Przejdź do treści

Czy nasza cywilizacja nam służy?

grayscale photography of concrete stairs near musuem

Borys Kopytnik dla Kongresów

Przedstawiony poniżej tekst jest wyłączną opinią jego autora. Redakcja gazety umożliwia publikowanie swoich opinii na portalu, więcej w zakładce redakcja-mikroblogi.

Od rzymskich dróg, które przetrwały setki lat, po nieudolne asfaltowe trakty, których wiecznie brak; od dziesięciny, po 30% podatków w dochodzie; od gmachów z marmuru po betonowe i szklane graniastosłupy… Czy wszystko dobrze z naszą cywilizacją?

Kroczek w tył…
Nasza cywilizacja, jako Europejczyków wieku XXI, ma swoje trzy filary – rodzimą kulturę, właściwą każdej nacji, prawo oparte na systemie dorobku Rzymian i ustroju Ateńczyków… Te trzy czynniki, ich ewolucja przez ostatnie 2000 lat, szczególnie zaś, przez ostatnie milenium i dwa ostatnie wieki, ukształtowała świat jaki znamy, z jakim się borykamy. W jakim się rodzimy, ale umrzeć nie musimy… Wszak maszyna działa dalej! Dziś jednak nie będę pochylał się nad tym, jak maszynę ową naprawić, ale poddam refleksji to, czy owa maszyna działa na naszą korzyść.

Teoria trzech kręgów…
W swoich rozważaniach doszedłem do wniosku, że świat – nasz świat, szczególnie Europa i jej historia – działa na zasadzie „trzech kręgów”. Cóż ta egzotyczna hipoteza oznacza? Otóż, historia naszej cywilizacji i jej rozwój możliwy jest do rozpisania na trzech okręgach. Są one jak trybiki; obrót jednego powoduje obrót następnego. Zazębiają się. Pierwszy okręg to czasy od wieku I do wieku X. Milenium to położyło fundamenty pod charakter naszej cywilizacji. To w tym czasie Europa „tasowała się” za pośrednictwem walk wewnątrz. Poszczególne nacje, tocząc walki, narzucały swoje pomysły podbitym terenom, gdzie adoptowały się lub też nie. Wystarczy przypomnieć sobie to, jak tworzący państwowość pogańscy Rzymianie wchłaniali barbarzyńskie ludy o systemie plemiennym; zaś po upadku Rzymu, plemiona te walczyły ze sobą, wymieniając kultury, aż utworzyły narody, które stworzyły państwa. Nauka tworzenia instytucji była stosunkowo krótsza niż okres, w jakim wykształciliśmy jednolity charakter religijny. Wspomnijmy czasy nordyckich wikingów, którzy zmagali się z Frankami i Anglosasami. Walka bogów pogańskich z jednym przybyłym z daleka była zacięta, ale w końcu wiara w Jezusa Chrystusa zwyciężyła. Wówczas uczyliśmy się kreować społeczeństwo, stworzyliśmy stany, uporządkowaliśmy władzę; autorytet króla w monarchii był ucieleśnieniem potęgi narodu, jego państwa. Uczyliśmy się, wyrabialiśmy.

Pierwszy zgrzyt…
Drugi okręg to okres od XI wieku do XX. Wtedy doskonaliliśmy naszą cywilizację. Prymitywne, sztywne normy ustępowały pod wpływem rozwoju intelektualnego i technicznego, który napędzał postęp. Od stanów, po klasy; od klas, po społeczną równość. Od monarchii, po republiki, które zrodziły demokrację. Od narodów, do społeczeństw – to był okres naszej potęgi. Jednak pojawił się zgrzyt… I i II Wojna Światowa była, w mojej ocenie, przejawem utajnionego prymitywizmu; błędem, katastrofą dla Europy. Rozwijając naszą cywilizację, obudowując nasze twory masą formalności, zasad, zbyt gęstą siatką połączeń, sprawiliśmy, że zatrzymano ekspansję Europy, zaś jej narody pogrążyły się w bezsensownej rzezi. Nasza cywilizacja okazała się dla nas zabójcza. Stając się w pełni organizmami społecznymi, zapomnieliśmy o jednostce. Po części jest to wina wiary, wszak wiara w Jednego Najwyższego sprawia, że umniejszamy sobie. I tak, jak oddaliśmy Bogu władzę nad wszechświatem, w wieku XX oddawaliśmy władzę jednemu człowiekowi. Epoka dyktatorów i krwiożerczych maszyn zagłady zwanych państwami potwierdziła jedno – cywilizacja, nasza maszyna, okazała się zbyt skomplikowana dla jej konstruktorów.

Gdzie jesteśmy?
Teraz jesteśmy w trzecim okręgu – tym, który musi zobaczyć kryzys naszej cywilizacji i ją naprawić, czerpiąc z doświadczeń i ducha okręgu pierwszego. Próbujemy to robić, ale chyba nie wiemy jak. Europa upadła jako potęga, podporządkowała się potędze z Nowego Świata, który wyzwolił nas spod jarzma rzezi lat 1939-1945. Nasza cywilizacja zaczęła korodować pod napływem zlepka kulturowego –nasze języki, sposób życia, styl, prawa, państwowość, na podobieństwo porządku z Nowego Świata i akcentów z całego globu sprawiły, że sami nie wiemy, kim jesteśmy. Jedyne, co ocalało, to niestety potęga większości; państwa, instytucji nad człowieczeństwem. Doszliśmy do momentu, kiedy tworzymy patologię, akceptujemy ją i – ba! – my ją nawet popieramy. Od czasów, gdy osoba dzierżąca władzę, wydając decyzję, ponosiła jej konsekwencje; od czasów, gdy wódz prowadził ludzi i dzielił ich los, po czasy, gdy siła bez twarzy pchała ludzi do walki, w nie ich sprawie i czyniąc ich los statystyką. Od czasu, gdy żyjąc w zgodzie z naturą, dostosowywaliśmy się do niej, po jej niszczenie. Od czasów stwórców, po czasy konsumentów. Od wspólnot, po łączący nas sposób mówienia i numer na kawałku plastiku, którym jesteśmy dla statystyk, tabelek…

Odczucia jednego człowieka
To, co mnie przeraża, to, co nieustannie kroczy za mną, to myśl, że coraz mniej mogę. Ale coraz więcej może instytucja jako państwo. Na każdym kroku słyszę, że wszystko jest źle, ale nic z tym zrobić nie można. Przecież instytucja państwa to tysiące twarzy bezimiennych i tysiące podpisów nieczytelnych, tysiące dłoni, za które nie możesz złapać, gdy sięgają po coraz więcej, do Twoich kieszeni; które zamykają Ci drzwi przed nosem lub mogą chwycić za gardło! W imię tysięcy stron ustaw uchwalanych ponoć przez moich „reprezentantów”… Ciekawy system, gdzie ktoś może wejść i wyjść; zrobić, co chce, a Ty nie możesz nawet mu powiedzieć w twarz, co o tym myślisz. A gdy przyjdzie kolejny, nic nie naprawi… Cudownie wręcz, prawda? Nieskończenie rosnące podatki. Jak zbudować dom? Bez kredytu? Jak żyć po swojemu, skoro za wszystko państwo żąda pieniędzy? Państwo, które na wszystko musi wyrazić zgodę. Które decyduje nawet, co mogę kupić. Jaki biznes prowadzić, jeśli jestem na tyle szalony, by płacić więcej niż zarabiam. Państwo, które zdaje się sięgać nawet w to, co robię w nocy. Kiedy mam wolne od pracy za dnia. Państwo, które nie oferuje zbyt wiele, ale żąda. Żąda więcej niż mogłoby się wydawać, więcej, niż mogę dać. Wiele razy słyszałem, że tylko mi się wydaje, lecz coraz bardziej rzeczywistość udowadnia mi, że miałem rację. Niedawno abstrakcją byłaby myśl, że państwo wejdzie w wojnę na tle tego, kto z kim chce żyć – niespodzianka! Niedawno wydawało się, że państwu nic do tego, jak dbam o własne bezpieczeństwo, a dziś zdaje się, że rządzący mogliby powiedzieć: „Skoro w powietrzu unosi się wirus, zalecamy wam zaprzestanie oddychania, wtedy się nie zarazicie”. A w razie zgonu z niedotleniania, zawsze rzec można, że to choroby towarzyszące!

Podsumowanie
Nasza cywilizacja ma problem z kilkoma rzeczami, które nie służą nam, a nas rujnują i pchają w przepaść. Dziś to nie ludzie tworzą państwo, ale państwo włada ludźmi. Mimo demokracji. Potęga instytucji sprawiła że ludzie bezapelacyjnie i ślepo jej się podporządkowują. A dlaczego? Bo jednostce, demiurgowi, brak inicjatywy! Umiemy się tylko podporządkowywać. Pogrążeni jesteśmy w absencji w życiu politycznym i społecznym. Dodatkowo kona fundament, nasz rodzimy charakter. Zalanie nas kulturową zbitką sprawia, że nie obchodzi nas los państw, narodu, społeczeństwa… Nie jesteśmy do niego przywiązani. Sami zaś jesteśmy przez symbol państwowości okradani. Organizmy państwowe, których zadaniem było, w zamian za część naszej wolności, zapewnić warunki do życia, spokojnej działalności, równości i życia, bezpieczeństwa, okazały się same być zagrożeniem dla wolności i tego, co miały chronić. Ostatnie wojny pokazują że ludzi zabijają instytucje państwa, bo w przeciwieństwie do dawnych czasów włada nie osoba, które je tworzy, która dzieli ich los, ale ktoś, kto bez przygotowania od urodzenia, po prostu populizmem wygra wybory. A jak rozpęta wojnę, to samemu w niej nie bierze udziału. Na domiar złego, państwa rozrośnięte do granic możliwości projektują i planują nasze życie! Od narodzin do pełnoletności się ucz, później pracuj i oddawaj na państwo swoją trzydzieścinę (w Polsce około 30% tego, co wypracowujemy oddajemy państwu, nim w ogóle wydamy grosza). A później za małą część tego, co nam oddasz siłą, dostaniesz jałmużnę, by jako nic niemogący starzec siedział cicho. Państwo mówi, co możesz i czego nie możesz, co masz robić, ile pracować i za ile… A dziś nawet, jak i kiedy możesz wyjść z domu! Dlatego właśnie nasza cywilizacja nam już nie służy, musimy ją naprawić, bo inaczej w „czwartym kręgu” przestaniemy być ludźmi. Będziemy trybikami w maszynce instytucji zasilanej krwią i potem!

Proszę mnie źle nie zrozumieć – nie neguję idei państwa ani żadnej wartości. Historię Europy i sytuację w rodzimym kraju traktuję jako ilustrację; nic nie jest czarne, nic nie jest białe. Zaś wiele przykładów tutaj uprościłem przez wzgląd na objętość.

O autorze

Borys Kopytnik

Konserwatywny liberał z przekonania. Jako polityk młodzieżowy przewodniczący MRM w Zduńskiej Woli w latach 2018-2020.