Przejdź do treści

Dlaczego uciekamy od wolności?

Z perspektywy „człowieka Zachodu” trudno wyobrazić sobie bez niej dzisiejszy świat. W tradycji zakorzeniła się wystarczająco głęboko, aby stać się oczywistością i dobrodziejstwem przysługującym każdemu. Zaskakujące wydaje się to, że podczas gdy część ludzkości do niej ucieka, to druga ucieka od niej. Czy jej nieposzanowanie może świadczyć o braku dojrzałości? Może wynika z własnej nieświadomości? A co, jeśli ucieczka ta jest wynikiem zmęczenia i bezradności wobec utartego już politycznego układu? Czym może dla nas być i dlaczego tak naprawdę uciekamy od wolności?

Trudno stwierdzić, czy wolność jest wartością samą w sobie. Pojawia się dylemat, czy odpowiednie zajęcie się nią generuje pewne korzyści, a pozostawienie jej samą sobie jest jej zabójstwem. Wolność, którą obdarowywany jest człowiek, nie jest jeszcze wyrośniętym kwiatem. Jest jedynie sadzonką, którą każdy z nas powinien się opiekować w taki sposób, aby dawała jak najobfitsze plony.

Wolność jest jednak absorbująca dla jednostki. Z jednej strony to szansa, która daje możliwości partycypacji i – w wielkim uproszczeniu – wolny wybór, ale z drugiej jednak stanowi zagrożenie. Stawia człowieka w sytuacji wyboru, a tym samym zmusza do myślenia, aby wybrać dla siebie właściwie. W zmieniającym się świecie trudno jest wybierać mądrze – zwłaszcza pod presją otoczenia lub czasów, w których żyjemy. Człowiek z natury nie jest skłonny do podejmowania trudnych decyzji – albo robi to bezrefleksyjnie, nie myśląc o konsekwencjach, albo całkowicie z nich rezygnuje. Warto zaznaczyć jednak, że świadomość konsekwencji wyboru bardzo rzutuje na życie nie tylko prywatne, lecz także polityczne.

Ucieczka od wolności jest celowa. Boimy się wypływających z niej obowiązków – odpowiedzialności i samodzielności. Nie wiemy, co z nią zrobić. Nadmierna wolność pobłaża, daje poczucie swobody, ale generuje też strach i obawy. Boimy się działań we własnym interesie, uciekamy od podejmowania samodzielnych wyborów. Czy tak ma wyglądać nasza wolność? Czy ma to być wybór między złym a gorszym? Dlaczego nie weźmiemy spraw w swoje własne, spracowane ręce?

Erich Fromm, opisując współczesne mu społeczeństwo amerykańskie w „Ucieczce od wolności”, nie mylił się. Co więcej – jego analiza jest ponadczasowa i znajduje odzwierciedlenie w dzisiejszej sytuacji politycznej wielu państw świata, w tym Polski. Uciekamy od wolności w imię bezpieczeństwa – rodzi to poczucie pewnego rodzaju osaczenia, przejawy potrzeby hierarchii społecznej, zaniechania wyrażania własnego zdania w imię oddania się w obronę rządzących, a w szerszej perspektywie bezmyślne zapatrzenie w ich autorytet, bo w końcu to MY, obywatele, dajemy przyzwolenie na tworzenie się państwa (nad)opiekuńczego. Państwa, w którym nie jest ważna samodzielność, tylko bezpieczeństwo i poczucie spokoju. „Kto wyrzeka się wolności w imię bezpieczeństwa, nie będzie miał ani jednego, ani drugiego” – pisał Thomas Jefferson.

Ideały, które niesie za sobą wolność – wartości demokratyczne oraz wolności i prawa obywatelskie – zostały zdewaluowane i przyswojone przez niektórych obywateli jako wartości, które jak gdyby warunkują poczucie tożsamości narodowej. Wielu ludzi nie przejawia wysokiego, a nawet dostatecznego zaangażowania w życie polityczne swojego państwa, a swoje poglądy opiera na niepełnej wiedzy historycznej lub skrajnych doktrynach. Zjawisko to może wynikać z braku wiedzy, której nie otrzymali, będąc jeszcze nastolatkami, oraz z celowej ucieczki, ignorancji. Może być ono również sprzeciwem wobec ciągnącej się od trzech dekad dychotomii. Gdy włączymy telewizor, wchodzimy na pole bitwy dwóch ugrupowań. Nic więc dziwnego, że może pojawić się w nas niemalże automatyczna potrzeba ucieczki od konfliktu.

W obecnej sytuacji politycznej Polski taka ucieczka jest łatwa do uzasadnienia. W naszej mentalności wykreował się pewnego rodzaju „archetyp Polaka”. Gdy próbuje się mu zabrać wolność, jest w stanie wiele za nią poświęcić, ryzykując nawet zdrowie i życie, ale gdy już ją ma, to nie tylko jej nie docenia, lecz także z niej nie korzysta. Twierdzenie to znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jesienią 2020 roku, w okresie wzmocnionej agresji koronawirusa, politycy Prawa i Sprawiedliwości postanowili odgrzać zamrożoną od dłuższego czasu ustawę antyaborcyjną. Sytuacja ta wywołała tak duże oburzenie, że setki tysięcy Polek i Polaków postanowiło wyjść na ulice swoich miast, by jasno wyrazić swoje niezadowolenie.

Chcemy wolności tylko z nazwy. Chcemy być WOLNI, nie rozumiejąc przy tym do końca, że wolność ta niesie za sobą nie tylko prawa, ale i obowiązki, z których winien jest wywiązywać się każdy obywatel, a z których często rezygnujemy. A, słowami Karla Poppera, „prawdziwa ignorancja nie polega na braku wiedzy, lecz na odmowie jej zdobycia”.

Mimowolnie oddajemy nasz los i nasze życie w ręce kogoś innego. Boimy się odpowiedzialności i konsekwencji za nasze decyzje. Z tego powodu nie bierzemy aktywnego udziału w życiu politycznym – na ulice wychodzimy, gdy już jest za późno, uciekamy od oddania głosu, jakże ważnego w dzisiejszych czasach. Nie liczą się idee demokratyczne i liberalne, natomiast ceniony jest spokój, każdy moment wytchnienia od ciągnącej się od walki i pozostawionej przez niej społecznej pożogi.

Tak naprawdę to od nas samych zależy, jak skorzystamy z danej już nam „sadzonki” wolności. Wykorzystajmy jak najlepiej fakt, że żyjemy w wolnym państwie demokratycznym. Nie zważajmy na podziały – po prostu zróbmy jak najlepiej, aby wybory przez nas podjęte przyniosły nam owoce nie tylko dziś, ale i w przyszłości.

O autorze

Poprawny realista. Student dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Miłośnik muzyki dobrej.