Syria znów pojawiła się w nagłówkach wszystkich portali informacyjnych. 8 grudnia upadł reżim Baszara Al-Assada, który rządził tym krajem przez ostatnie dwadzieścia cztery lata. Błyskawiczna ofensywa opozycyjnych bojówek, zajęcie Aleppo, Homs i innych kluczowych miast była szokiem dla wielu zagranicznych komentatorów. Co stało się w Syrii i jak wpłynie to na świat? Dlaczego sytuacja jest tak skomplikowana? Czy ludzie nad Eufratem wreszcie będą wolni?
Nowa ofensywa w Syrii
27 listopada rozpoczęła się ofensywa sił Hay’yat Tahrir al-Sham przeciwko syryjskim wojskom rządowym w północnej prowincji Idlib. Jest ona od dawna kontrolowana przez wspomnianą koalicję, nazywaną w skrócie HTS. To zbrojne ramię Syryjskiego Rządu Ocalenia, emigracyjnej formacji kontrolowanej przez Turcję.
Użyłem słowa koalicja, ponieważ w warunkach syryjskiej wojny domowej niezwykle rzadko mówimy o zwartych formacjach. Częściej są to autonomiczne oddziały bojowników, zawierające krótsze lub dłuższe sojusze. Drugą sytuacją jest wchłonięcie słabszych formacji przez silniejszych. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku HTS, kiedy to objęła swoim sztandarem komórki innych organizacji.
Bojownicy HTS przerwali „linię graniczną” ustanowioną w 2020 roku na mocy porozumienia Rosja-Turcja. Skąd te dwa kraje? Ponieważ Moskwa od początku wspierała reżim Assada, a Turcja z kolei – syryjskich rebeliantów. Cztery lata temu zawarły zawieszenie broni, de facto biorąc za geopolitycznych zakładników rząd w Damaszku z jednej i rebeliantów z drugiej. Na mocy tej ugody północna część Syrii miała pozostać pod kontrolą wspieranych przez Ankarę rebeliantów, resztę kraju w większym lub mniejszym stopniu kontrolował Damaszek.
Rebelianci uderzyli w trzech miejscach, wchodząc na kilkadziesiąt kilometrów w głąb pozycji rządowych. Finalnie przecięli trasę Aleppo-Damaszek, która jest najważniejszą arterią komunikacyjną w kraju. Kto trzyma władzę nad autostradą, ten trzyma władzę nad Syrią.
1 grudnia, praktycznie z marszu, zajęto Aleppo, symbol wojny domowej. Siły rządowej wycofywały się, jedynie okazjonalnie wchodząc w starcie z dżihadystami. 5 lub 6 grudnia padła Hama. Następnego dnia rebelianci z dwóch stron zaczęli atakować Homs, ostatnie duże miasto na drodze do Damaszku.
Także na południu lokalne społeczności sunnitów i druzów sięgnęły po broń. Podobnie jak na północy, także tam armia syryjska nie stawiała oporu, wycofując się i zostawiając ogromne ilości sprzętu.
W 11 dni z Idlib do Damaszku
7 grudnia rebelianci otoczyli stolicę kraju i zaczęli wchodzić do miasta. Równocześnie z innych regionów kraju nadchodziły wieści, że mieszkańcy występują przeciwko siłom rządowym, obalają pomniki Assada i linczują urzędników. Internet zalała fala filmików, które nie nadają się dla ludzi o słabych nerwach.
Kilkanaście godzin wcześniej mogliśmy obserwować wyścig o stolicę. Od północy i południa ciągnęły siły pod sztandarem HTS, od wschodu – wspierane przez Amerykanów oddziały Syryjskich Sił Demokratycznych. Finalnie stolicę zajęły siły Hay’yat Tahrir al-Sham. Bardzo szybko ich lider, Abu Muhammad al-Dżaulani ogłosił powstanie nowego rządu z premierem Mohammadem Al-Bashirem na czele. Al-Bashir już wcześniej pełnił urząd premiera w Rządzie Ocalenia Syrii, kierującym prowincją Idlib. To właśnie ta prowincja przez ostatnie lata była pod kontrolą islamskich rebeliantów, nad którymi protektorat sprawowała Ankara.
Rząd z Idlibu był przygotowany, żeby przejąć władzę nad kolejnymi regionami Syrii, jednak chyba nawet tam nie spodziewano się, że Assad upadnie tak szybko. Najnowsze doniesienia mówią, że także pozostałe kluczowe stanowiska obejmują ludzie, zarządzający wcześniej prowincją Idlib.
Syria na górze i na dole
Władza wyciąga, póki co, oliwną gałązkę zarówno do byłych urzędników Assada, chrześcijan, jak i Kurdów. Al-Dżulani prezentuje się jako racjonalny lider wszystkich Syryjczyków, chcąc uspokoić zarówno sytuację wewnętrzną, jak i przekonać zagranicę do uznania nowego rządu syryjskiego.
Pamiętać należy, że Syria jest państwem plemiennym, prawdziwą mozaiką etniczną i religijną. Większość stanowią sunnici, jednak rządzący aż do teraz klan Assadów był alawicki. Alawizm to grupa religijna, wywodząca się z szyizmu. Dość powiedzieć, że obalony prezydent Syrii brutalnie rozprawiał się jednakowo z szyitami, sunnitami czy chrześcijanami. Religia nie jest tam powodem walk, raczej ich usprawiedliwieniem. Skalą upadku Assada niech będzie fakt, że nawet w zdominowanych przez alawitów miastach, ludzie masowo wychodzili na ulicę, obalać pomniki władzy.
Sam Baszar al-Assad wraz z żoną uciekł do Rosji, gdzie otrzymał azyl polityczny. Kilkanaście godzin wcześniej debatowano nad jego losem. Jedni twierdzili, że został w Damaszku i próbuje desperacko zorganizować obronę, inni, że jego samolot został zestrzelony, a on sam zginął. Nie spełniły się nadzieje na pomoc ani ze strony Rosji, ani Iranu. Społeczeństwo a nawet większość armii było apatyczne, niechętne do jakiejkolwiek walki. 50 lat rządów klanu Assadów dobiegło końca.
Kim są nowi władcy Syrii?
Hay’yat Tahrir al-Sham to koalicja islamskich ugrupowań zbrojnych, wywodzących się z Al-Kaidy. Ich nazwę możemy przetłumaczyć jako Organizację Wyzwolenia Syrii lub Organizację Wyzwolenia Lewantu. Al-Sham możemy przetłumaczyć właśnie jako Syria lub Lewant. Lewant to arabskie określenie regionu obejmującego dzisiejszą Syrię, Liban, Palestynę, Izrael, Jordanię oraz turecką prowincję Hatay. W tym momencie zmienia się znaczenie, na które potencjalnie mogą powoływać się liderzy ugrupowania. Jeśli przyjmą hasło wyzwolenia i zjednoczenia Lewantu, może to oznaczać kolejne wstrząsy w regionie.
Lider HTS, znany jako Abu Muhammad al-Dżaulani, jest obecnie porównywany do prezydenta Zelenskiego lub Fidela Castro. Podobnie jak cała kolacja HTS, także i on wywodzi się ze środowisk islamistyczncyh. Na początku współpracował z Abu Bakrem al-Baghdadim, liderem tzw. Państwa Islamskiego w Iraku, a po raz pierwszy pokazał się w Syrii w 2012 roku. Założył tam Front Podboju Lewantu (Dżabhat an-Nusra), wypowiadając wojnę alawitom z klanu Assadów. Po kilku latach, w wyniku wewnętrznych sporów, HTS walczyło przez chwilę nawet z bojownikami ISIS. Wspominałem już, że Syria i syryjski konflikt są niezwykle trudne do zmapowania?
Przywódca rebeliantów tak naprawdę nazywa się Ahmad Husajn al-Szar. Jego rodzina została wygnana ze wzgórz Golan po anektowaniu ich przez Izrael w 1981 roku. Jego przydomek al-Golani lub al-Dżaulani wskazuje właśnie na wzgórza Golan. To dla Syryjczyków szczególne miejsce, symbol walki z Izraelczykami oraz obszar, gdzie ścierają się różne cywilizacje, religie i języki.
Warto zwrócić uwagę, że HTS widnieje na liście organizacji terrorystycznych, między innymi Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych. Pojawiły się jednak głosy, że po przejęciu przez nich władzy w kraju być może warto zrewidować powyższą listę. Najbliższe miesiące pokażą zarówno prawdziwą twarz nowej władzy jak i kierunek, w którym podążą rządy innych państw.
Syria – wielcy wygrani i przegrani
Wojna domowa w Syrii już dawno przestała mieć charakter wyłącznie wewnętrzny. Tamtejsze wzgórza, pustynie i miasta stały się areną zastępczych walk pomiędzy Amerykanami, Rosjanami, Izraelczykami, Turkami i Irańczykami. Dodatkowo działają tam też różne organizacje terrorystyczne. Poniżej diagram przedstawiający połączenia pomiędzy głównymi aktorami państwowymi a frakcjami wewnątrz Syrii.
Turcja
Największym wygranym ostatnich tygodni jest niewątpliwie Turcja. Relacje między Damaszkiem a Ankarą nie należały do najcieplejszych, a nowe rozdanie niesie szansę na zmianę tego stanu rzeczy. Przychylny rząd może wspomóc projekt powrotu syryjskich uchodźców, dotąd wegetujący w obozach na terytorium Turcji. Jednocześnie solą w oku prezydenta Erdogana pozostają Kurdowie i opanowane przez nich tereny przy granicy z Turcją. Już teraz kontrolowane przez nich obszary są atakowane przez proturecką Syryjską Armię Narodową. Najnowsze doniesienia mówią o koncentracji dużych sił w niedaleko miasta Kobani. Jest to główne miasto, na terytorium Syrii, kontrolowane przez Syryjskie Siły Demokratyczne (Syrian Democratic Forces – SDF), złożone w większości z Kurdów. Konflikt pomiędzy Ankarą a największą bliskowschodnia mniejszością, opisany jest w wielu filmach, książkach lub podcastach.
W momencie publikacji tego artykułu, Turcy od kilku dni ostrzeliwują miasto Kobani za pomocą ciężkiego sprzętu. Po upadku Baszara Al-Assada Turcja chce rozwiązać problem kurdyjski raz na zawsze. Plan Ankary może zakładać przejęcie kontroli nad północnym obszarem Syrii przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa. Polityka faktów dokonanych już wielokrotnie była stosowana i często skutecznie.
Rosja
Rosja z całą pewnością może być się przegrana po ostatnich wydarzeniach. Upadek Damaszku to dla nich zarówno cios wizerunkowy, jak i problem strategiczny. Rosjanie wspierali syryjskiego dyktatora od 2016 roku, bombardując zarówno pozycje rebeliantów, jak i dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego. W Syrii walczyli także najemnicy z osławionej już Grupy Wagnera. Dzięki rosyjskiej interwencji Baszar Al Assad zdołał utrzymać władze i odzyskać kontrolę nad dużą częścią kraju.
Kanały na Telegramie, powiązane z rosyjską armią, twierdzą, że kontyngent Federacji miał otrzymać rozkaz do ewakuacji z Syrii. Jeszcze przed zajęciem Damaszku przez rebeliantów, okręty Floty Czarnomorskiej opuściły port. Wszystkie oddziały mają szykować się do opuszczenia baz w Tartus oraz Chmejmim. Doniesienia te miał potwierdzić ukraiński wywiad wojskowy.
Iran
Teheran, drugi filar rządów Assada, również ma twardy orzech do zgryzienia. Dla Irańczyków Syria była strategicznym partnerem i jednym z filarów tzw. Osi Oporu. Oś Oporu to określenie koalicji antyizraelskiej, w skład której wchodzą Hezbollah, Hamas i jemeńscy Huti, wspierani przez Iran i do niedawna przez Syrię. Teraz, po upadku Damaszku, sytuacja skomplikowała się. Irańskie bojówki nie mają już bezpiecznego kanału transferowego do granicy z Izraelem. Sam prestiż Teheranu i koncepcja jednolitej Osi Oporu także legła w gruzach. Syria to dla Teheranu także głębia strategiczna, przedpole, na którym mogą walczyć z przeciwnikiem, zamiast we własnym kraju. Takie pojmowanie sytuacji potwierdzały nie tylko słowa ajatollaha Chamenei i dowódców wojskowych, ale także konkretne czyny, na czele z ofensywą w pobliżu miasta Aleppo w 2016 roku.
Izrael
Upadek Assada to dla Benjamina Netanjahu czynnik sprzyjający oraz kolejne wyzwanie. Jak wspomniałem w poprzednim akapicie, Iran nie ma już bezpośredniego dostępu do Izraela. Jednak Tel Aviv obawia się, że nowy rząd w Damaszku przyjmie kurs antyizraelski, co otworzy kolejny front, po Strefie Gazy i Libanie.
Z tego też powodu izraelskie lotnictwo niszczy składy amunicji i bazy wojskowe przy granicy z Syrią. Żołnierze IDF zajęli także obszary przygraniczne, na czele ze strategiczną górą Hermon, oddaloną jedynie o 40 kilometrów od Damaszku.
To porozumienie już nie istnieje: syryjskie wojsko opuściło swoje pozycje – odpowiedział premier Izraela na krytykę ze strony Arabii Saudyjskiej i Egiptu. Mowa tutaj o porozumieniu z 1973 roku, określającym Wzgórza Golan jako strefę buforową pomiędzy Syrią a Izraelem.
W połowie grudnia w internecie zaczęły również krążyć informacje, że Druzowie (jedna z mniejszości religijnych) mieli poprosić Izrael o włączenie ich miejscowości do tego państwa po zajęciu Wzgórz Golan. Kilka dni później starszyzna z miasta Hader opublikowała oficjalne pismo, w którym stwierdzają, że są częścią Syrii, a wezwanie do aneksji było jedynie jednostkowym pomysłem.
Syria i świat pyta: co dalej?
Usunięcie Baszara Al-Assada utworzyło kolejny wysoce niestabilny obszar na Bliskim Wschodzie. Już teraz widać, że głowę próbują podnosić różnej maści radykałowie, bombardowani głównie przez Amerykanów. Al-Dżulani kreuje się na polityka zdroworozsądkowego, chcącego zaprowadzić pokój i stabilność, a nie atakować sąsiadów. Co prawda HTS jest organizacją fundamentalistyczną, jednak odżegnuje się od dawnych związków z Al-Kaidą i islamem w jego najradykalniejszej wersji.
Od kiedy opadł kurz po uciekającym dyktatorze, trwa wewnętrzna i międzynarodowa partia szachów. Tworzą się nowe układy, omawiane są nowe sojusze. Na ten moment, jedyne co możemy zrobić to obserwować, czy rezydujący w Damaszku ludzie okażą się lepsi niż Assad. I czy zwykli mieszkańcy Syrii też tak myślą.
Fot.nagłówka: Bartosz Krawiec/Gazeta Kongresy
O autorze
Student kierunku Bezpieczeństwo Międzynarodowe i Dyplomacja.
Chce pisać o świecie i o ludziach, którzy go tworzą.
Prywatnie mól książkowy, koneser herbat oraz wielbiciel dalekich i bliskich podróży.