Przejdź do treści

Czy istnieje dziejowa sprawiedliwość?

Kiedy młoda, niezwykle ambitna warszawska prokuratorka Karolina Karpicka zajmuje się sprawą tajemniczego zniknięcia byłego PRL-owskiego oficera, wpada na trop ciekawego „zbiegu okoliczności”, prowadzącego do zdemaskowania przestępczej siatki. Równocześnie natrafia na urzędowo-establishmentowy mur, który robi wszystko, by ta nie mogła kontynuować śledztwa. Taki obraz III RP kreuje Marcin Wolski w swojej najnowszej powieści pt. „Cyngiel Temidy”.


Muszę przyznać, że po raz pierwszy stykam się z Wolskim jako powieściopisarzem. Dotąd głównie kojarzyłem go – jak, myślę, większość – z satyrycznych audycji radiowych takich jak „60 minut na godzinę” oraz publicystyki. Sięgając więc po „Cyngiel Temidy” – ledwie szczątkowo wiedząc, czego mogę się spodziewać – zastanawiałem się, w jakim stopniu konserwatywne poglądy autora przekładają się na wizję świata, którą w powieści proponuje. I – nie oceniając – trzeba przyznać, że background stojący za światem przedstawionym wygląda na czasem wręcz wyjęty z prawicowych tygodników opinii.

Główną osią fabuły jest bowiem odkrycie – przez wspomnianą prokurator – tajnej grupy operacyjnej Omega, której członkowie podczas komunizmu i okresu potransformacyjnego odpowiadali za zamachy na księży, dziennikarzy i innych niepokornych obywateli. Wszystko zaczyna się niewinnie, bo gdy jeszcze nic nikomu na temat Omegi nie wiadomo, uprowadzony i – jak okazuje się później – zamordowany został jej przywódca. Przywódca, który jednak ma nad sobą ludzi znacznie poważniejszych. Omegę kontroluje bowiem tzw. Dyrektoriat, czyli ciało mające przypominać „grupę trzymającą władzę”. W jego z kolei skład wchodzą: sędzia Sądu Najwyższego, generał, minister, miliarder oraz właściciel dużej stacji telewizyjnej. Wszyscy mniej lub bardziej uwikłani w poprzedni ustrój.

W czasie, gdy Omega działała prężnie, jej zleceniodawcom podpadł kolega po fachu Karpickiej – Paweł Kociszewski z Kozłowa. Życie było dla niego wówczas usłane różami. Miał dobrą pracę i szczęśliwą rodzinę; można go uznać za w miarę reprezentatywnego dla pokolenia awansu społecznego lat 90. Kiedy jednak zaczął bliżej przyglądać się mafii zajmującej się reprywatyzacją, porwano jego córkę, żonę zaś zamordowano. Paweł najpierw zaliczył spektakularny upadek, zatracając się w alkoholu, a potem – pod wpływem jednej z drugoplanowych postaci – zaplanował zemstę na Omedze, o której istnieniu de facto dopiero wówczas się dowiedział. Po kilku latach zagranicznych przygotowań wraca do Polski i zdobywszy nazwiska zamachowców, rozprawia się z nimi po kolei. W tym samym czasie Karolina Karpicka penetruje jego działania, które dzięki swej inteligencji i przebiegłości wiąże ze sobą w spójną całość.


Wolski zaprasza czytelnika do dyskusji nad moralną warstwą tragicznego dylematu, przed którym staje Kociszewski. Jak bowiem ocenić jego działanie? Z jednej strony wszak nie poluje on na ludzi bez skazy – są to pospolici gangsterzy, płatni zabójcy związani ze służbami Polski Ludowej, w dodatku pracujący dla „grubych ryb” jeszcze głębiej w niej umoczonych. Z drugiej zaś – pyta pośrednio autor – czy samosąd, jako próba wyrównania dziejowych rachunków, to coś, co należy pochwalić? Ów konflikt bodaj najpełniej ilustruje scena, w której Wroński, przełożony Karoliny Karpickiej, sugeruje, że w gruncie rzeczy Kociszewskiemu należałoby się odznaczenie za pracę, która leży w gestii wymiaru sprawiedliwości.

Bo przecież byli funkcjonariusze państwa komunistycznego powinni być osądzeni. Tymczasem członkowie owianego tajemnicą Dyrektoriatu to jednostki, którym w wolnej Polsce powodzi się wyjątkowo. Ten stan rzeczy wydaje się w symboliczny sposób nawiązywać do retoryki charakterystycznej dla ludzi prawej strony – III RP to pod pewnymi ważnymi względami kontynuatorka PRL-u. Czy tak rzeczywiście jest? Nie sądzę, choć nie skreśla to jednak „Cyngla Temidy” jako wartej uwagi powieści. To koniec końców książka przez długi czas trzymająca w napięciu i stawiająca przed odbiorcą ważne pytania. 

Marcin Wolski, „Cyngiel Temidy”, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2021

O autorze

Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.