Gdybyście, podobnie jak James Clavell – autor powieści „Król Szczurów”, spędzili swoje młode lata w jenieckim obozie na Singapurze, niewątpliwie wasze dalsze życie nie byłoby takie samo. Clavell, wezwany do służby wojskowej w wieku 19 lat, już po niecałych dwóch latach znalazł się na obcym kontynencie w samym sercu walk. Cudem unikając śmierci w wodach Oceanu Spokojnego, po postrzeleniu w twarz trafił do niewoli. Właśnie te doświadczenia stały się początkiem jego prozatorskiej kariery i podwalinami pod debiutancką powieść – prócz niej napisał jeszcze sześć książek oraz stworzył scenariusze do kilkunastu filmów, z których najsłynniejszym był horror „Mucha”.
„Król Szczurów”, jak zostało wcześniej napisane, powstał na bazie wspomnień autora z niewoli w więzieniu jenieckim Changi na wyspie Singapur. W nieludzkich, ciężkich warunkach toczą się losy wielu rozbitych oddziałów amerykańskich żołnierzy rozłączonych z ojczyzną i rodzinami, pozbawionych godności, szacunku i honoru. Obdarci z mundurów, brudni, spoceni, wychudzeni i chorzy, traktowani niczym pluskwy panoszące się po całym obozie jenieckim, widzący zadbanych, szczęśliwych strażników o skośnych oczach, którzy nawet nie chcą z nimi rozmawiać. Nikt nie chciałby znaleźć się pośrodku takiego piekła, w którym brakowało już tylko masowego ludobójstwa.
I to właśnie w centrum tych wydarzeń, gdzieś na wyspie pośród ubóstwa, pojawia się pierwszy główny bohater: kapral piechoty wojsk USA, nie bez kozery określany przez wszystkich dookoła Królem. Trudno nie nazwać tak kogoś, kto wśród tysięcy śmierdzących od potu i brudu ludzi jedzących dziennie ledwo co miskę ryżu, przechadza się po całym obozie ubrany w wyprane, nowe ubrania, jada codziennie jajka, a czasem i mięso, do swojej dyspozycji zamiast przeżartej przez mole pościeli ma nowe poszewki, własną kuchenkę, zaś więźniowie, czując do niego ni to nienawiść, ni niższość, słuchają jego rozkazów. Co doprowadziło Króla do takiej pozycji społecznej? Skąd takie bogactwo u człowieka, który jeszcze pół roku wcześniej był żebrakiem na muszce karabinu, zapuszczonym i prowadzonym do porośniętej pleśnią celi?
Pomimo bycia zwykłym, podrzędnym żołnierzem ledwo ze stopniem kaprala, Król dzięki swemu ekonomicznemu talentowi rządzi czarnym rynkiem w całym obozie, będąc wręcz szefem siatki przemytniczej. Choć Król para się procederem nielegalnym i zachowuje się z niekrytą pychą, często podkreślany jest jego swoisty kodeks honorowy – nie handluje jedzeniem ani lekami, nie kradnie ani nie zastrasza. Dodatkowo autor podkreśla fakt, że kapral Król, mimo iż z nikim nie dzielił się zdobytym samodzielnie „bogactwem”, to płacąc współwięźniom za drobne usługi, de facto poprawiał ich byt. I choć zapewne wielu czytelnikom mogło to umknąć, Clavell przemycił tu ideę o amerykańskim sercu, którą najlepiej możemy znać z historii Rockefellera – pochwałę narodowego egalitaryzmu, pozwalającego pracowitemu człowiekowi z pomysłem, gotowemu podjąć ryzyko, osiągnąć sukces mimo ubóstwa i niskiego pochodzenia. Król to nie tylko nazwisko i przydomek głównego bohatera. Kapral King jest niekwestionowanym władcą całego obozu – u niego więźniowie zapożyczają się na żywność i szczątkowe środki czystości, to u niego strażnicy zastawiają biżuterię i złote zegarki, pośredniczą przy wymianach z Malezyjczykami i w zamian zaopatrują go w produkty, o których nie pomyślałby żaden inny z więźniów.
Drugi z głównych bohaterów, Peter Marlowe, brytyjski lotnik będący uosobieniem młodego autora, z początku nie może zrozumieć, skąd wyjątkowość Króla. Gdy słyszy jednak, że ten rozmawia po malajsku ze strażnikami, prowadzi wymiany handlowe, a kiedy wchodzi do baraku, żołnierze zsuwają swoje prycze, by kapral miał więcej miejsca dla siebie, zaczyna powoli rozumieć, że nie jest on zwykłym człowiekiem. I choć z początku darzy go niepewnością pełną złości, powoli staje się wobec niego neutralny, aż w końcu zostaje jednym z jego kompanów, wręcz prawą ręką jego interesów. Wpierw dzieli ich dosłownie wszystko – tradycje, sposób bycia, a nawet podejście do życia – młody Brytyjczyk, zapatrzony w ideały i tradycyjne wartości, nie może zrozumieć kontrowersyjnych w jego opinii czynów Króla, zupełnie nieprzejmującego się przeszłością i skupionego wyłącznie na prywatnym zysku, pozornie bez przejmowania się innymi. Największym, co z początku podzieliło, a później połączyło Anglika i Amerykanina, były tytułowe szczury.
Bo nikt inny, jak właśnie Król, wpadł na pomysł założenia hodowli szczurów, mnożących się w bardzo szybkim czasie. Przedsiębiorczy umysł Króla nie pozwolił mu zaprzepaścić tak łatwej szansy na zarobek – po zbudowaniu niewielkiej klatki pod podłogą baraku zaczął on zlecać wykradanie drutu do konstrukcji kolejnych klatek, a niemożebne zapotrzebowanie na mięso zaspokajał sprzedając szczurzynę oficerom – gdyż więźniowie, mimo ogromnego głodu i braku witamin, ani razu nie zdecydowali się na spożycie szczura. Król więc, ponownie wykazując się żyłką biznesmena, zainicjował wśród koreańskich strażników popyt na sprzedaż mięsa, które zareklamował im jako pochodzące od myszojelenia, wytargowanego od malezyjskich chłopów w zamian za inne towary.
Na tropie kaprala od początku powieści jest trzeci z głównych bohaterów; stary już i zasłużony w boju pułkownik Percy Smedley-Taylor, pragnący złapać Króla na najmniejszym występku. Ma na jego punkcie niemal manię – wszędzie widzi Kinga i pragnie udowodnić mu, że dokonuje czegoś nielegalnego, niezgodnego z regulaminem obozowym, jednak Król dzięki całemu swojemu sprytowi i protekcji strażników zawsze wymyka się zasadzkom pułkownika. Pułkownikowi pomaga jego rodak i de facto prawa ręka, oficer Gray, mówiąc wszystkim dookoła, że nienawiść do Króla to jedyna rzecz, która dalej podtrzymuje go przy życiu. Marlowe, choć przebywa ciągle w otoczeniu Kinga, praktycznie nie wie nic o pułkowniku i oficerze, a nawet nie zna ich prawdziwych nazwisk. W jego opinii to strażnicy są prawdziwymi wrogami Kinga i ich obozu.
I choć ich mordęga trwa od lat, a żaden z więźniów nie liczy już upływających w niewoli dni, w wyniku zakończenia II wojny światowej i interwencji amerykańskich wojsk przerzuconych z Ameryki Północnej na odsiecz swoim zniewolonym sojusznikom, obóz zostaje ostatecznie wyzwolony. Mimo że każdy zaraz po rozbrojeniu strażników i uwolnieniu cieszy się z możliwości powrotu do domu, większość żołnierzy ma problem z przystosowaniem się do wolności. Takowy los nie ominął nawet głównego bohatera – Król traci swój potężny autorytet i zaczyna być stopniowo odrzucany przez pozostałych więźniów. Jedynie Marlowe stara się jeszcze podtrzymywać go na duchu. Oficer Gray, przy obserwujących go dotychczasowych „poddanych” kaprala, ironicznie dziękuje mu, ponieważ nienawiść do Króla była jedyną rzeczą, która utrzymała go przy życiu. Gdy żołnierze przechodzą na statki, obóz zostaje porzucony. W końcowej scenie szczury, pozostawione w ciasnej klatce pod barakiem, rozmnażające się w zawrotnym tempie, pożerają się nawzajem jeden po drugim, a ostatni ocalały staje się „królem szczurów”.
Autor na łamach swojego literackiego debiutu pokazał, do czego zdolny jest człowiek, by zapewnić sobie przetrwanie – nakreślił sylwetki swoich bohaterów w sposób niejednoznaczny, tak, że postacie budzą w nas mieszane uczucia. Tytułowy kapral Król wywołuje u czytelników emocje niewątpliwie niełączące się w normalnych okolicznościach – jednocześnie obrzydzenie, sympatię, niechęć, a nawet podziw. Podobnie odbierać można każdego innego bohatera. Nie ma wyraźnej jednoznaczności, nie ma wskazywania palcem i kategoryzowania na pojęcia „dobry” czy „zły”. To my sami możemy ocenić bohaterów „Króla Szczurów”. Autor celowo chce nas zadziwiać, zmuszać do przemyśleń. Homoseksualistę, którym w skrytości ducha gardzi pół obozu, poznajemy jako doskonałego pielęgniarza przynoszącego ulgę umierającym, nawet kosztem własnego zdrowia i szczęścia, natomiast jeden z brytyjskich oficerów, dżentelmen, który powinien z racji swojej narodowości i wojskowej pozycji świecić honorem i przykładem, okazuje się zwykłym złodziejem i hochsztaplerem.
W osobowościach bohaterów „Króla szczurów” znajdziemy jeszcze inne ciekawe rysy, jednak każdy może odebrać je w różny sposób. Jedni uznają Króla za egoistycznego chama, inni dostrzegą w nim więcej dobroci i pomysłowości. Podobnie może być z Marlowem i pułkownikiem. Clavell nie tylko świetnie rozumiał tajniki psychiki ludzi zamkniętych w obozowych kazamatach, ale umiał też doskonale przelać je na papier. Zresztą cała powieść zawiera ogromne ilości przemyśleń i doświadczeń ukrytych między wierszami. „Król szczurów” to przede wszystkim opowieść o tych, którzy przeżyli dzięki dostosowaniu do takiej właśnie organizacji społecznej, i stworzyli coś na kształt mikrospołeczeństwa z działającą gospodarką i podstawami systemu prawnego (nie mającego się nijak oczywiście do prawa narzuconego przez oprawców). Tu znów także możemy czuć zaskoczenie, gdyż przez polskie utwory, napełnione patosem i wyniosłem szukaniem idealizmu, przelewania krew za naród w imię romantycznych celów, przyzwyczajeni jesteśmy do potępiania w czambuł tych „z pozoru złych”, Clavell stworzył jednak postacie moralnie dwuznaczne i, o dziwo, czasem wręcz zbaczając bardziej w stronę pozytywnej oceny – jeśli oczywiście mamy odwagę przyznać się do takiej oceny każdej z postaci, bez dzielenia na lepszych i gorszych.
James Clavell w ostatniej scenie książki trafnie opisał rozwijające się społeczeństwo, którego jednostki są gotowe zagryźć się na śmierć w imię bycia władcą, w imię poczucia wyższości nad resztą, bez próby ugody, bez zrozumienia, bez słów. Każdy z nas dostrzeże podobieństwo klatki pełnej szczurów z obozem Changi, w którym z blisko 150 tysięcy więźniów do wyzwolenia przetrwało nie więcej niż 10 tysięcy osób. W tym zamkniętym ekosystemie, z którego tylko Król i Marlowe umieli wyjść niepostrzeżenie, Clavell na bazie swoich wspomnień stworzył świat, który spokojnie mógłby aspirować do miana „piekła na ziemi”. Autor zostawia nas z jednym głównym pytaniem: czym tak naprawdę człowiek różni się od szczura? Czy podstawą naszego przeżycia jest pożywienie i potomstwo? Niewątpliwie tak. Czy jesteśmy gotowi, w imię nam tylko wiadomych celów, posuwać się do czynów nie tylko niegodnych, ale wręcz nieludzkich? Oczywiście, co udowodnił już tok historii. Więc czym tak dokładnie człowiek różni się od szczura, prócz drogi ewolucji i warunków bytowych? Ja także zostawię czytelników z tym pytaniem, polecając z pełną świadomością samodzielną lekturę książki „Król Szczurów”.
O autorze
Student administracji na UKSW, pisarz-amator, zapalony fan literatury, wiedzy ogólnej i ciężkiej muzyki. Z przekonań lesefer i domator.