Przejdź do treści

Ekonomiczne skutki napaści Rosji na Ukrainę

Rosja. Państwo posiadające wszelkie zasoby, aby stać się krajem ekonomicznego sukcesu i rozwoju. Bogata baza surowcowa, ogromne tereny, duża liczba ludności, dogodne położenie pomiędzy Europą Zachodnią a Chinami — oazą bogactwa a światową potęgą pod względem tempa rozwoju gospodarczego. Jak łatwo zauważyć, potencjał ten nie jest przez państwo rosyjskie wykorzystywany. Wręcz przeciwnie, pod wieloma względami gospodarka Rosji swoją strukturą przypomina gospodarki krajów Trzeciego Świata — opiera się przede wszystkim na wydobyciu i eksporcie surowców. Same dochody ze sprzedaży gazu ziemnego i ropy naftowej za granicę stanowią więcej niż 1/3 rosyjskiego budżetu. Łatwo się domyślić, że pieniądze te nie służą obywatelom. Istotna część z nich jest przeznaczana na zbrojenia, reżimową propagandę lub po prostu rozkradana przez najbogatszych. Elity rosyjskie to podręcznikowy przykład elit oligarchicznych, tworzących wyzyskujący system społeczny. Jak wskazują dane, w latach 2000-2009 najbogatsze 0,01% ludności Rosji posiadało aż 12,5% majątku wszystkich rosyjskich gospodarstw domowych. Dla porównania, w słynących z dużych nierówności USA, było to niecałe 8%. Najbogatsi Rosjanie utrzymują aż 60% swojego majątku za granicą (dla porównania, najbogatsi Amerykanie tylko około 9%). Dzieje się to z dużym udziałem rajów podatkowych.  Wśród obywateli Rosji zdaje się dominować postawa, którą można nazwać obojętnością lub bezsilnością. W świetle przedstawionego stanu rzeczy, poczucie braku wpływu na własny los nie dziwi. O sukcesie w takim społeczeństwie w dużej mierze muszą decydować znajomości lub przynależność do elitarnej rodziny. Sama struktura gospodarki i społeczeństwa rosyjskiego nie byłaby problemem dla innych. Jednak jak udowadnia inwazja Rosji na Ukrainę, w kręgu władzy rosyjskiej musi dominować archaiczne przekonanie o budowaniu wielkości własnego kraju nie poprzez sukcesy gospodarcze, a prymitywny podbój, ekspansję terytorium i wpływów na nowe tereny. Wojna niesie ze sobą szereg konsekwencji, które zostaną w tym artykule krótko omówione. Ze względu na dynamikę sytuacji i natłok materiału, tekst zawiera sporo odnośników do rzetelnych źródeł, gdzie będzie można znaleźć więcej szczegółowych informacji na dany temat.

Inflacja

Wojna jest zjawiskiem proinflacyjnym. Należy powstrzymać radość w związku z odczytem inflacji w lutym — wyniosła ona 8,5% r/r, czyli nieco mniej niż w styczniu (9,2%). Zgodnie z najnowszą prognozą NBP, inflacja w 2022 r. znajdzie się w przedziale 9,3-12,2%. Istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że w tym roku wzrost cen będzie dwucyfrowy. Trudno mieć jednak do kogokolwiek pretensje. Gospodarka dopiero niedawno wyszła z szoku spowodowanego pandemią, a już po chwili nadszedł kolejny w postaci wojny.

Najnowsza prognoza inflacji NBP.

Co zdrożeje? Z pewnością żywność. Rosja i Ukraina to ogromni producenci oleju słonecznikowego i istotni gracze na rynku zbóż. Z oczywistych względów dostawy z tych kierunków będą teraz utrudnione. Wpływ na ceny żywności będą mieć także rosnące koszty produkcji z powodu drożejących nawozów. Tu również surowce rosyjskie stanowią ważną część europejskiej i światowej podaży, dla Europy uzależnienie to wynosi 25% (sprowadzanego azotu, fosforu i potasu). Można to potraktować jako szansę dla lokalnych firm na zwiększenie produkcji, jednak w tej branży niezbędne jest użycie sporej ilości gazu ziemnego, którego istotną część na europejskim rynku stanowi import z Rosji. Sytuacja nie jest więc prosta. Przynajmniej europejscy regulatorzy zapowiedzieli już podjęcie kroków w celu redukcji uzależnienia od rosyjskiego surowca. Dodatkowo presję inflacyjną będą wzmacniać rosnące ceny surowców. Swoją rolę, oprócz szoku wojennego, odgrywać tu będą też wysiłki nakierowane na uniezależnienie od wszelkiego importu z Rosji. Należy stanowczo podkreślić, że warto ponieść tę cenę. Czym jest dodatkowe kilka punktów procentowych inflacji przez maksymalnie dwa lata w porównaniu do bomb spadających na przedszkola?

Stosunki gospodarcze

Nieprawdą jest, że odcięcie od rosyjskiej gospodarki równałoby się z niemożliwymi do udźwignięcia kosztami dla państw Unii Europejskiej. Jak ustalili analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, do zmniejszenia konsumpcji w takim scenariuszu zmuszona byłaby jedynie Finlandia, dość mocno zależna energetycznie od Rosji. Jeśli mowa o tym, jak bardzo powiązane są gospodarki państw UE z Rosją, to widać tu dużą asymetrię. Kraje UE odpowiadają za 10% rosyjskiego PKB. Rosja zaś odpowiada za średnio 0,7% PKB państw UE. Wniosek jest prosty: całkowite zerwanie stosunków gospodarczych z Rosją będzie dużo bardziej bolesne dla niej niż dla nas. Według danych, państwem najbardziej uzależnionym gospodarczo od popytu rosyjskiego jest… niewielki Cypr. Bardzo dobrze obrazuje to sytuację, na którą zwróciliśmy uwagę na początku – Cypr jako jeden z rajów podatkowych był przez lata furtką do wyprowadzania kapitału przez najbogatszych Rosjan.

W przypadku pełnej izolacji gospodarczej od państw Zachodu, Rosja ma wiele do stracenia. Państwo to musiałoby gospodarczo stać się autarkią, czyli produkować wszystkie lub przynajmniej większość niezbędnych rzeczy na miejscu. Takie działanie jest praktycznie niemożliwe w realiach dzisiejszej gospodarki opartej na łańcuchach dostaw. Oznacza to, że rzecz produkowana w Rosji, dajmy na to traktor, rzeczywiście jest składana w całość w tamtejszej fabryce, ale inne etapy produkcji odbywają się gdzie indziej. Niektóre części mogą być produkowane np. w Czechach, a opony do ciągnika sprowadzane z jeszcze innego kraju. Z tego powodu wielu produktów i urządzeń może w Rosji po prostu zabraknąć, a i ceny z pewnością będą rosnąć. Rosja jest krajem silnie zintegrowanym ze światową gospodarką, istotnie uzależnionym od importu, szczególnie technologii.

Oprócz niedoborów, rosyjską gospodarkę w wyniku sankcji i presji społecznej w państwach Zachodu będą czekać inne perturbacje. Wzrost cen już przyspieszył. Ostateczna skala inflacji będzie znana jednak dopiero po czasie. Chwilę też będzie trzeba poczekać na skutki wycofania się wielu firm z Rosji w obawie przed sankcjami i reakcją społeczną. Należy spodziewać się istotnego wzrostu bezrobocia. Oczywiście, rosyjski rząd może próbować skompensować wewnętrzne problemy dodrukiem rubla, jednak będzie to skutkować kontynuacją osłabienia rosyjskiej waluty i pogłębieniem problemów z importem z zagranicy. Dużą zależność gospodarczą Rosji od Zachodu potwierdza analiza PIE: Unia Europejska jest największym odbiorcą rosyjskich towarów. W 2020 r. do UE trafiło 33,8 proc. rosyjskiego eksportu, a więc ponad dwukrotnie więcej niż do Chin (15 proc.). Do Wielkiej Brytanii eksportowane jest kolejne 6,9 proc. rosyjskiej produkcji, natomiast do USA 3,3 proc. Rosja ma mało zdywersyfikowaną strukturę eksportu. W 2021 r. ponad 75 proc. eksportu stanowiło zaledwie 5 grup produktów: ropa naftowa i gaz, koks i produkty rafinacji ropy naftowej, metale, chemikalia i produkty chemiczne oraz węgiel. Objęcie embargiem importowym przez UE tych produktów zmniejszyłoby rosyjski eksport towarów o 135 mld EUR.

Sankcje

Heroiczna walka Ukraińców spowodowała, że nikt na Zachodzie nie mógł przejść obok kwestii wojny obojętnie. W rezultacie wprowadzono sankcje na bezprecedensową skalę. Pierwsze szacunki największych banków i instytucji finansowych (Barclays, JP Morgan) dot. wpływu sankcji na gospodarkę Rosji mówią o spadku PKB rzędu 10 do 15 proc. To wartości porównywalne z największymi kryzysami w historii Rosji. W obawie przed sankcjami coraz więcej firm wycofuje się z rosyjskiego rynku (chociaż niektóre decydują się zostać, np. Nestle). W odpowiedzi, rosyjski rząd zagroził nacjonalizacją majątków wycofujących się, zagranicznych firm. Jeśli do tego dojdzie, nikt rozsądny już nie zainwestuje swoich pieniędzy w tym kraju.

W ramach sankcji zdecydowano się również na zamrożenie rosyjskich rezerw walutowych. Niemal połowa, 300 z 640 miliardów dolarów, jest obecnie niedostępna dla Banku Rosji. Waluty zagraniczne były potrzebne Rosjanom do obsługi handlu zagranicznego i spłaty długu zewnętrznego. Teraz możliwości te zostały znacznie ograniczone. Jest to nie tylko ruch ostrzegawczy dla Rosji, ale przede wszystkim ważny sygnał dla rynków finansowych, istotnie zmieniający postrzeganie ryzyka. Mogą o tym świadczyć duże spadki na giełdzie chińskiej, czyli państwa, które zdaje się lawirować i nie chce jasno określać po żadnej ze stron. Inwestorzy nie chcą mieć nic wspólnego z firmami, co do których istnieją nawet niewielkie podejrzenia, że mogą być objęte sankcjami.

Fot. nagłówka: Pierre Crom

O autorze

Studiuję ekonomię na UEP. Mam komfort zajmowania się tym, co lubię. Oprócz spraw gospodarczych interesują mnie podróże, piłka nożna i kuchnia.