Michał Kołodziejczak znalazł się w bardzo trudnej sytuacji wizerunkowej. KO jako ugrupowanie, z którym Agrounia poszła do wyborów, nie było do końca przemyślanym wyborem, a bardziej brzytwą dla tonącego – nie oszukujmy się, gdyby w 2023 roku Kołodziejczak nie wszedł do Sejmu, z jego kariery ciężko byłoby coś wyciągnąć. Prawda jest jednak taka, że obecny wiceminister rolnictwa mógł w zupełnie inny sposób utorować swoją karierę. Może dzisiaj nie byłby w rządzie, ale obroniłby się wizerunkowo.
Bezradność wobec strajków
Michał Kołodziejczak po objęciu teki wiceministra rolnictwa nie miał zbyt dużo czasu, by zaaklimatyzować się na stanowisku i odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W całej Polsce wybuchły strajki rolników, które odcięły komunikacyjnie większość dużych miast. Wcześniej protesty sparaliżowały wiele miast w Europie Zachodniej, m.in w Niemczech. Szacuje się, że do samego Poznania wjechała kolumna ok. 1200 traktorów i ciągników. Eksperci coraz częściej zabierają głos, wskazując, że to największa taka akcja rolników w historii III RP.
Wybrał rząd kosztem swojego środowiska
Nie ma co się rozwodzić nad tym, czy takie słowa są przesadą, czy trafnie opisują to, co w ostatnich tygodniach działo się na polskich drogach. Przez ostatnie kilka lat protesty rolników zawsze kojarzyły nam się z jedną postacią – Michałem Kołodziejczakiem, rolnikiem, który aktywnie protestował na ulicy. Jego charyzma i aktywność przyniosły mu rozgłos, który stał się solidną bazą pod dalsze budowanie swojego wizerunku – obrońcy ludu, chłopa, nowego Leppera. Gdyby ten wizerunek się utrzymał, dziś Kołodziejczak byłby główną twarzą, głosem i obrońcą przepotężnych protestów. Oznaczałoby to ogromny zastrzyk społecznego respektu. Prześledźmy jednak drogę wybranego z list Koalicji Obywatelskiej Michała Kołodziejczaka.
Z eurosceptyka do eurofanatyka
Michał Kołodziejczak miał swój epizod w partii POLEXIT – patrząc z perspektywy czasu, bardzo niechlubny. Był okres, w którym trzymał się blisko środowisk narodowych, które mają określoną wizję polskiego rolnictwa i tendencje do romantyzowania wszystkiego, co polskie. Wynoszenie kwestii wsi jako dumy i skarbu narodowego, który musi zostać należycie doceniony poniekąd, wpisywało się w retorykę Kołodziejczaka, wielokrotnie sprzeciwiającego się takiej, a nie innej polityce unijnej.
Raz z nacjonalistą, raz z anarchistą
Kołodziejczak chodził też na lewicowe protesty, a jego wizerunek bardzo ciekawie prezentował się wśród powiewających na wietrze czarno-czerwonych flag. Retoryka, w myśl której powinniśmy za wszelką cenę walczyć o sprawiedliwość społeczną, całkiem spodobała się Kołodziejczakowi. Lider Agrounii nie bez powodu podnosił także kwestie praw pracowniczych. Co jak co, ale te postulaty są bliższe lewej strony politycznego sporu.
Z dala od drażliwych spraw
Był romans z prawicą i to taką skrajniejszą, było mizianie się z ruchami lewicowymi. W albumach Kołodziejczaka znajdziemy fotki i z Bąkiewiczem, i z Ikonowiczem. Mimo to Kołodziejczak od lat nie był w stanie zadeklarować się w sprawach, które najbardziej rozpalają społeczeństwo. Kwestie światopoglądu oddalił od siebie. Aborcja, edukacja, osoby LGBTQ+, rozdział Kościoła od państwa, polityka socjalna PiS – to wszystko budzi emocje, więc lepiej się nie wypowiadać. Z jednej strony – mądre podejście. Nie ma człowieka, który może znać się na wszystkim, więc czasem po prostu lepiej pomilczeć. Z drugiej – nie trzeba wielkiej wiedzy, by mieć jakieś poglądy. Oczywiście, merytoryka to silny fundament pod własny światopogląd, ale można go mieć i bez niej. Dajmy na to, kwestia rozdziału Kościoła od państwa – żeby się na ten temat wypowiadać w całkiem mądry sposób, nie trzeba obudzonym o trzeciej w nocy recytować konkordat niczym inwokację. Wycofanie się z pewnych tematów przez Kołodziejczaka z jednej strony jest zrozumiałe, ale z drugiej – jasna deklaracja pozwoliłaby mu na uwiarygodnienie się.
Polityk spalony
Kołodziejczak jednak nigdy się nie uwiarygodnił i przegapił już chyba na to szansę. Próbował szczęścia solo, założył partię Prawda, która w wyborach w 2019 roku miała uzyskać wynik dwucyfrowy. Ambitnie, prawda? Prowadził rozmowy koalicyjne z Konfederacją, ale nieudane. Podstawę miała stanowić różnorodność elektoratu. Rolnicy, przedsiębiorcy, pracownicy korporacji, ruchy miejskie – Prawda miała być przestrzenią do ich integracji i pracy nad wspólnymi postulatami. Prawda nie dotrwała jednak nawet do wyborów, w których miała uzyskać tak spektakularny wynik.
Troszeczkę zawiodłem się na niektórych osobach. Nieprzypadkowo mówi się w Polsce źle o polityce, bo kojarzy się z ludźmi, którzy źle do niej podchodzą. Nie chcę robić z siebie ofiary, ale ja i mój zespół mamy taką cechę, która dla wielu jest niewygodna: bardzo szybko potrafimy przeczytać zamiary innych osób czy grup względem nas. Przeczytaliśmy szybko zamiary pewnych osób, ale i tak za późno. I trzeba było wygasić projekt przed wyborami, by uniknąć dalszych konsekwencji. To jest w ogóle duży temat, bo to obnaża słabość polskiej polityki. – opowiada Michał Kołodziejczak w wywiadzie z Tomaszem Sawczukiem dla Kultury Liberalnej.
To, co stało się z Prawdą, idealnie obrazuje całą karierę polityczną Kołodziejczaka. Gdy powoli zaczynał jakiś projekt, współpracę, orientował się, że idzie w złym kierunku, próbował się zawrócić tak, by nikt go nie zauważył, jednak próby dyskrecji w poruszaniu się na scenie politycznej w wykonaniu Kołodziejczaka wyglądały komicznie.
Gorzki smak zwycięstwa
Skończyło się w Koalicji Obywatelskiej, która raczej nie cieszy się zbyt dużym poparciem rolników. Mówili, że układ Agrounia – KO brzmi idealnie. Bo partia Tuska na spokojnie zdobędzie elektorat w miastach, a Kołodziejczak zostanie wybrany przez wieś. Demokratyczny blok wygrał z PiS-em, ale ciężko ocenić czy wkład lidera Agrounii miał większe znaczenie w odniesionej victorii. Kołodziejczak to człowiek zupełnie spoza świata wyborców KO. Może gdyby odważniej wypowiadał się na główne tematy światopoglądowe, byłby dużo bardziej lubiany. Gdy poszedł do wyborów ramię w ramię z Tuskiem, więcej stracił swoich stałych sympatyków. Przyjął stanowisko wiceministra rolnictwa. Rok w rok na protestach był przy rolnikach. Gdy przyszedł ten największy, znalazł się po drugiej stronie barykady. Można dużo mówić, że protest rolników dotyczy ukraińskiego zboża i Unii Europejskiej, ale widać, że to marsz rozczarowania całą klasą polityczną i każdy, kto jest na Wiejskiej, a nie w ciągniku czy traktorze jest przeciwnikiem protestujących.
Krucha przyszłość Kołodziejczaka
Idąc do polityki, chce się jednak zdobyć władzę. Kołodziejczak dostał czego, chciał, zrealizował swój cel. To chyba jedno z bardziej gorzkich zwycięstw w ostatnich latach na polskiej scenie politycznej i całkiem ulotnych. Jeżeli mobilizacja rolników nie spadnie i będą mieli siłę na dalszą partycypację obywatelską, kontrolowanie władz, a resort rolnictwa temu nie sprosta – Kołodziejczak będzie mógł się zadowolić jedynie naklejkami z czerwono-białymi serduszkami.
Fot. Nagłówka: Strona Michała Kołodziejczaka na Facebooku
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.