„Każdy jest kowalem własnego losu” – te słowa słyszeliśmy kiedyś chyba wszyscy. Czy jednak zastanawialiśmy się nad tym, ile mają one wspólnego z prawdą? Kto tak naprawdę kuje nasz los?
Jakiś czas temu, kiedy scrollowałem sobie tablicę na Facebooku, zaintrygował mnie pewien post. Zawierał on listę żołnierzy poległych w ubiegłorocznym konflikcie Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach. Obok nazwisk były tam daty urodzenia tych ludzi. Tu jeden z roku 1999, ten 2000, inny 2001 – moi rówieśnicy. Jakiż to cudowny (dla mnie) przypadek sprawił, że dzisiaj to ja piszę sobie ten tekst, a ich już na tym świecie nie ma. Przecież mogło być zupełnie odwrotnie. Gdybym urodził się w innym zakątku świata, mógłbym zostać tak samo jak oni, siłą zaciągnięty do wojska i zginąć w jakimś konflikcie zbrojnym. Byłbym kowalem własnego losu?
Niezależność naszego losu od nas samych to nie tylko coś, co zdarza się w egzotycznych zakątkach świata. To zdarza się tu i teraz i dotyczy każdego z nas. Zacznijmy od tego, że w dużej części determinują nas geny. Niestety, ale choćby nie wiem jak ktoś pracował (wbrew twierdzeniom tych, którzy uważają, że ciężka praca wystarczy, aby dojść do wszystkiego), to drugim Leo Messim nie zostanie, jeżeli nie ma do tego genetycznych predyspozycji. Nie zostanie także, nawet jeżeli cały swój czas wolny poświęci na rozwiązywanie równań, drugim Albertem Einsteinem. Dlaczego? Bo także inteligencja w ogromnej mierze zależy od genów. Stare, mądre przysłowie, zupełnie słusznie mówi, że głową muru się nie przebije. Nawet jeżeli bardzo mocno i wiele razy tą głową w mur się wali. Ale czy skoro już się narodziliśmy z danym pakietem genów, to czy już od tej chwili stajemy się kowalami własnego losu? Niestety nie. Teraz wchodzi drugi równie potężny czynnik, czyli wychowanie. To, w jakiej rodzinie będziemy się wychowywali, zaważy na tym, jakimi ludźmi będziemy. Czy można winić kogoś, że urodził się w rodzinie patologicznej i odebrał takie, a nie inne wzorce zachowań? Obok wychowania ogromną rolę grają też pieniądze. Pieniądze, które jedni na starcie mają, a inni ich nie mają. I bynajmniej nie z własnej winy. Po prostu los sprawił, że akurat urodzili się w biednej, a nie w bogatej rodzinie. To brak pieniędzy zamyka wielu zdolnym ludziom drogę do realizacji swoich marzeń. Dzisiaj, w epoce publicznej edukacji i służby zdrowia, przynajmniej trochę jest to złagodzone. Nie brakuje jednak także dzisiaj ludzi (najczęściej tych, którzy znajdują się u góry drabiny społecznej), którzy najchętniej wróciliby do czasów dzikiego kapitalizmu z XIX wieku, w którym dostęp do dobrej edukacji i służby zdrowia dla 90% społeczeństwa nie istniał. Oprócz genów, wychowania i pieniędzy, kowalami naszego losu są chociażby choroby. Choroba może pojawić się w najbardziej niespodziewanym momencie i popsuć wszystkie życiowe plany.
Kończąc te krótkie rozważania, pozostawiam wszystkich z pytaniem, które już od dawna mnie osobiście nurtuje. Skoro tyle czynników kuje nasz los, skoro tyle niezależnych od nas zdarzeń ma nas wpływ, to, w jakiej części mamy na niego jeszcze wpływ my sami? Ile w ogóle w naszym życiu zależy od nas?
O autorze
Student. W czasach liceum laureat olimpiad z wiedzy o społeczeństwie. Zwolennik integracji europejskiej, realizmu politycznego w stosunkach międzynarodowych, państwa dobrobytu oraz rozdziału Kościoła od państwa i polityki. Oprócz polityki interesuje się filozofią, ekonomią, historią i turystyką górską.