Podczas swojej kampanii Donald Trump polaryzował wyborców i niezależnych obserwatorów swoimi wypowiedziami na różne tematy. Z postulatami odnośnie polityki gospodarczej i handlu zagranicznego nie jest inaczej. Podczas swojej kampanii polityk niejednokrotnie zaznaczał, że USA powinno odstąpić od obowiązującej, od co najmniej 1990 roku polityki, skupionej na umacnianiu pozycji dolara. Zatem, dlaczego Trump chce osłabić walutę, i czy jest to w ogóle możliwe?
Plany Trumpa względem dolara
Na pewno warto zastanowić się, dlaczego Trump chce osłabić walutę amerykańską, skoro intuicja podpowiada, że silny dolar świadczy o potędze wielkiej Ameryki. Aby jakkolwiek odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sięgnąć po wypowiedzi Trumpa na temat stanu amerykańskiego przemysłu. W niedawnym wywiadzie dla Bloomberga były prezydent powiedział, że: „Ameryka ma duży problem walutowy”, który: „negatywnie wpływa na lokalnych producentów”. Ów problem polega na tym, że podczas, gdy silny dolar sprawia, że amerykanie mogą taniej importować produkty z zagranicy, importowanie produktów z USA jest relatywnie droższe z powodu na silną pozycję dolara. Tym samym amerykańscy producenci nie są konkurencyjni na globalnym rynku, ponieważ ich produkty są relatywnie droższe, przykładowo w porównaniu z chińskimi alternatywami. Ponieważ silna krajowa gospodarka jest jednym z flagowych postulatów Trumpa, prezydent przywiązuje dużą wagę do czynników wpływających na lokalnych producentów, co tłumaczy, dlaczego jest on tak zdeterminowany żeby osłabić dolara, tym samym poprawiając ich potencjał eksportowy. Sytuacji nie pomaga to, że amerykańska Rezerwa Federalna (FED) utrzymuje wysokie stopy procentowe, które jeszcze bardziej wpływają na umocnienie się dolara, który zyskał na wartości ponad 15% od przejęcia władzy przez Bidena w 2021 roku.

Zatem wydaje się, że Trump może mieć trochę racji w swoich postulatach. Tym bardziej, że niska konkurencyjność importów z USA przyczynia się do niespotykanych wzrostów w deficycie handlowym (różnicy między wartością importów i eksportów), który w 2023 roku sięgnął ponad 773 miliardów dolarów, czyli o jedną trzecią więcej niż gdy Biden obejmował urząd.
Co może zatrzymać Trumpa?
Podczas gdy pomysł Trumpa może wydawać się rozsądny, budzi on jednak wiele kontrowersji zarówno natury praktycznej, jak i natury politycznej. Po pierwsze, deprecjacja dolara nie zgrywa się z innymi propozycjami Trumpa. Jak wiadomo, były prezydent jest zwolennikiem ograniczenia handlu z Chinami, czego odzwierciedlenie można zobaczyć w jego propozycji nałożenia sześćdziesięcioprocentowej taryfy na wszystkie importy z Chin oraz uniwersalnej dziesięcioprocentowej taryfy na importy ze wszystkich innych krajów. Według komentatorów, biorąc pod uwagę, jak dużą rolę eksporty do USA odgrywają w światowych gospodarkach, nałożenie taryf prawdopodobnie doprowadzi do osłabienia się innych walut, tym samym sprawiając, że dolar będzie relatywnie bardziej a nie mniej wartościowy. Na taki scenariusz wskazuje chociażby szefowa Europejskiego Banku Centralnego – Christine Lagarde, która oznajmiła, że nałożenie taryf skłoniłoby ECB do bardziej agresywnego cięcia stóp procentowych w celu zwiększenia konkurencyjności euro, tak aby zniwelować efekt polityki Trumpa.
Kolejnym skutkiem nałożenia taryf będzie nieuchronna inflacja wynikająca z wyższych cen importów – zarówno dóbr gotowych, jak i materiałów produkcyjnych. Inflacja z kolei sprawi, że amerykański FED nie będzie chętny do szybkich cięć stóp procentowych, których wysoki poziom jak wiadomo również umacnia dolara. Zatem, jeżeli ceteris paribus, wprowadzenie taryf umocni a nie osłabi dolara, można mieć wątpliwości co do tego w jaki sposób Trump wcieli w życie swój plan względem amerykańskiej waluty.
Co z niezależnością FED-u?
Z pewnością jest to zadanie karkołomne, szczególnie, że według wielu analityków FX, jaki i samego rynku, kurs dolara nie wydaje się zawyżony. Nie wspominając już o skali dewaluacji, która, według analityków Deutsche Bank musiałaby sięgnąć około 40%, jeżeli celem jest zamknięcie deficytu handlowego. Pomijając fakt, że o spadku rzędu czterdziestu procent możemy raczej mówić z przymrużeniem oka, wydaje się, że jednym z niewielu sposobów na znaczące obniżenie kursu dolara byłoby zignorowanie inflacji spowodowanej taryfami i nie podwyższanie stóp procentowych – scenariusz, na który nie zgodzi się żaden niezależny szef FED-u. To właśnie w tej kwestii natura obaw względem postulatów Trumpa zmienia się z ekonomicznej w polityczną. System Rezerwy Federalnej, który odpowiada za politykę monetarną USA, jest instytucją niezależną, a jej najważniejszym celem jest między innymi zapewnienie Amerykanom stabilnej i niskiej inflacji. Ponieważ, aby osiągnąć ten cel FED musi czasami podejmować politycznie niekorzystne decyzje o podwyższeniu stóp procentowych, jest to instytucja, która musi być niezależna od krótkoterminowych presji politycznych.
Problem powstaje w sytuacji, w której decyzje banku mogą bezpośrednio zablokować możliwość realizacji postulatów rządzących. Z taką właśnie sytuacją, potencjalnie, będziemy mieli do czynienia, jeżeli Trump wygra wybory i zdecyduje się realizować swoje obietnice względem dolara. Istnieje więc ryzyko, że Trump będzie próbował naciskać na FED, by ten kontynuował obniżki stóp procentowych, niezależnie od nawrotu wysokiej inflacji, który bez wątpienia miałby miejsce gdyby Trump wprowadził obiecywane taryfy. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę fakt, że prowadzenie takiej polityki spotkałoby się z dezaprobatą rynków finansowych, które Trump często wskazywał jako dowód swoich sukcesów podczas poprzedniej kadencji, trudno sobie wyobrazić, że nagle zmieni on podejście o sto osiemdziesiąt stopni ryzykując swoją reputację.
Źródła:
https://www.bloomberg.com/features/2024-trump-interview-transcript/
Fot. Nagłówka: Unsplash
O autorze
student Bocconi BIEF '27. Zainteresowania: finanse, ekonomia, matematyka.