Polskie szkolnictwo przez ostatnie lata nie miało łatwo. Najpierw w 2006 roku Ministrem Edukacji Narodowej został Roman Giertych, którego największym sukcesem było zmobilizowanie uczniów i studentów do podjęcia inicjatywy „Giertych musi odejść”. Następnie nastąpiło kilka lat stagnacji bez większych zmian za rządów PO-PSL, aż w końcu w 2017 minister Anna Zalewska zdecydowała przeprowadzić reformę likwidującą gimnazja. Potem nastąpiła pandemia, w której rozwoju nie przeszkadzały przepełnione szkoły średnie. Zanim polska oświata poradziła sobie z covidem i reformą Zalewskiej, pojawiła się nowa komplikacja – Ministrem Edukacji i Nauki został Przemysław Czarnek. Ponieważ kilka dni temu mieliśmy rocznicę jego nominacji, warto podsumować ten niewątpliwie ciekawy rok jego działalności.
1. Homofobia
Tutaj minister Czarnek dał się już poznać przed nominacją. Podczas płomiennej tyrady w studiu TVP Info zdążył stwierdzić, że osoby LGBT nie są równe „ludziom normalnym”, a także że powinniśmy przestać słuchać „idiotyzmów o prawach człowieka”. Na tym jednak nie kończą się wypowiedzi ministra. Czarnek zdążył stwierdzić, że osoby LGBT to dewianci. Podczas spotkania z Młodzieżowym Forum LGBT+ padły hasła o tym, że ideologia LGBT (dalej nie wiadomo, czym ma ona być) chce zniszczyć chrześcijaństwo, a także że zagraża rodzinie i Polsce. Ponadto minister podkreślił, że nie rozumie, jakie problemy w polskiej szkole mogą mieć osoby LGBT i stanowczo zakazał interesowania się jakimikolwiek orientacjami. Te słowa ministra wydają się jeszcze straszniejsze, jeśli pomyśli się, że 70% młodych osób nieheteronormatywnych ma myśli samobójcze.
2. Seksizm
Kolejną grupą, która musi znosić niezbyt przemyślane wypowiedzi ministra Czarnka, są dziewczęta. Świeżo po uzyskaniu mandatu poselskiego na konferencji skrytykował fakt, że kobiety niekoniecznie chcą mieć dziecko przed trzydziestym rokiem życia i poinformował je, że zostały stworzone głównie do rodzenia dzieci. Ponadto Czarnek stwierdził, że za pomocą lekcji wf-u będzie walczyć z plagą otyłości. Jest to jak najbardziej słuszna inicjatywa, szkoda tylko, że lekcje te mają być głównie dla dziewczynek, gdyż zdaniem pana ministra to one mają problem z otyłością. Jeśli natomiast przyjrzeć się danym, to widać, że większy problem jest u chłopców. Furorę zrobiło też wspomniane w priorytetach polityki oświatowej na rok szkolny 2020/21 „ugruntowanie cnót niewieścich”. Co prawda, są to słowa doradcy Czarnka, ale ten szybko zgodził się, że jest to ważne zagadnienie. Pierwsze efekty już widać, chociażby po tym, że w niektórych pomorskich szkołach dziewczynki muszą zakrywać ciało, żeby nie kusić chłopców. Czyli, jak się okazuje, cnoty niewieście to po prostu victim blaiming.
3. Siłowe wciskanie treści kościelnych do szkoły
Pomimo że uczniowie mają wyraźnie dość wciskania im na siłę religii do szkół (liczne memy z papieżem, fala wypisywania się z lekcji religii), minister Czarnek uznał, że dodanie jeszcze więcej tego typu treści na pewno odwróci ten trend. O ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć dodanie do spisu lektur tekstów Jana Pawła II, bo przy pewnej dozie dobrej woli można uznać, że jego dzieła są pewnym dorobkiem kulturowym, to już nauka ekonomii na podstawie nauczania papieża wydaje się absurdem. Czarnek otworzył również pilotażowy cykl wycieczek szlakiem kardynała Wyszyńskiego. Jedno jest pewne: dzięki panu ministrowi laicyzacja wśród polskiej młodzieży nastąpi znacznie szybciej niż na zachodzie.
4. Lekceważenie pandemii
Na przełomie stycznia i lutego minister Czarnek zaczął powtarzać, że już wkrótce otworzy szkoły. Nawet część klas udało mu się wysłać do nauki, ale skończyło się to trzecią falą pandemii. Pan minister jednak nie poddawał się i, pomimo sporej liczby zakażeń, mniej więcej co tydzień ogłaszał, że już wkrótce otworzy szkoły. Udało mu się to w pełni zrealizować dopiero w czerwcu. Jednak Czarnek nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Tak też widząc, że nadchodzi czwarta fala pandemii, ciągle idzie w zaparte, twierdząc, że nie ma większego zagrożenia i na pewno nie będzie potrzeby zamknięcia szkół. Pomijając fakt, że rzeczywistość często twardo weryfikuje tego typu wypowiedzi przedstawicieli obozu rządzącego, to takie słowa zachęcają innych obywateli do lekceważenia pandemii. Pan minister dał się poznać również jako przeciwnik „segregacji sanitarnej”, czyli sytuacji, w której osoby zaszczepione nie ponoszą odpowiedzialności za tych, którzy nie chcą się zaszczepić.
5. Niekompetencja
Zanim Przemysław Czarnek został Ministrem Edukacji i Nauki, jego aktywność polityczna nie miała wiele wspólnego z oświatą. Nie zasiadał w sejmowej komisji edukacji, nie ma doświadczenia dydaktycznego i nie poruszał tematu szkolnictwa w żadnym swoim wystąpieniu. Chociaż jestem daleki od twierdzenia, że ministrem edukacji powinien być nauczyciel, to jednak przydałoby się, żeby w tak trudnym momencie dla naszego szkolnictwa tę zaszczytną funkcję pełnił ktoś mający minimalne pojęcie o jego funkcjonowaniu, z wizją na zmiany w nim. Niewątpliwie Czarnek takowego pojęcia nie posiada, a jego koncepcja szkoły pozostawia wiele do życzenia.
6. Lex Czarnek
Lex Czarnek to nowelizacja prawa oświatowego planowana przez MEiN. Projekt zakłada zwiększenie roli kuratorów i pomniejszenie znaczenia samorządów przy zarządzaniu placówkami oświatowymi. Przede wszystkim kuratorzy będą mieli wyższą wagę głosu przy wyborze dyrektora, a także dostaną możliwość jego odwołania, jeśli ten nie wykona zaleceń kuratorium. Ocena wypełnienia tych wymogów będzie uznaniowa, a nowelizacja nie przewiduje możliwości odwołania się od takiej decyzji. Sprawi to, że nominacje będą upolitycznione. Ponadto projekt ogranicza autonomię szkół – żeby móc zorganizować lekcje z podmiotem zewnętrznym, będzie trzeba wysłać wszystkie materiały i nazwiska osób prowadzących takie zajęcia do kuratoriów na dwa miesiące przed ich terminem. Zmiany te robią się jeszcze bardziej niepokojące, kiedy przyjrzy się, kto stoi na czele kuratoriów. Idealnym przykładem może być znana na całą Polskę małopolska kurator Barbara Nowak
7. Arogancja wobec protestujących
Minister Czarnek przez cały okres swojego urzędowania przyzwyczaił nas do traktowania z pogardą tych, którzy nie zgadzają się z nim we wszystkim. Wystarczy tutaj wspomnieć słynne take it easy, które było jedynym komentarzem do uczniów obawiających się powrotu do szkół w pandemii. Ponadto uznał, że młodzi protestujący w ramach akcji „CzarnekOUT” są wykorzystywani i sugerował, że nie mają własnych opinii. Również nauczycieli Przemysław Czarnek traktuje z góry. Falę protestów, spowodowanych propozycją ministerstwa zwiększającą pensum dla nauczycieli, skomentował słowami, że właściwie nie rozumie ich oburzenia. Istotne jest, że zmiany, które proponuje minister, to wyższa pensja, ale przy znacznie zwiększonej ilość godzin lekcyjnych, co może doprowadzić do zwolnień w szkołach.
Najlepszym podsumowaniem rocznej działalności Czarnka będzie to, że jest ona tylko głośna, nieniosąca za sobą żadnych pozytywnych i konkretnych zmian. Oczywiście minister pokazał, że zupełnie nie ma pomysłu na polską szkołę. Pozostaje tylko cieszyć się, że nie wziął jeszcze wzorców z przeszłości i nie wpadł na pomysł mundurków szkolnych. Szkoda tylko, że jego kadencja najbardziej odbije się na poszkodowanych już przez reformę Anny Zalewskiej uczniach.
Artykuł jest tekstem publicystycznym – zawiera subiektywne zdanie autora.
O autorze
Uczeń III klasy o profilu prawniczym w V LO w Krakowie, członek zarządu oddziału krakowskiego OFM, pasjonat polskiej polityki, tenisista, ale tylko rekreacyjnie, miłośnik dobrego kryminału, liberał