy nie należą do żadnej partii, a są w klubie PiSu, w klubie Koalicji. To się bardzo różnie układa. Ja po prostu nie potrzebowałem być członkiem partii, żeby dostać się do sejmu. Bardzo się cieszę, że z grupą wspaniałych przyjaciół, którzy gdzieś tam mnie wspierali i utworzyli ze mną moją kampanię wyborczą, udało się to i mam wrażenie, że zrobiliśmy coś dużo ciekawszego, dużo fajniejszego niż typowe właśnie partyjne kampanie, więc gdzieś tam staram się na obrzeżu polityki szukać nowego języka, nowych sposobów na mówienie o polityce, na bycie blisko ludzi i tak dalej. Ja nie wykluczam, że kiedyś do jakiejś partii wstąpię, ale absolutnie dzisiaj ani ja tego nie potrzebuję, żeby funkcjonować, ani też mam wrażenie, że zupełnie tego ode mnie nie oczekują moi wyborcy i wyborczynie. Ich interesuje to, jak głosuję, jak pracuję i jak realizuję swój program wyborczy, swoje idee. Więc po prostu skupiam się na „tu i teraz” i robię swoje.
(R.Z.) W weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” ukazał się wywiad z Tobą autorstwa Arkadiusza Gruszczyńskiego. Zacytuję fragment: „Opozycję czeka głęboka zmiana. Nie mam na myśli zmian personalnych, ale potrzebę zmiany ideowej”. No właśnie, w przygotowaniu jest obecnie deklaracja ideowa Platformy Obywatelskiej. Miała się ukazać w styczniu, natomiast z powodów oficjalnych, z powodów pandemicznych, jest ta prezentacja przełożona. Co, Twoim zdaniem, powinno się tam znaleźć? Bo często zaznaczasz swoją odrębność ideową względem takiego głównego nurtu Platformy Obywatelskiej i chciałbym zapytać właśnie – w którym kierunku, według Ciebie, w ogóle powinna zmierzać Platforma, żeby jej się bardziej powodziło w wyborach?
(F.S.) Wiesz co, ja nie jestem pewien, czy to jest właściwe pytanie do mnie. To znaczy, nie jestem członkiem Platformy i trudno mi jest wypowiadać się za nią i mówić, co powinna. Ja uważam, że po prostu Platforma Obywatelska, jak każda partia, musi się zastanowić, czego chce i na tej podstawie to realizować. Nie jestem na tyle bezczelny, żeby mówić innym, co mają robić. Ja mogę powiedzieć sam za siebie, że uważam, że ostatnie wydarzenia w tym państwie, protesty w obronie praw kobiet na przykład, pokazały, że my jako opozycja powinniśmy o te prawa walczyć. Powinniśmy walczyć o legalną, bezpieczną aborcję, powinniśmy walczyć o to, żeby gabinety ginekologiczne były w każdej gminie, żeby opieka prenatalna i medyczna była dostępna dla każdej matki, dla każdej kobiety, po prostu dla każdego w tym państwie, a nie tak, jak się to dzieje w tym momencie, że niestety system jest niewydolny i mamy duże miasta, w których brakuje dentystów, gabinetów ginekologicznych i tak dalej. Dlatego uważam, że powinniśmy – i mówię to w swoim imieniu, ale mogę to powiedzieć w imieniu opozycji, jak ja sobie ją wyobrażam – na przykład w sprawach światopoglądowych być zgodni z tym, czego po prostu ludzie oczekują. A ludzie oczekują tego, żeby mieć wolny wybór, żeby każdy i każda osoba mogła decydować za siebie i zgodnie z własnym sumieniem. Żeby osoba wierząca mogła postąpić w ten sposób, osoba niewierząca mogła postąpić w sposób, w jaki sama uważa. A zatem, o to staram się walczyć na własnym polu i uważam, że w interesie całej opozycji jest również walka o tą wolność wyboru. Ja uważam, że właśnie to jest jedna z tych rzeczy, które powinniśmy fundamentalnie przemyśleć. Czyli jasne – opozycja w tym momencie tak wygląda, pięć lat temu wyglądała inaczej, a za pięć lat będzie wyglądać jeszcze inaczej i składać się jeszcze z innych partii, innych osób. A moim marzeniem jest to, żeby w sferze ideowej jak najwięcej tych pozytywnych, obywatelskich, progresywnych wartości się znalazło. A to, która partia będzie to realizowała, i które osoby, politycy, polityczki, jak będą głosowali, to już mnie to nie interesuje. Najważniejsze jest to, żebyśmy za jakiś czas jako sejm, w kolejnych kadencjach po prostu przegłosowywali proobywatelskie i propaństwowe ustawy i rozwiązania. I dlatego uważam, że nie powinniśmy teraz rozmawiać o tym, że są jakieś transfery, przepływy – taka jest chwila, okej – ale rozmawiajmy o wartościach, o tym, na czym ludziom zależy. I tak rozumiem to wyzwanie, czyli właśnie warstwa wartości, idei, a niekoniecznie logotypów i marketingu.
(R.Z.) We wspomnianym wywiadzie powiedziałeś również, że będziesz starał się przekonywać każdego do idei państwa sprawiedliwości społecznej. Wydaje mi się, że mógłbyś zacząć od Borysa Budki, który w „Dzienniku Gazecie Prawnej” postulował między innymi przeniesienie części usług publicznych do sektora prywatnego. Nie jest to, że tak powiem, działanie, które dąży do sprawiedliwości społecznej, a o tym mówisz i jesteś w partii, która takie rzeczy głosi.
(F.S.) Przepraszam, w czym jestem?
(R.Z.) W klubie, przepraszam.
(F.S.) Dokładnie. Nie jestem, nie byłem w żadnej partii. Absolutnie znam tutaj opinię Borysa Budki i on też zna moją. Często rozmawiamy, ramię w ramię walczymy o niezawisłość sądownictwa, bronimy w tym momencie prześladowanych sędziów, Igora Tuleyę, Juszczyszyna, sędzię Morawiec i tak dalej. Protestujemy przeciwko temu, co się dzieje w tym momencie z prokuraturami i z gnębieniem niezależnych sędziów i prokuratorów. Tu się z Borysem na przykład zgadzamy w stu procentach, walczymy o niezależność mediów. Ale absolutnie masz rację, w kwestii właśnie prywatyzacji usług, tu mamy odrębne zdanie, ja mam inne zdanie niż Borys. Uważam dokładnie to, co mówiłem wcześniej: dostępna służba zdrowia, dostępny transport zbiorowy, transport publiczny, opieka dla osób starszych, po prostu wszystkie kwestie społeczne, kwestie programów różnych rodzinnych – sądzę, że państwo powinno wspierać ludzi i uważam, że rolą państwa jest wyrównywanie nierówności społecznych i zasypywanie tych podziałów, które niestety są coraz większe. Nierówności i ekonomiczne, i mentalne, i tak, powiedzmy, okopywanie się plemion, są coraz większe i to jest wielki problem i wielkie wyzwanie na najbliższe lata. Dlatego potrzebujemy dobrze zorganizowanych usług publicznych; wszystkiego, co jest wspólne właśnie. Poza opieką medyczną, poza transportem, potrzebujemy silnej oświaty. Jeśli nie zmienimy teraz na przykład wynagrodzeń dla nauczycieli i nauczycielek, jeśli wciąż ten zawód będzie tak źle opłacany, jak jest w tym momencie, to nic się w tym państwie nie zmieni. Potrzebujemy zwiększyć subwencję oświatową. To nie może być tak, że tylko samorządy, tak jak to wygląda obecnie, są obciążone tymi kosztami. To faktycznie państwo powinno przejąć odpowiedzialność za to, jak wyglądają nasze szkoły i zmienić tę sytuację. Bo bez dobrej edukacji, tak jak się to dzieje w Finlandii, w innych krajach skandynawskich, w innych krajach Europy, nie będziemy mieli rozwoju społecznego, rozwoju gospodarczego w dalszej perspektywie. I właśnie dlatego trudno mi sobie wyobrazić, że jeśli byśmy postawili na prywatne szkoły, to wszystkich będzie na nie stać, a tym samym, że doprowadzimy do prawdziwego rozwoju społecznego i rozwoju państwa. Jasne – prywatny sektor jest ważny. Świetnie, żeby działał i państwo powinno ułatwiać mu pracę. Ale celem musi być właśnie wyrównywanie szans i prawdziwy rozwój.
(R.Z.) Przypominam, że naszym gościem jest Franciszek Sterczewski, poseł Koalicji Obywatelskiej i zachęcam do zadawania pytań w komentarzach. Dlaczego, Twoim zdaniem, Koalicja Obywatelska ma łatkę totalnej opozycji? Mówiliśmy o plemionach, no to dlaczego?
(F.S.) Wydaje mi się, że sam Grzegorz Schetyna na jakiejś pierwszej konferencji tak powiedział, no i gdzieś tam jest to powtarzane jako taki bonmot i jest to traktowane jako zarzut. Ale to jest jednak słowo, a tego typu powiedzonka czy frazeologizmy mają to do siebie, że można ich używać na różne sposoby. Prawicowa strona Twittera, mediów, używa tego jako zarzut, jako obelgę…
(R.Z.) Lewica i PSL mówią tak samo.
(F.S.) No w każdym razie, tak to funkcjonuje. Ale wydaje mi się, że też nie ma, co się obrażać i tworzyć swój język, swoje pojęcia. Ja staram się w swojej pracy zwracać uwagę na kwestie transportu zbiorowego, na to, że potrzebujemy dostępnego i przestrzennego, żeby każdy z nas miał blisko do przystanku kolejowego, tramwajowego i tak dalej. Żeby każdy z nas miał blisko ścieżkę rowerową, którą może gdzieś dojechać i tak samo, żeby każdego i każdą z nas było stać na ten autobus, pociąg i tramwaj. I dlatego staram się swoje frazeologizmy przemycać do przestrzeni językowej, stąd hashtag „Make ZbiorKom Great Again”, który właśnie od roku funkcjonuje również na Instagramie itd. Bardzo się z tego powodu cieszę i wydaje mi się, że na tej zasadzie powinniśmy działać – nie palić komitetów, ale tworzyć własne. Czyli nie obrażać się na jakieś hasła, które funkcjonują, bo jest mała szansa, że właśnie tę „totalną opozycję” zmienimy w coś pozytywnego, aczkolwiek można próbować. Zatem nie obrażajmy się…
(R.Z.) Tylko że Koalicja Obywatelska, moim zdaniem, w czasie pandemii robi niestety wiele, żeby ten frazeologizm stał się prawem, dlatego że takie krytykowanie PiSu bardzo rytualne, które jest jednak bezproduktywne, utwierdza wielu wyborców w przekonaniu, że Platforma, czy szerzej – Koalicja Obywatelska, to totalna opozycja, która nie oferuje nic więcej poza krytyką PiSu.
(F.S.) No tak, ale co masz na myśli? Czy krytykowanie tego, że 70 milionów złotych poszło w błoto na wybory…
(R.Z.) Nie no, to wiadomo. Chodzi na przykład o to, że nie ma szczepionek. To nie jest wina PiSu, że nie ma szczepionek. Taki jest przydział.
(F.S.) Zgadzam się. Ja też jestem przeciwnikiem takiej narracji anty-PiS. Tu się zgadzam, że w ten sposób rozumiana „totalna opozycja” nie jest dobra. Ja sam staram się pokazywać, że opozycja powinna być konstruktywna. Krytykujmy, gdy władza przekracza swoje uprawnienia. Krytykujmy, gdy policja jest wysyłana przeciwko protestującym, żeby ich bić pałkami teleskopowymi. Krytykujmy władzę, jeśli gnębi sędziów. Krytykujmy, gdy właśnie 70 milionów jest wywalane w błoto na wybory, któte się nie odbyły, niezgodne z prawem zresztą. I trzeba rozliczać, i trzeba będzie rozliczyć PiS po ich kadencji. Wydaje mi się, że to jest po prostu kwestia czasu. Trzeba ich też rozliczyć z tego, że kwestie szczepień po prostu nie są zorganizowane. Jasne, masz rację, że kwestia ilości szczepionek jest wspólnym zakupem Unii Europejskiej i jasne, że władza chciałaby więcej szczepionek, ale tylko tyle jest teraz dostępne z tej puli. Ale bardziej mnie boli to, że kwestie tych szczepień są niezorganizowane, że teraz w całej Polsce miliony seniorów stoją w kolejkach i czekają, próbują się zarejestrować, zapisać, co jest jakimś totalnym chaosem. Więc widać, że niestety rząd przespał te ostatnie kilka miesięcy i nie stworzył spójnego systemu dystrybucji szczepień, który przewidziałby, że nagle ktoś wchodzi przed kolejkę i osoby niepowołane są zaszczepione w trakcie, gdy powinniśmy zaszczepić wszystkie osoby z grupy 0 – medyków, medyczki itd. A zatem jasne, krytykujmy, gdy władza nie daje rady i nadużywa swojej władzy, łamie prawo, robi to, czego nie powinna. Natomiast są momenty, gdy mogę pochwalić władzę. Na przykład: cieszę się, że są próby zorganizowania transportu zbiorowego, że powstał program Kolej+, PKS+ itd. Z tym, że na tych deklaracjach się to kończy. Te projekty niestety są tylko PRowe, samorządów nie stać na wkład własny, na piętnastoprocentowy wkład w projekt Kolej+, więc mogę powiedzieć: dobra intencja, szkoda, że to jest tylko obietnica na papierze. Ale ja też się sprzeciwiam krytykowaniu, żeby tylko krytykować, żeby jednak po prostu merytorycznie mówić: „Okej, to i to nie powinno tak funkcjonować, ale powinno być to tak i tak”. I właśnie na własnym polu szukam jakiegoś sposobu, jakiejś równowagi.
(R.Z.) Kilka razy w Twoich wypowiedziach przewijali się przedsiębiorcy. Jak patrzysz na te protesty, które trwają już od tygodnia i czy nie wydaje Ci się, że mogą one doprowadzić do wzrostu zakażeń, co jest bardzo złe w kontekście tego, że trwa program szczepień?
(F.S.) Sytuacja nie trwa od tygodnia. To znaczy, są przedsiębiorcy…
(R.Z.) Tak, ale ten główny protest trwa od tygodnia.
(F.S.) Jasne. To znaczy, musimy patrzeć właśnie w perspektywie przynajmniej roku. Czyli od początku pandemii, bo niedługo minie rok, od kiedy przedsiębiorcy z bardzo różnych branży, głównie hotelarskiej, gastronomicznej i kilku innych, po prostu zatrzymali działalność i to są naprawdę setki tysięcy firm, które z dnia na dzień straciły źródło dochodu. I niestety jest tak, że pomoc, która została dla tych branży zaproponowana w tarczach kolejnych, pierwszej, drugiej i tak dalej, była przygotowana dosyć chaotycznie, dosyć at hoc i dotyczyła głównie największych firm, a niekoniecznie tych średnich czy mniejszych. To jest duży problem, że wiele takich branży (jak, na przykład, cały sektor przewodników turystycznych, pilotów, pilotek wycieczek) dostało pomocowe bodajże tylko przez trzy miesiące, a w ciągu teraz dwunastu miesięcy nie mają źródła dochodu i są zupełnie zostawione na lodzie. Dlatego tydzień temu razem z nimi apelowaliśmy do premiera Gowina o zauważenie ich, podjęcie dialogu i nawet nie tylko pomoc, bo tu nie chodzi o jałmużnę. Tylko, jeśli jakaś branża, tak jak gastronomia, hotelarstwo, turystyka, nie może zarabiać, państwo uniemożliwia im normalne, legalne prowadzenie działalności, no to wówczas tym osobom należy się odszkodowanie. To nie jest pomoc. I dlatego ja rozumiem tych przedsiębiorców, tych restauratorów, restauratorki, którzy tracą cierpliwość i mówią: „Koniec, otwieram się, bo nie chcę zbankrutować”. Ja rozumiem, że oni są między młotem a kowadłem, między bankructwem a ryzykiem zarażenia. To jest naprawdę dramatyczna sytuacja! Rozumiem te osoby, ale też ten błąd jest wynikiem tego, że rząd nie prowadzi z nimi żadnego dialogu. Te osoby mają swoje postulaty i rząd powinien te postulaty wziąć na poważnie. A to są proste rzeczy – jeśli nie prowadzą działalności, to przynajmniej można im umorzyć ZUS, umorzyć różne opłaty, żeby nie musiały płacić za działalność, której w tym momencie nie wykonują, bo to jest absurd. A poza tym ta pomoc, to zadośćuczynienie, powinno być logiczne, proste, tak jak jest to na przykład w Niemczech. Jeśli pracownicy, pracowniczki nie pracują, to mają z prostego tytułu zapomogę na przetrwanie tych najbliższych miesięcy. A nie tak, jak jest to w Polsce, że naprawdę miliony osób na tak zwanych śmieciówkach, umowach zlecenie, o dzieło, są w dramatycznej sytuacji. Ale ja się zgadzam, że to nie jest moment na otwarcie gastronomii. Nie wyobrażam sobie, żeby restauracje mogły działać we wnętrzach tak, jak było to przed pandemią. Ale z drugiej strony wyobrażam sobie, że na przykład jeśli jest kawiarnia, to żeby mogła wystawić dwa stoliki, ławkę przed wejście i że można sobie kupić kawę na wynos, przysiąść i zachować te dystansowanie się oraz reżim sanitarny. Ale gdzieś tam można wesprzeć ten lokal i pomóc mu przetrwać ten kryzys. Więc uważam, że możliwy jest złoty środek, tylko po prostu podstawą jest dialog. Jestem w kontakcie z poznańskimi restauracjami i kawiarniami. My też apelujemy do wszystkim możliwych władz o pomoc dla nich, ale też o to, żeby odciążyć ich z tych stałych opłat. Poza ZUSem, problemem jest kwestia czynszu – jeśli ktoś nie może zarabiać, wówczas trudno o to, żeby mógł te czynsze opłacać. Apelujemy cały czas do miasta, do prywatnych właścicieli nieruchomości, do galerii handlowych, żeby przynajmniej negocjowały czy pomogły rozłożyć te opłaty, a najlepiej, żeby umorzyły, jeśli mają taką możliwość. Bo naprawdę w interesie nas wszystkich jest to, żeby jak najwięcej firm oraz jak najwięcej miejsc pracy przetrwało tę pandemię.
(R.Z.) Mamy pytania od widzów. Maciej pyta: „Czy widzisz się w przyszłości w Europarlamencie, czy jest to może coś zbędnego, ponieważ spełniasz się dobrze tu, gdzie jesteś?”.
(F.S.) Dziękuję, Macieju, za to pytanie. Powiem tak: dwa lata temu nie spodziewałem się, że wyląduję w sejmie. Prędzej myślałem, że może kiedyś będę radnym miejskim. Także tak samo nie zakładam i nie mam jakichś marzeń co do swojej roli, czy to w Europarlamencie, czy w ministerstwie, czy w jakimś innym państwowym urzędzie. Czas pokaże. Jeśli byłaby taka możliwość, jeśli mógłbym kiedyś wystartować, jeśli nie miałbym ciekawszego zajęcia czy ważniejszego zadania, to absolutnie wydaje mi się, że bycie europarlamentarzystą może być pasjonujące. Ja mam taką obserwację, że ci nasi europarlamentarzyści wyjeżdżają, są w tej Brukseli i gdzieś tam czasem widzimy ich w telewizji, a mogliby być bardziej obecni lokalnie, w swoich okręgach i gdzieś tam pokazywać, jak Unia Europejska ma wpływ na nasze życie. Więc wydaje mi się, że miałbym pomysł na taką opowieść o przybliżaniu Unii Wielkopolsce, Poznaniowi, z którego pochodzę, ale póki co obserwuję i kibicuję na przykład Łukaszowi Kohutowi i kilku innym. Nie wiem, czy to była pełna odpowiedź, ale mam nadzieję, że raczej tak.
(R.Z.) Mamy jeszcze jedno pytanie: „Czy młodzi mają szansę włączyć się w tę dużą politykę, czy pozostaje im działać jedynie jako lokalni aktywiści i społecznicy?”.
(F.S.) Wydaje mi się, że młodzi ludzie już mają wielki wpływ na dużą politykę i jedyne co, to tylko zdać sobie z tego sprawę. Każdy protest, który organizujemy, czy to jest młodzieżowy strajk klimatyczny, czy to jest strajk kobiet w małych miejscowościach – w Otwocku, w Kraśniku, w Pobiedziskach pod Poznaniem. Każdy protest, każda mała rzecz, którą robimy właśnie niezależnie, czy tp jesteśmy młodymi ludźmi, czy też starszymi, naprawdę ma wielki wpływ na lokalną politykę, na większą politykę. Każde nasze działanie ma wielkie znaczenie, więc uważam, że młodzi ludzie mają wielką rolę i odgrywają tę rolę. I cieszę się, że coraz ważniejszą. Cieszę się, że właśnie młodzieżowe strajki klimatyczne tyle osób przyciągają i nareszcie mówimy o klimacie. Teraz powinniśmy przejść od gadania do prawdziwych decyzji politycznych, dlatego ta presja jest jak najbardziej potrzebna i tym bardziej potrzebujemy jeszcze bardziej silnego głosu młodych ludzi. Więc nic mi nie pozostaje, jak tylko kibicować, zachęcać i wspierać po prostu, bo głos młodych ludzi jest ważny. Ja uważam, że jeśli byśmy na przykład obniżyli próg wyborczy, żeby na przykład szesnastolatkowie, szesnastolatki mogły głosować, to być może też młodsze osoby zaczęłyby się dostawać do rady miasta, do sejmu itd., więc…
(R.Z.) Ciekawy postulat.
(F.S.) Trzeba szukać takich możliwości, żeby też odmładzać tę politykę. A jak to robić? Po prostu robić swoje. Wchodzić dziadersom na plecy i robić swoje, nie przejmować się.
(R.Z.) I na tym zakończymy. Bardzo serdecznie dziękuję Panu… Tobie za rozmowę. Państwu dziękuję za uwagę, kłaniam się, do widzenia.
(F.S.) Bardzo dziękuję za pytania. Dzięki, Roch, za rozmowę. Do zobaczenia, do usłyszenia. Trzymajcie się miło i ciepło!
O autorze
Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.