26 listopada 2022 roku w jednym z warszawskich klubów dobiegła końca trasa koncertowa Dawida Kwiatkowskiego. Po spektakularnym sukcesie ostatniej (już platynowej) płyty zatytułowanej imieniem i nazwiskiem muzyka oraz kilkudziesięciu przedstawieniach plenerowych, finałowy koncert był zwieńczeniem całej muzycznej drogi artysty. Kurtyna opadła, a zgromadzeni pod sceną fani, po raz ostatni w tym roku, mogli wsłuchać się w melodie ulubionych piosenek.
Wyboista droga na szczyt
Dawid Kwiatkowski jest niewątpliwie jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej sceny muzycznej. Już w wieku 17 lat rozpoczął solową karierę muzyczną, wydając z ramienia wytwórni My Music singiel „Biegnijmy”. Kariera artysty szybko nabrała tempa, a on sam zaczął zyskiwać coraz większe grono fanów. Jak sam przyznaje, droga do sukcesu była szczególnie trudna, kiedy musiał zmagać się z problemem alkoholowym rodziców. Życie nie oszczędziło mu upadków oraz niepowodzeń. „Taką największą obawą jest to, że w momencie, kiedy wypuszcza się bilety do sprzedaży, to się po prostu nie sprzeda. Miałem i tak w życiu, że żaden koncert nie był wyprzedany, a wręcz nawet nie było połowy na niektórych koncertach” – przyznaje w trakcie przedmowy, otwierającej koncert. Mimo porażek muzyk szedł do celu, co zwizualizowało się w siedmiu solowych albumach, z których ostatni pokrył się platyną.
Ciepło bijące ze sceny
Scenografię utrzymano w kolorze płyty – czerwonym. Nie zabrakło róż we wspomnianej barwie, które zdobiły statyw mikrofonu artysty oraz umieszczono w dużym wazonie. Po obu stronach sceny pojawiły się inicjały D.K. w formie napisu led, do którego również przymocowano kwiaty. Wystrój, oświetlenie oraz głos artysty w połączeniu z linią melodyczną stworzyły intymny nastrój. Nie było w nim jednak nic z erotyzmu. Czuło się bijące ze sceny ciepło oraz miłość artysty, który w każdy zaśpiewany wers i słowo wkładał całe serce. W końcu o tym jest płyta Kwiatkowskiego – o miłości, rozstaniach i bólu z tym związanym. Czy takie elementy sceniczne nie wpisują się idealnie w zamysł całego przedstawienia, tworząc jednocześnie raj dla oka, jak i ucha?
Kurtyna opadła – spektakl czas zacząć
Zanim fani ujrzeli ulubionego artystę, zgaszone światła oraz muzyka budowały napięcie. Kiedy z głośników wybrzmiały słowa Dawida na temat jego kariery, spragnieni muzyki fani dali o sobie znać, głośno krzycząc. „To jest gość, który cechuje się naprawdę fantastycznym wyczuciem […] ma w sobie mnóstwo empatii i pokory, ale jednocześnie jest niezwykle kulturalnym facetem” – usłyszeliśmy od jednego ze współpracowników Dawida w czasie przedmowy. Po emocjonującym wstępie nastąpiła część muzyczna. Zawieszona na scenie kurtyna, na której widniała podobizna artysty, opadła wraz z pierwszym słowami utworu „Nieważne”. Muzyk wykonywał kolejne utwory z płyty, nie oszczędzając emocji – z jego postawy oraz mimiki twarzy można było wyczytać całą paletę uczuć. Podobnie było w przypadku zgromadzonych na sali fanów. Niektórzy stali z uśmiechami na twarzy, wpatrując się w artystę, a inni płakali, dając ujście nagromadzonym emocjom. Nie zabrakło także starszych utworów, takich jak: „Na Zawsze”, który jest jednym z pierwszych solowych piosenek Dawida, „YinYang”, czy także tych trochę nowszych – „Jesteś” oraz „Sam 1.0”. Kwiatkowski zaśpiewał także cover piosenki „Ostatni” Edyty Bartosiewicz, który był pierwszym coverem profesjonalnie nagranym przez niego w studiu muzycznym. Nieśmiało mogę pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie ten utwór wzbudził w nim największe emocje.
Fani przygotowali także niespodziankę dla artysty. W trakcie piosenki „Idziesz ze mną” wznieśli kartki z napisem „Our Home”, czym doprowadzili muzyka do łez. Dawid wziął od jednego z fanów kartkę z owym napisem i wyciągnął ją również w stronę publiczności. Nie obyło się również bez zdjęć pamiątkowych wykonanych przez samego artystę, jak i jego zespół.
„Co z nami będzie?”
Chociaż fani przyszli przede wszystkim, aby usłyszeć głos artysty, muzyk zagwarantował im także doświadczenia wizualne. Pomiędzy utworami mogliśmy zobaczyć również fragmenty z filmu dokumentalnego „Co z nami będzie? Dawid Kwiatkowski Tour”. Artysta pokazał między innymi, jakie emocje towarzyszyły mu przed pierwszym koncertem, opowiedział o relacji z rodzicami oraz podziękował całemu zespołowi za współpracę. Wspomniał także o fenomenie płyty oraz samej trasy mówiąc: „Nie mieliśmy tak dobrej trasy koncertowej. Nigdy”. Muzyk ma zamiar wyjechać z kraju i odpocząć, aby zebrać siły na kolejny rok i wrócić silniejszym z nową muzyką.
Artysta potwierdził swoje słowa o tworzeniu nowych utworów, prezentując publiczności fragment jeszcze niewydanej piosenki. Po niezwykle motywującym przemówieniu na temat miłości oraz opowieści o inspiracji, którą czerpał ze słów dziadka, zaśpiewał kilka wersów utworu. Już w tym momencie, patrząc na reakcje zgromadzonych fanów, mogę pokusić się o stwierdzenie, że kolejny album również stanie się fenomenem.
Nagrodom nie ma końca
Piosenkarz ma na swoim koncie już wiele osiągnięć, między innymi: Europejską Nagrodę Muzyczną MTV dla najlepszego europejskiego wykonawcy, czy Bursztynowego Słowika. Jednak w trakcie koncertu otrzymał kolejne nagrody. Przedstawiciel wytwórni artysty wręczył mu dwie złote płyty, potrójną platynę za piosenkę „Proste”, a także platynę za sam album. Jest to niewątpliwy sukces muzyka, który nie krył wzruszenia. Dawid zaznaczył, że nie trzyma w domu płyt ani rzeczy związanych z jego karierą, ponieważ ceni sobie życie prywatne. Dodał jednak: „Oddzielam dom od pracy, ale z drugiej strony, jaka to praca, jak tu się taki czas spędza z wami”.
Zaraz po otrzymaniu nagród od wytwórni, na scenie pojawiły się dwie przedstawicielki fan clubu artysty, które podziękowały Dawidowi za cały rok. Podkreśliły, że muzyk stworzył „bezpieczną przystań” dla każdego z nich, ponieważ przez dwie godziny zapominają o problemach i bawią się do ulubionych piosenek. W podziękowaniu za róże, które Dawid wręczał fankom po każdym koncercie, sam otrzymał bukiet kwiatów. Nie obyło się bez łez wzruszenia zarówno osób zgromadzonych pod sceną, jak i samego artysty. Muzyk podkreślił, jak piękna jest relacja, między nim, a fanami: „Ta więź, którą mamy, to jest coś niezwykłego. Niech inni zazdroszczą”.
Kilka słów podsumowania
„W przypadku Dawida niesamowite jest to, że on chyba zawsze chciał przejść od tego bycia idolem nastolatek do bycia po prostu artystą. To, co ja widzę, to jest ogrom doświadczenia. To przeosobienie totalne” – mówi jedna z osób współpracujących z muzykiem. Dawid Kwiatkowski bez wątpienia stał się artystą. Świadczy o tym nie tylko poziom muzyki, jaką tworzy, czy teksty piosenek, ale także to, jak hipnotyzujący potrafi być na scenie. Człowiek stoi i nie może oderwać nawet na chwilę oczu, aby nie stracić żadnego fragmentu z muzycznej uczty. Jego wokal znacznie poprawił się od czasów płyty „13 grzechów niczyich”, która premierę miała w 2019 roku. Niekiedy ciężko uwierzyć, że tak niesamowite brzmienia wydostają się, na pierwszy rzut oka, z tak niepozornego artysty.
Muzyk zostawił fanów z poczuciem szczęścia, ale również z uczuciem pustki po zakończonej trasie. Nie pozostało nic innego, niż pozwolić Dawidowi odpocząć, aby wrócił, tak jak obiecał, w przyszłym roku i rozpalił ogień na nowo, ponieważ na ten moment – „Dalej nie ma nic już więcej”.
O autorze
Studentka Dziennikarstwa Międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Miłośniczka muzyki, koncertów i widowisk teatralnych, ale przede wszystkim pozytywna osoba, poszukująca swojej drogi w tym zwariowanym świecie.