Trochę historii
Obecnie najgorętszym tematem w polskich mediach jest sytuacja afgańskich migrantów, którzy koczują na granicy polsko-białoruskiej po stronie wschodniej, niedaleko Usnarza Górnego. Znajduje się tam około 24 obywateli Afganistanu – państwa, w którym władzę 15 sierpnia 2021 r. przejęli Talibowie, fundamentalistyczne ugrupowanie islamistyczne. Po dojściu do władzy przez Talibów wielu Afgańczyków ucieka z kraju. Niestety, w tym gronie znajdują się czołowe postacie afgańskiej polityki, jedną z nich jest prezydent Afganistanu Aszraf Ghani.
„Ghani uciekł. Armia afgańska upadła. Siły amerykańskie szykują się do urlopu. Ale tysiące przywódców afgańskiego społeczeństwa obywatelskiego – na emigracji i w kraju – nie poddało się. Ich walka będzie długa, mierzona być może dziesięcioleciami. Ale nie opuszczają swojego kraju. Jeszcze nie”. – stwierdził Michael McFaul.
„Wyjaśnienie: Zgodnie z konstytucją Afganistanu, w przypadku nieobecności, ucieczki, rezygnacji lub śmierci prezydenta FVP staje się opiekunem prezydentury. Obecnie przebywam w moim kraju i jestem prawowitym opiekunem prezydentury. Docieram do wszystkich liderów, aby uzyskać ich wsparcie i konsensus”. – przekazuje na swoim Twitterze pierwszy wiceprezydent Afganistanu Amrullah Saleh.
Ćwierć wieku temu Afganistan borykał się z problemem w postaci Talibów, którzy rozpoczęli stopniowe przejmowanie kraju wraz z islamizacją państwa. Już we wrześniu 1996 r. Talibowie ogłosili powstanie Islamskiego Emiratu Afganistanu, który nie został ochoczo przyjęty przez narody świata, szczególnie przez domniemania, jakoby Afganistan był „domem” dla członków Al-Ka’idy. Po zamachach przeprowadzanych przez Afgańczyków, w tym na World Trade Center i Pentagon, na przełomie 2001 i 2002 roku doszło do szeroko zakrojonych działań zbrojnych, które podejmowały kroki takie jak bombardowanie celów strategicznych oraz bezpośredni atak lądowy. Po tych wydarzeniach miała miejsce stabilizacja regionu rozpoczęta poprzez przybycie kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy sił pokojowych pod dowództwem NATO, a także objęcie władzy przez prezydenta Hamida Karzaj, który rządził nowopowstałą Islamską Republiką Afganistanu.
Obecnie sytuacja ponownie wymknęła się spod kontroli i odrodzone ugrupowanie Talibów doszło do władzy, co przeraża dużą część Afganów i Afganek z racji na fundamentalistyczne, a zarazem radykalne, podejście do wielu sfer życia. Przejawem tak skrajnej polityki są wydarzenia z marca 2001 r., kiedy to Talibowie zniszczyli 2 monumentalne posągi Buddy w Bamianie ogniem artyleryjskim wraz z użyciem materiałów wybuchowych. Przedsięwzięcie Talibów nie pozostawiło większych złudzeń obywatelom ówczesnego Afganistanu co do tego, jak będzie wyglądać ich życie sakralne przez najbliższe lata.
Niestety możemy się tylko domyślać, do czego doprowadzą tym razem Talibowie, jaką poprowadzą politykę, w jaką stronę zmierza Afganistan, co stanie się ze wszystkimi osobami, które współpracowały z wrogami Talibów, a także co wniesie do polityki zagranicznej Islamski Emirat Afganistanu.
Kim są osoby koczujące na granicy według prawa?
Osoby znajdujące się na omawianej granicy należy, zgodnie z Ustawą z dnia 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach, opisywać mianem cudzoziemców, którzy wyrażają wolę ubiegania się o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce.
Jednak co mówi prawo europejskie, a przede wszystkim polskie, na temat cudzoziemców z państw trzecich, które nie należą do wspólnoty europejskiej czy strefy Schengen?
Zacznijmy zatem od podstawy prawnej w Polsce. Ustawą odpowiednią do niniejszej akcji jest Ustawa z dnia 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach, a konkretniej art. 23 – w sytuacji, gdy polską granicę chce przekroczyć cudzoziemiec, jest on zobowiązany posiadać „ważny dokument podróży, ważną wizę lub inny ważny dokument uprawniający go do wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i do pobytu na tym terytorium, jeżeli są wymagane; 3) zezwolenie na wjazd do innego państwa lub zezwolenie na pobyt w innym państwie, jeżeli zezwolenia takie są wymagane w przypadku przejazdu tranzytem”. Cudzoziemcom nieposiadającym jakiegokolwiek z powyższych dokumentów na podstawie art. 28 ust. 1 odmawia się wjazdu na terytorium RP oprócz sytuacji z art. 28 ust. 2 pkt 2b, według którego przepisu ust. 1 nie stosuje się do cudzoziemca, który złożył wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej. Cudzoziemiec jest w takich okolicznościach zwolniony z obowiązku posiadania dokumentów, które uwarunkowałyby wjazd na teren Rzeczpospolitej.
Prawo europejskie odnosi się do cudzoziemców z państw nieczłonkowskich w nieco bardziej przystępny sposób. Oczywiście wstępnie zaznacza ono, że brak kontroli na granicach wewnętrznych to przywilej należący do państw wspólnoty europejskiej, jednakże w tym samym artykule TFUE zaznaczono, iż wspólnota dąży do rozwoju wspólnej polityki w dziedzinie azylu i imigracji opartej na solidarności między państwami członkowskimi i sprawiedliwej wobec obywateli państw trzecich.
Przechodząc dalej, art. 78 stanowi, że jednym ze środków dotyczących wspólnego europejskiego systemu azylowego jest jednolity status ochrony uzupełniającej dla obywateli państw trzecich, którzy, nie uzyskawszy azylu europejskiego, wymagają międzynarodowej ochrony.
Kolejnym dokumentem, który wspiera politykę azylową, jest Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz zawarty w niej art. 18 o nazwie „Prawo do azylu”. Gwarantuje on uzyskanie prawa do azylu na podstawie Konwencji dotyczącej statusu uchodźców z 1951 r.
Więc w czym problem?
Otóż sprawa nie jest tak prosta, jak mogłoby się to wydawać. Strona białoruska wypiera się jakiejkolwiek odpowiedzialności za cudzoziemców, w tym utrzymywania ich na terenie swojego państwa. Innymi słowy, nie pozwala im na powrót w głąb Białorusi i otacza garstkę koczowników, którzy przy każdej próbie powrotu czy przedostania się do punktu granicznego z Polską spotykają się ze strzałami ostrzegawczymi oddanymi przez białoruskich pograniczników. Natomiast ze strony polskiej nie mogą oni liczyć na ugodowe przeprowadzenie przez granicę do najbliższego punktu kontroli granicznej, ponieważ wiązałoby się to z naruszeniem obecnych regulacji ws. przekraczania polskiej granicy w przypadku przejścia do niego od strony polskiej, a także rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z dnia 20 sierpnia 2021 r. poz. 1536, które stanowi, iż osoby nienależące do opisanych w § 3 ust. 2 rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z dnia 13 marca 2020 r. poz. 435 poucza się o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Praktycznie, ten przepis uniemożliwia cudzoziemcom powzięcia jakichkolwiek działań ku złożeniu wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej oraz zmusza ich do czekania na dalszy rozwój wydarzeń, w co najmniej złych warunkach z racji na zbliżające się ochłodzenie pogody.
Czy Polska musi przyjąć cudzoziemców?
W obecnej perspektywie – nie. Głównym powodem jest niezłożenie wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej. Jednakże warto spojrzeć na tę sprawę z szerszej perspektywy. Załóżmy, że władze białoruskie zezwoliłyby na przeprowadzenie cudzoziemców do polskiej placówki granicznej. W takim stanie rzeczy mieliby oni możliwość złożenia wniosków o udzielenie ochrony. Gdyby doszło do takiej sytuacji, Polska nie miałaby większych możliwości polemizowania w tej sprawie z racji na wcześniej przytoczony przepis prawa, czyli art. 28 ust. 2 pkt 2b Ustawy o cudzoziemcach. Ponadto w Polsce stosowana jest zasada „non-refoulement”, która stanowi, że osoby, której odmówiono statusu uchodźcy, nie wolno deportować do kraju, w którym groziłoby jej niebezpieczeństwo prześladowania. Zasada ta została szczegółowo opisana w Konwencji dotyczącej statusu uchodźców, sporządzonej w Genewie 28 lipca 1951 r. w następującym brzmieniu:
„Żadne Umawiające się Państwo nie wydali lub nie zawróci w żaden sposób uchodźcy do granicy terytoriów, gdzie jego życiu lub wolności zagrażałoby niebezpieczeństwo ze względu na jego rasę, religię, obywatelstwo, przynależność do określonej grupy społecznej lub przekonania polityczne”.
Co, jeśli zostaną stworzone możliwości dla cudzoziemców w sprawie złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej?
Załóżmy następujący scenariusz: strona białoruska pozwala na przemieszczenie się grupy cudzoziemców do najbliższego punktu granicznego, który znajduje się około 25 km w linii prostej od obecnego obozowiska cudzoziemców. W takiej sytuacji czekałby ich nieprzerwany blisko sześciogodzinny marsz, po którym mogliby złożyć wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej poprzez zgłoszenie się do właściwego organu Straży Granicznej.
Podczas składania wniosku dzieci, małżonek/ka również muszą być przy osobie składającej go. Wszelkie informacje zostałyby zapisane w oparciu o rozmowę cudzoziemca z funkcjonariuszem Straży Granicznej, następnie zostałyby pobrane odcisków palców, przeprowadzone badania lekarskie, zabiegi sanitarne, fotografowanie oraz przesłuchanie w celu uzyskania niezbędnych do omówienia faktów, istotnych do podjęcia decyzji w sprawie wniosku. Cała formalność trwałaby od jednego do dwóch dni. Po niej nastąpiłby czas na analizę dowodów i okoliczności przedstawionych przez cudzoziemca, wedle których był zmuszony uciec z własnego kraju i ubiegać się o ochronę międzynarodową w innym państwie.
Warto wspomnieć, iż aby uznać, że dany cudzoziemiec może doznać prześladowań we własnym kraju, po powrocie jego dowody i widoczna sytuacja muszą wskazywać na możliwość prześladowań z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej.
Nie oznacza to ekspresowego i stuprocentowego przyjęcia wniosku. Każdy wniosek uchodźczy jest brany pod uwagę personalnie, tj. odpowiedni organ Straży Granicznej może nie uznać wniosku i dowodów podanych przez osobę i odmówić jej wydania wniosku uchodźczego. W takiej sytuacji orzeka się o ewentualnym przyznaniu ochrony uzupełniającej, która również pozwala na prawo pobytu na terytorium RP. Jednakże muszą pojawić się przesłanki, według których powrót do kraju pochodzenia cudzoziemca może skutkować doznaniem poważnej krzywdy poprzez:
„– orzeczenie kary śmierci lub egzekucję;
– tortury, nieludzkie lub poniżające traktowanie;
– poważne i zindywidualizowane zagrożenie dla życia lub zdrowia, wynikające z powszechnego stosowania przemocy wobec ludności cywilnej w sytuacji wewnętrznego lub międzynarodowego konfliktu zbrojnego”.
Zasadność wniosku o udzielenie ochrony uzupełniającej jest sprawdzana na podstawie kryteriów oraz dowodów, jakich użył cudzoziemiec przy składaniu wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. Chęć wydania takiego dokumentu wiąże się ze skontaktowaniem ze służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Jeśli jednak wniosek zostanie ponownie oddalony, cudzoziemiec ma prawo do odwołania się od decyzji do Rady do Spraw Uchodźców oraz do wystosowania skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Czas na dygresję…
Czy rzeczywiście w takiej sprawie warto kierować swoje myślenie wyłącznie prawem? I tak, i nie. Początkowo, tak, gdyż w pewnym stopniu jest to niezmiernie ważne dla dobra państwa, szczególnie, gdy mówimy o jego bezpieczeństwie, chociażby patrząc przez pryzmat ryzyka, które wiązałoby się z przyjęciem osób, o których praktycznie nic nie wiemy. W takim przypadku musieliby oni przejść wszelkie sprawy formalne, które mogłyby pomóc wykluczyć domniemania na temat niebezpieczeństwa, jakie może stworzyć przybyły cudzoziemiec.
Z drugiej strony tak, jesteśmy w położeniu, w którym prawo jest przekładane ponad zdrowie ludzi, istot, które różnią się od nas w tak marginalny sposób. Można nazwać tę sytuację wadą systemu pod nazwą państwa prawa, które ogranicza nas, w można by pomyśleć bezkompromisowej okoliczności, która aż woła, by pomóc Afgańczykom, którym w ciągu chwili osunął się grunt pod nogami i zmuszeni są do łapania najbliższej deski ratunku, którą moglibyśmy osobiście im podać.
Jak można zauważyć, takie incydenty są bezprecedensowe, co zdecydowanie utrudnia podjęcie jakiejkolwiek decyzji. Przeprowadzenie owych cudzoziemców przez terytorium Polski wiązałoby się ze złamaniem prawa. Jednakże należy się zastanowić, czy złamanie go w takim przypadku byłoby czymś pejoratywnym, czy może pozytywnym moralnie i co należałoby realnie z tym zrobić.
O autorze
Młody aktywista, absolwent Warszawskiej Akademii Młodych Liderów oraz lider projektów. Pasjonat prawa oraz działania społecznego. Jego celem jest szerzenie świadomości o społeczeństwie obywatelskim, a także możliwościach działania przez młodych. W wolnym czasie uwielbia czytać literaturę kryminalną i poznawać nowe osoby.