Polska w oczach obcokrajowców jest postrzegana jako typowy, postkomunistyczny kraj, w którym aż po dziś odczuwalny jest specyficzny, socrealistyczny klimacik. Żelaznej kurtyny już nie ma, ale dalej bardzo ciężko postrzegać całą Europę jako jeden kontynent. Nie jest łatwo zestawić ze sobą Polskę, Ukrainę, Słowację, Gruzję czy Serbię obok Niemiec, Belgii, Holandii, Francji czy Portugalii, z której to reporterzy przyjechali do naszej Ojczyzny, by zestawić stereotypy i wyobrażenia o Polsce z rzeczywistością.
Polska w oczach zachodu
O tyle, krzywdzące opinie o Polsce płynące z ust mieszkańców zachodniej Europy, którzy naszego kraju nie mieli okazji odwiedzić, w jakimś stopniu rozumiem. Nie w pełni — żeby z pełnym przekonaniem co do swojej racji oceniać kraj, którego nigdy nie widziano na żywo, trzeba być strasznie zarozumiałym. Redaktorzy dziennika A Bola postanowili jednak wysnuć swoje wnioski na podstawie wizyty w Polsce, co wpisuje się w koncepcję rzetelnego dziennikarstwa. Jest tylko jedno „ale”…
Źle postawiona teza
Wyobraźcie sobie, że jedziecie do kraju nieco odmiennego kulturowo, z ciężką historią, by stworzyć reportaż na jego temat. Macie wyrobioną pewną opinię, ale na miejscu okazuje się, że nie jest ona tożsama ze stanem rzeczywistym. Macie dwa wyjścia. Staracie się być profesjonalni, sumiennie opisujecie rzeczywistość, zgodnie z tym, co widzicie, a w momencie, gdy czegoś nie wiecie, staracie się za wszelką cenę dowiedzieć, jak jest naprawdę, albo temat odstawiacie na bok, żeby przypadkiem nie wprowadzić czytelników w błąd.
Dziennik A Bola i jego rozumienie rzetelności
Miguel Mendes z dziennika A Bola ewidentnie przyjechał do Sosnowca z gotową tezą. Napisał tendencyjny reportaż, w którym wszystkie informacje na temat miasta są podciągnięte pod krzywdzącą dla całego regionu opinię, nie brakuje nawet niedoszacowań, hiperbolizacji czy innych form manipulacji. Zapraszam was na przejażdżkę po Sosnowcu z dziennikiem A Bola.
Sosnowiec wygląda jak jedno z tych miast zagubionych w czasie. Obciążony ciężką, trudną przeszłością, w której stoczono wiele bitew. Ostatecznie zdawało się, że pozostali tylko ci, którzy nie mieli dokąd pójść. Twarze, na których ślady zmęczenia są widoczne nawet dla tych, którzy patrzą krzywo, wyczuwają każdego obcokrajowca. Wszystkich „turystów” można łatwo zidentyfikować. Sosnowiec znany jest jako miejsce styku trzech granic trzech imperiów, które do 1918 roku dzieliły Polskę (niemieckiego, rosyjskiego i austro-węgierskiego). Trzy granice w jednym miejscu. „Często w Polsce mówi się, że każdy, kto przyjeżdża do Sosnowca, potrzebuje paszportu innego niż polski” – mówi nam miejscowy, który bardzo pracochłonną angielszczyzną próbuje nam podać kawę. Ale nie skupia się na rozmowie.
Pierwsze przejawy słabego researchu
W mieście brakuje drapaczy chmur, przeszklonych budynków, efekciarskich neonów — miasto jest zagubione w czasie. Mam wrażenie, że taką retorykę przyjęli turyści z półwyspu iberyjskiego. Czytamy dalej — redaktor Mendes nawiązuje do historii. Wzmianka o zaborach jest jedyną próbą pogłębienia historii Sosnowca. Przykro mi to pisać, ale bez zrozumienia przeszłości taki reportaż nie ma żadnej merytorycznej wartości, szczególnie gdy mówimy o Zagłębiu Dąbrowskim. Regionie, którego obraz nie bazował na obecności kunsztownych pałaców, ogromnych zamków z szykownymi wieżami, ogrodów pachnących magnolią czy nowoczesnych laboratoriów, w których powstawałyby nowoczesne technologie. Sosnowiec to miasto, którego rozwój był oparty na przemyśle, który z kolei jest jednym z fundamentów naszego egzystowania. Sosnowiec nie jest miastem przeznaczonym na wielkoformatowe inwestycje.
Miastom postprzemysłowym nie jest łatwo
Epoka industrialna już przeminęła, toteż powstały nowe bolączki. Zmiana profilu miasta wymaga analiz, badań, opinii wielu tęgich głów. Nie ma magicznego przycisku, który nagle zmieni całą otaczającą nas rzeczywistość. Wypada o tym wiedzieć przed zabraniem się za tworzenie reportażu na temat jakiegoś miasta.
Sosnowiec nie jest idealny
Tak, tutaj przyznaję, Sosnowiec nie jest miastem zachwycającym. Sam byłem tam w tym roku. Na pewno jest dużo do poprawy. W stereotypach i żartach na temat Sosnowca może być przysłowiowe ziarnko prawdy, jednakże spoglądanie na cały obszar pod kątem memów, dowcipów czy właśnie stereotypów, może być niezwykle krzywdzące i strasznie powierzchowne.
Płytkie spojrzenie autora
Największy problem tkwi w tym, że autor niby wspomina o trudnej przeszłości miasta, ale nie próbuje pogłębić o niej wiedzy i odpowiedzieć sobie na pytanie: „Dlaczego jest tak, a nie inaczej?”.
Do Sosnowca po piłkarskie emocje
Warto też się zastanowić, dlaczego w ogóle portugalskiego dziennikarza aż tak zainteresował Sosnowiec. Odpowiedź na to pytanie jest akurat prostsza niż można się spodziewać. 26 października Raków Częstochowa toczył bój w ramach fazy grupowej Ligi Europy przeciwko Sportingowi Lizbona. Areną zmagań stał się stadion w Sosnowcu, ponieważ obiekt w Częstochowie nie spełnia wymagań UEFA. Spotkanie finalnie zakończyło się remisem 1-1, co zaowocowało pierwszym punktem w europejskich pucharach w historii Rakowa Częstochowa.
W dalszej części tekstu redaktor zwraca uwagę już na bardziej piłkarsko-kibicowski aspekt egzystowania w Sosnowcu.
Przejdźmy do interesującego nas tematu. Tylko my. Bo piłka nożna to delikatny temat. To przyciąga problemy. Szczególnie wewnętrzne. Nikt nie ryzykuje wyjścia na ulicę w klubowej koszulce. Chyba że z lokalnego klubu Zagłębie Sosnowiec (czterokrotny mistrz Pucharu Polski i wicemistrz ligi) albo z Legii, większego klubu. Często mówi się, że pomimo odległości (prawie 200 kilometrów), że Sosnowiec to przedmieście Warszawy – wzmacnia Pedro Villas, który początkowo się tam przestraszył…
Sosnowiec robi za przedmieścia Warszawy?
Nigdy nie spotkałem się z opinią, jakoby Sosnowiec miał być przedmieściami Warszawy. Kolejna bardzo naciągana teza. Co więcej, znowu wychodzi marny research redaktora Mendesa. Warszawa jest oddalona od Sosnowca o około 300 kilometrów. Dość spora pomyłka, nie wiem jak bardzo celowa, a jak bardzo wynikająca z tego, że redaktor Mendes najzwyczajniej w świecie nie przyłożył się do materiału swojego autorstwa.
O 17:00… wszystkie sklepy zamieniły się w szyldy. Zamknięte, można przeczytać. Na końcu głównej arterii miasta, pięknymi literami, widniał napis: „Kocham Sosnowiec”. Mamy wątpliwości, zwłaszcza ze względu na wygląd osób, z którymi spotyka się zespół reporterski A BOLA.
Kłamstwa
Z tym fragmentem mam największy problem. Zacznijmy od pierwszej tezy. Czy aby na pewno w Sosnowcu wszystkie sklepy zamykają się o siedemnastej? Zacznijmy od pierwszego z brzegu przykładu. Sieć sklepów Żabka w całej Polsce w dni powszednie jest czynna do godziny 23:00. Redakcja A Boli może ma problem z odczytywaniem godzin z zegarka, albo wyłącza ze swoich obserwacji sklepy spożywcze. Zatem rzućmy okiem na Google Maps. W samym centrum Sosnowca bardzo ciężko znaleźć jakikolwiek sklep, który zamyka się przed godziną siedemnastą. Pan Mendes znów okłamuje swoich czytelników.
Obraźliwe tezy
Najgorsza jest jednak opinia o wyglądzie osób mijanych przez zespół reporterski. Niepotrzebna próba podkoloryzowania tekstu. Redaktor Mendes uznał, że będzie kontrowersyjny na siłę. Nie wiem do końca, co miał na myśli, pisząc o wyglądzie, ale ta uwaga jest najzwyczajniej w świecie niestosowna i obraża mieszkańców miasta. Swoją drogą, ocenianie czyjegoś wyglądu w reportażu na temat danego miasta jest chyba oznaką desperacji, żerowaniem na najniższych instynktach i wręcz prymitywną próbą podbudowania swojego narodowego ego kosztem mieszkańców innego kraju, innego miasta.
Płytkie spojrzenie redaktora Mendesa
Jeżeli dziennikarzowi chodziło nie tyle o wygląd, ile o miny mijających przechodniów… Cóż, środek jesieni, późne popołudnie, to i zmęczeni ludzie wracają z pracy do domu. Zakładam, że brak ekscytacji na twarzy mieszkańców Sosnowca zaobserwowanych przez redaktora A Boli wynika bardziej ze zmęczenia, które jest czymś naturalnym po całym dniu pracy. Gdyby brzydota Sosnowca aż tak kłuła w ich emocje, zakładam, że tych ludzi raczej w tym mieście już by nie było. Mendes tutaj nadinterpretuje parę obrazów, które miał okazję dostrzec podczas swojej reporterskiej wizyty.
Sporting wkroczył do miasta bardzo dyskretnie. Niewielu przejmuje się tym, co się stanie. Tym bardziej, że przeciwnik Lwów [przydomek Sportingu Lizbona – przyp. red.] to także klub niemal nieznany. Nawet bezprecedensowy (i zaskakujący…) tytuł Polski w zeszłym sezonie nie przyniósł mu szczególnego rozgłosu. Tak, Sosnowiec ze swoim nowoczesnym obiektem (jednym z nielicznych z certyfikatem UEFA w Polsce) to dom wypożyczony Rakowowi, klubowi zlokalizowanemu w Częstochowie (ok. 80 km), znanej ze swojego związku z religią, podobnie jak Fatima w Portugalii […] Raków będzie zatem grał, podobnie jak Sporting, na wyjeździe. A zatem, jak nas zapewniają, oczekuje się niewiele więcej niż pięciu tysięcy fanów.
W Sosnowcu kibicuje się Zagłębiu
Druga część akapitu tłumaczy tę pierwszą. Niewielu w Sosnowcu przejmuje się nadchodzącym meczem, bo to nie Zagłębie Sosnowiec gra w Lidze Europy, a Raków Częstochowa. Gdy nieco ponad rok temu Dynamo Kijów swoje spotkania rozgrywało na stadionie ŁKS-u Łódź, również mieszkańcy Łodzi nieszczególnie się tym przejmowali. Czy to oznacza, że nie interesują się piłką nożną? Wręcz przeciwnie, dobrze wiemy, że Łódź futbolem oddycha.
Stadionami możemy się chwalić
Czy stadion w Sosnowcu to naprawdę jeden z nielicznych obiektów w Polsce z certyfikatem UEFA? Niekoniecznie. Mamy Stadion Narodowy, ENEA Stadion w Poznaniu, stadiony w Białymstoku, Zabrzu, Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie, Krakowie, także Stadion Wojska Polskiego, gdzie na co dzień występuje Legia Warszawa.
Chybione typy redaktora Mendesa
Przewidywania autora tekstu co do frekwencji również się nie sprawdziły. Mecz Rakowa ze Sportingiem z trybun podziwiało dziesięć tysięcy osób. Kolejne kłamstwo, by dowieść, że Polska jest piłkarskim Trzecim Światem.
Syndrom mesjasza z Europy Zachodniej
Jak wygląda reportaż Mendesa? Klasyczny motyw: przyjeżdża wielki pan z zachodniej Europy. Próbuje udowodnić za wszelką cenę, że na zachodzie jest cywilizacja, a my żyjemy w postkomunistycznym bagnie. Przyjeżdża już z postawioną tezą, podporządkowuje pod nią wszystkie swoje obserwacje. Efekt? Tekst jest pełen kłamstw, manipulacji czy chybionych przewidywań. Nie tak powinno wyglądać dziennikarstwo.
Złośliwość dziennika A Bola
Redaktor Mendes w swoim tekście wyeksponował swoją złośliwość. Przedstawia nam rzeczywistość, w której Polska jest postkomunistycznym zaściankiem. Nikt nie emocjonuje się piłką nożną, ludzie są brzydcy, smutni i boją się o swoje życie. Żyjemy w kraju bez jakichkolwiek bez perspektyw.
Lizbona też nie taka cudowna
My też będziemy złośliwi. Według danych Fundacji Francisco Manuela De Santosa, cytowanych przez PAP, z 2021 roku, 20% obywateli Portugalii żyje na skraju ubóstwa. Według danych GUS stopa bezrobocia w Sosnowcu w Sierpniu wyniosła 5,2% , w Lizbonie 7,2%. Co możemy jeszcze powiedzieć o Lizbonie? Rzućmy okiem na relacje osób, które tam były. Chociażby modowej blogerki, Moniki Kamińskiej.
Lizbona to koszmarnie brudne i zaniedbane miasto. Śmiać mi się chce na samo wspomnienie tego, że kiedyś ktoś mnie poinformował, iż Paryż jest średnio czysty. Paryż przy Lizbonie jest sterylny.
Musicie mi uwierzyć, że i tak starałam się nie zrobić mocno drastycznych zdjęć, ale tutaj po prostu na każdym kroku wpada się na worki ze śmieciami, śmieci bez worków, graty i inne syfy. Bairro Alto, dzielnica, w której mieszkam, chyba w tym przoduje, ponieważ jest to jedna z głównych części miasta, znana z ogromnej ilości knajpek. — czytamy we wpisie.
Artykuł został również świetnie wypunktowany przez Arkadiusza Chęcińskiego, prezydenta Sosnowca, który jak na gospodarza przystało, odniósł się do obraźliwego artykuły dziennika A Bola.
Remis kompromitujący Sporting
Sporting Lizbona w piłkarskim i cywilizacyjnym zaścianku zaledwie zremisował z drużyną bez kibiców 1-1. Tym samym Raków Częstochowa zdobył swoje pierwsze punkty w Europejskich Pucharach, za co oczywiście należą się gratulacje. Zapewne 4 lata temu kibicom Rakowa nawet nie śniło się, że za parę lat przyjdzie im grać z takimi zespołami jak Atalanta Bergamo czy właśnie Sporting Lizbona. Dziś marzenia zamieniają się w rzeczywistość. Historie takie jak ta pokazują, że futbol w Polsce się rozwija, czy redaktor Mendes tego chce, czy też nie.
Raków Częstochowa – Sporting Lizbona I Fot. Jakub Ziemianin, Raków.com
Dziennik A Bola a dziennikarstwo
Polska jako kraj ma mnóstwo wad, ale nie jest postkomunistyczną, wyprutą z jakiegokolwiek życia pustynią. Podobnie jak Sosnowiec i jego mieszkańcy. Reportaż A Boli zasługuje na potępienie. Całkowicie mija się z dziennikarskim etosem. Ten tekst obraził mnie jako Polaka, ale i osobę, która wiąże swoją przyszłość z dziennikarstwem. Dziennikarstwo oparte na tekstach skrojonych pod gotową tezę, kłamstwach, manipulacjach i obraźliwych tezach to prostactwo.
Fot. nagłówka: Wikimedia Commons
Obraźliwy reportaż A Boli: https://www.abola.pt/futebol/noticias/sporting-quer-despertar-sosnowiec-um-dormitorio-a-ceu-aberto-2023102608162474468
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.