Przejdź do treści

„Król darknetu” – recenzja na wakacje

Nieznana historia cyber przestępcy

W 2011 roku bezrobotny absolwent fizyki Ross Ulbricht zrealizował swój, wypływający z libertariańskich ideałów, pomysł na internetowy sklep, w którym nie obowiązywałyby zasady ustalone przez państwowe instytucje. Miejsce, gdzie każdy, kto chce, mógłby kupić narkotyki, broń, fałszywe dokumenty czy truciznę. Nazwał go „Silk Road” (z ang. „jedwabny szlak”) w uznaniu dla historycznego szlaku handlowego łączącego Chiny ze światem zachodnim. Przez lata ten młody cyberprzestępca był jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie.

Myślę, że nie będzie zbyt kontrowersyjne powiedzenie, że Silk Road nie jest szerzej znaną nazwą w Polsce. Niezwykła historia jednego z najbardziej skomplikowanych i porywających cyberśledztw ostatnich dekad nie przebiła się do szerokiej świadomości, być może dlatego, że na pierwszy rzut oka jest to bardzo mało spektakularna historia. Wydawać by się mogło, że trudno zafascynować się opowieścią o Amazonie z narkotykami.

Wydany przez Wydawnictwo Czarne w 2020 roku reportaż Nicka Biltona „Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę” udowadnia, że ostatnie zdanie nie mogło być bardziej mylące. „Króla darknetu” czyta się jak oszałamiającą powieść. Autor wykonał koronkową robotę, szukając najdrobniejszych szczegółów tej historii (łącznie ze sprawdzaniem w archiwach meteorologicznych pogody w miejscach wydarzeń). Odkładając tę książkę, miałem wrażenie, że dawno nie przeczytałem powieści, która wciągnęłaby mnie tak bardzo, jak ten reportaż.

Cała konstrukcja książki oparta jest na czterech historiach: wspomnianego już Ulbrichta i trzech funkcjonariuszy z różnych działów, których zadaniem jest znaleźć i złapać cyberprzestępcę wodzącego za nos rządy całego świata.

Dzięki setkom godzin rozmów zarówno z ludźmi, którzy znali Rossa, jak i z funkcjonariuszami, którzy doprowadzili do jego ujęcia, poza suchą faktografią, otrzymujemy tło osobiste tej historii. Śledczy nie są papierowymi herosami, a zwykłymi ludźmi, którzy poza robotą śledczą na drugi etat są ojcami, mężami, synami i przyjaciółmi.

Autor pozwala nam zajrzeć za kulisy słynnego poszukiwania: patrzy nie tylko na efekty śledcze, lecz także na cenę, jaką wszyscy zaangażowani w to śledztwo musieli zapłacić: jak narażali na niebezpieczeństwo swoich bliskich, rezygnowali ze spędzania z nimi czasu, poświęcając każdą wolną chwilę na schwytanie Rossa. Nasuwa się w tym miejscu pytanie, gdzie leży granica między poczuciem obowiązku i odpowiedzialności za innych a obsesją.

Opisy starć między poszczególnymi pionami amerykańskiej machiny sprawiedliwości są wciągające i chwilami wypadają zabawnie. Zawsze, gdy toczy się duże śledztwo, w grę wchodzą sława, awanse i zaszczyty. Ambicje poszczególnych uczestników wydarzeń mocno wpływają na podejmowane decyzję i często opóźniają  śledztwo (kto wie, gdyby nie urażona duma agenta, któremu nie wytłumaczono żartu i nie wpuszczono go do siedziby FBI z własnym sprzętem, być może Ross siedziałby w więzieniu pół roku wcześniej). Bardzo często napięte sytuacje generują różnice w stylach pracy: śledczy bywają biurokratycznymi służbistami, ale też skrajnymi nonkonformistycznymi indywidualistami. Mieszanka tak różnych ludzi w jednym pomieszczeniu generuje naprawdę napięte emocje.

Czarny charakter też nie jest dla czytelnika typowym antagonistą z tanią motywacją. Bilton precyzyjnie (na ile pozwalała luźna forma, na którą się zdecydował) zapoznaje czytelnika z tłem filozoficznym decyzji podejmowanych przez twórcę Silk road. W końcu sam pomysł na stronę rodził się na spotkaniach libertariańskiego klubu dyskutującego o legalizacji narkotyków.

Historia Ulbrichta to niezwykłe studium upadku moralnego. Opowieść o przemianie zbuntowanego studenta chcącego legalnie (a przynajmniej łatwo i bezpiecznie) kupować zioło i grzybki w genialnego cyberprzestępcę stojącego na czele grupy przestępczej, korumpującego policjantów, zlecającego morderstwa i tortury.

Zwłaszcza w wakacje, gdy wielu z nas poszukuje dobrej urlopowej rozrywki literackiej, „Król darknetu” będzie świetnym wyborem. Lekkie pióro, którego autorowi odmówić nie można, przyciąga uwagę czytelnika nawet przy bardziej skomplikowanych kwestiach technicznych czy kryminalistycznych. Jest to idealna lektura na wyjazd z hamakiem i książką.

O autorze

Jestem studentem prawa, pasjonuje mnie polityka, filozofia i nauka wszelaka (od ekonomii do fizyki). Poglądowo jestem klasycznym liberałem, ale mam nadzieję, że daje radę zachować obiektywizm.