Wakacje to świetny czas na spotkania i rozmowy. Nie mamy na głowie szkoły/uczelni, możemy spokojnie usiąść, rozejrzeć się, pomyśleć. Tak też zrobiłem. I bardzo tego żałuję. Patrzę na nagłówki artykułów w internecie i nie chce mi się nawet tego komentować. Rzeczywistość polityczna w Polsce 2021 to dla mnie za dużo. Jeden Minister chce uczyć dziewcząt cnót niewieścich, okazało się, że państwem można rządzić z Gmaila, szwagierka kolejnego Ministra to już nie rodzina i nepotyzmu nikt nie widzi.
Zamiast rozpisywać się o tym, jak jest źle, postanowiłem porozmawiać z innymi młodymi ludźmi. Są to osoby, które miałem okazję poznać przy różnych działaniach, zarówno za szkolnych czasów, jak i obecnie na uniwersytecie. Wszyscy prosili, bym podał tylko ich imiona – nie planują kariery politycznej, więc nie chcą zostać obiektem dyskusji politycznej. Co dla nich znaczy być Polakiem? Czy nasz kraj idzie w dobrym kierunku? Czy chcieliby coś zmienić? Czyli krótko o ich spojrzeniu na politykę. Rozmowy opatrzyłem tytułem „Dla mnie Polska to…”.
Pierwszym moim rozmówcą będzie Piotr – 18-latek, który uwielbia czytać poezję (szczególnie epoki romantyzmu) i rozwodzić się nad różnymi nurtami filozofii. Często angażuje się w różne akcje społeczne z zakresu edukacji, ekologii i kultury.
(Szymon Połeć – S.P.) Jak byś opisał Polaka?
(Piotr – P.) Polak to katolik, ale nie chodzi o to, czy co niedzielę chodzi do kościoła, ale o to, że został wychowany i w związku z tym często myśli po katolicku. Bardzo ważna więc jest rodzina, wspólnota, czyli przyjaciele. Ma on zasady, których się trzyma i jest z tego dumny. Można je złamać, ale tylko dla rodziny. Lubi cierpieć, chociaż nigdy do tego się nie przyzna. Nic tak nie jednoczy, jak ból.
(S.P.) Wpisujesz się w te ramy?
(P.) Oczywiście.
(S.P.) Czyli nepotyzm w partiach rządzących Ciebie nie rusza? W końcu politycy robią to dla dobra swoich bliskich.
(P.) To co innego. Przede wszystkim uważam, że polityk nie powinien być „zwykłym” człowiekiem.
(S.P.) O, to kiedyś coś takiego słyszałem w wywiadzie z Panem Korwin-Mikke. Polityk nigdy nie może przyznać się do błędu, bo jeśli popełnia błędy, to znaczy, że nie jest politykiem.
(P.) Hm, cieszę się, że nawet z Panem Korwinem w pewnych kwestiach mamy w miarę zgodne poglądy. Tylko on pewnie rozumie to bardzo dosłownie. Dla mnie polityk może przyznać się do błędu i nawet powinien, ale jego „nadzwyczajność” polegać ma na zerwaniu ze sposobem myślenia jako jednostka. W sensie podejmuje on decyzje w imieniu jakiejś zbiorowości – wyborców w jakimś okręgu, czy wszystkich obywateli, jeśli jest w Radzie Ministrów. Nie może myśleć on w kategoriach, co dla mnie jest lepsze, ale co jest lepsze dla nich. Dlatego nie zatrudnię przykładowo szwagra z wykształcenia antropologa kulturowego na stanowisko dyrektora ds. jakości paliw w Orlenie. Jest to dla mnie dobre rozwiązanie, a nie dla ludzi, którym służę. „Być narodowi użytecznym” jak pisał Stanisław Staszic.
(S.P.) Powiedziałeś, że „w pewnych kwestiach mamy w miarę zgodne poglądy” – zabrzmiało to, jakbyś bardzo dążył do zgodności z Panem Korwinem.
(P.) Być może. Lubię szukać tej nici porozumienia ze wszystkimi ludźmi, nawet jak gruntownie różnimy się w kwestiach światopoglądowych. Żyjemy razem w Polsce, więc jakoś trzeba się dogadywać.
(S.P.) Za wszelką cenę?
(P.) Nie wierzę, żebym z kimś nie zgodził się w jakiejś kwestii. Choćby jednej, na przykład, że kochamy Polskę. Problem zaczyna się, wtedy kiedy wyjaśniamy, co dla nas znaczy ta miłość i w jaki sposób ją realizujemy.
(S.P.) Czyli dobrze wnioskuję, że dla Ciebie Premier powinien starać się swoimi decyzjami łączyć jak najwięcej obywateli?
(P.) Tak. To Premier wszystkich Polaków – tych z krzyżem na piersi, jak i tych, co chcą zdejmować krzyże ze ścian szkolnych klas. Wszyscy oni mają jakieś wspólne cele. Chcą żyć na godnym poziomie na emeryturze, chcą, by ich dzieci mogły zdobyć wykształcenie i realizować swoje pasje, chcą móc pójść do lekarza, kiedy tego potrzebują. Problemem jest zawsze droga, którą osiągniemy te cele. Możemy przecież iść do prywatnego lekarza i zapłacić mu 200 zł albo umówić się do publicznej przychodni płacąc za to w postaci składek. Drogi różne, ale ten sam skutek – poszliśmy do lekarza.
(S.P.) W jaki sposób Premier powinien decydować którą drogę powinno się wybrać? Przecież decydując się na którąś, zmusi do tego samego wyboru wszystkich Polaków.
(P.) No właśnie… I tu do głosu dochodzi demokracja. Droga powinna być taka, jaką woli większość ludzi, Ale liberalna demokracja uwzględnia także mniejszości, które Premier musi szanować. Dlatego skoro większość woli płacić składki to niech płaci, ale nie możemy zakazać tej drugiej opcji.
(S.P.) Czyli obecny system jest zły? W końcu państwowe składki płacić musi każdy, nawet jak, i tak do lekarza chodzi wyłącznie prywatnie.
(P.) Tylko jako nowoczesne społeczeństwo rozwinęliśmy coś takiego jak solidarność społeczna. Czyli wspieramy tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na pewne podstawowe rzeczy, jak służba zdrowia na przykład. Czyli każdy w jakiś sposób do tej publicznej służby zdrowia musi się dołożyć. Jednak skoro samemu z niej nie korzysta, to powinien móc płacić mniejszą składkę. Wiem, że to skomplikowane, bo czy to znaczy, że jak nie chcę leczyć się w publicznej służbie zdrowia, to publiczna karetka nie będzie mogła mi uratować życia? Wierzę, że da się to w jakiś sposób ustalić. Trzeba tylko chcieć.
(S.P.) No dobrze. W przypadku sposobu działania służb publicznych takie ustalenia być może da się wdrożyć. Widzę jednak tutaj pole do wielu niedopowiedzeń. A system powinien być na tyle prosty, aby każdy mógł się w nim odnaleźć. Jednak co ze sprawami światopoglądowymi? Skupmy się na ciągle gorącym dla nas temacie, jakim jest aborcja. Jedni chcą jej legalizacji dla wszystkich, w każdym przypadku a inni uważają, że życia należy bronić za wszelką cenę, nawet kosztem zdrowia i poglądów matki.
(P.) W sprawach światopoglądowych także można wypracować kompromisy. Jednak aborcja to bardzo indywidualna sprawa i tu każdy powinien móc zdecydować za siebie. Rozumiem chęć „ochrony życia” wśród niektórych, ale to już stanowi naruszenie wolności wyboru drugiego człowieka. Nikt nie może podejmować takiej ważnej decyzji za kogoś.
(S.P.) Tu chodzi o życie człowieka – to nie jest najważniejsze?
(P.) Zależy, jak definiujesz człowieka i kiedy ów człowiek się „zaczyna”. A decyzję o tym powinien podjąć każdy z nas samemu. To my będziemy żyć z tą decyzją do końca. A nie jakiś tam zwolennik aborcji, czy jej przeciwnik.
(S.P.) No tak. Skutki tej decyzji będą ciążyć przede wszystkim na osobie, która ją podjęła. Czyli źle czujesz się z tym, jak nasze życie układa PiS?
(P.) Źle. Czuję, że jestem traktowany jak rzecz, która nie myśli, więc trzeba za nią wszystko ustalać. A jak myśli inaczej niż rządzący, to znaczy, że myśli źle. Słuchając niektórych członków PiS, to można uznać, że nie tyle myśli źle, ale że w ogóle nie powinna myśleć. Taka polityka odbiera nam jakiekolwiek poczucie podmiotowości, tego, że TO MY jesteśmy systemem. Teraz państwo to PiS i ich poglądy, a nie państwo 38 mln obywateli.
(S.P.) Dlatego brałeś udział w strajkach klimatycznych, czarnych protestach i innych wydarzeniach?
(P.) To nasza broń. Nie zgadzam się z decyzjami polityków, więc chcę to pokazać. Chcę pokazać, że jako młody Polak martwię się o klimat, chcę wolności sumienia, tolerancji wobec osób nieheteronormatywnych przez organy państwa. Nie zgadzam się na słowa pogardy wobec drugiego człowieka, które teraz tak często słyszymy od polityków. Od wszystkich polityków, nie tylko tych z PiS-u.
(S.P.) A co krzyczałeś jesienią na protestach?
(P.) Na protestach można krzyczeć „wyp******ać”, bo to głos ulicy, ale w debacie publicznej na taki język nie można sobie pozwolić.
(S.P.) Czyli nie użyłbyś takich słów wobec obecnego Ministra Edukacji?
(P.) Absolutnie. Można tak krzyczeć na proteście, bo to wyrzucenie swoich frustracji na całą naszą sytuację polityczną, ale jeśli spotykamy się na gruncie publicznej dyskusji o Polsce, to wobec nikogo takich słów nie można używać.
(S.P.) Nawet jak politycy dehumanizują społeczność LGBT+?
(P.) Jestem przeciwko takim słowom w ustach rządzących, więc skoro nie życzę sobie, by ich używano, to sam nie mogę używać ich wobec tych polityków. Na nienawiść i nietolerancję nie odpowiadam nienawiścią i nietolerancją.
(S.P.) To jest to katolickie wychowanie?
(P.) No właśnie. Do walki ze złem nie używa się zła. Dlatego uważam, że powinno się używać takiego języka, jaki chcę, by był obecny w sferze publicznej. I mimo wszystko nie powiem, że Minister Edukacji to świnia czy tam gorzej.
(S.P.) Myślę, że właśnie zraziłeś do siebie wiele młodych „lewicowych aktywistów”, dla których nie powinno się szanować Prezydenta RP czy Ministra Edukacji, skoro oni nie szanują innych.
(P.) Trudno. Ja szanuję każdego człowieka.
(S.P.) Dziękuję Ci za rozmowę.
Wywiad z kolejnym moim rozmówcą ukaże się w następnym artykule.
O autorze
Absolwent Zarządzania projektami społecznymi i obecnie student Politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Pasjonat historii Wrocławia, fan opery (szczególnie „Borysa Godunowa”) i turysta górski miłujący Sudety i Pieniny. Chętnie inicjuje i przeprowadza projekty społeczne.