Przejdź do treści

Kto może być debilem?

„Oddaj mi telefon, ty debilu!” – to zdanie obiło się pewnie o uszy każdemu na korytarzach szkoły podstawowej. Oczywiście w miejsce telefonu podstawić można piłkę, książkę, cokolwiek; sens jest ten sam. „Debil” – rówieśnik (lub osoba wiekiem zbliżona), która w jakiś sposób działa przeciwko autorowi zdania.

„Co ty w ogóle wiesz o gospodarce, debilu?” to pytanie da się zauważyć w komentarzach pod większością postów na grupach dyskusyjnych o tematyce okołopolitycznej. Słowo „gospodarka” wymienić można na nazwę jakiejkolwiek innej dziedziny. „Debil” – osoba, która wyraża poglądy sprzeczne z autorem zdania i, według jego opinii, czyni to z powodu braku odpowiedniej wiedzy. 

„Andrzej Duda jest debilem” – przeczytać można było we wpisie Jakuba Żulczyka, dotyczącym zwlekania polskiego prezydenta z gratulacjami dla Joe Bidena. Pisarz został oskarżony przez Prokuraturę Okręgową. Powód? Naruszenie artykułu 135 par. 2 Kodeksu Karnego: „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Osobie z pierwszego przykładu grozi uwaga w dzienniczku, osobie z drugiego wyrzucenie z danej grupy. Jakubowi Żulczykowi grożą 3 lata więzienia. Jednak największą różnicę stanowi nie nadawca komunikatu, a jego adresat.

Czy faktycznie „Andrzej Duda jest debilem”? Tego prawdopodobnie się nie dowiemy, bo sąd nie będzie badał prawdziwości sformułowania. Tak, można ją zbadać. W mowie potocznej używamy tego słowa jako synonimu głupoty, jednak debilizm posiada swój kod (F70) w ICD-10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Jest to niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim, charakteryzująca się występowaniem u osoby dorosłej poziomu intelektualnego odpowiadającego poziomowi dwunastolatka. 

Co jednak wiemy, to to, że Andrzej Duda jest człowiekiem. Tak samo, jak ja i Ty. Ma swoje przekonania, uczucia i wrażliwość. Pod tym względem nie ma znaczenia, czy „debilem” nazwiemy kolegę ze szkoły, przypadkową osobę na forum dyskusyjnym czy prezydenta kraju. Każdego z nich to słowo może po prostu zaboleć, bo, jak ustaliliśmy, „debil” jest w mowie potocznej obelgą, wyzwiskiem, a niekoniecznie nazwą schorzenia. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że każdy, kto decyduje się na zostanie osobą publiczną – artystą, influencerem, politykiem, sportowcem musi liczyć się z powszechną krytyką. Większość takich osób spotyka się z obrazami i trzeba brać to pod uwagę, jeśli zamierza się obrać tę ścieżkę kariery.

Warto też zaznaczyć, że postępowanie karne o obrazę osoby publicznej (tu polityka) nie jest żadną nowością ani wymysłem przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości i podległych im instytucji. W przeszłości Wojciech Cejrowski i Andrzej Lepper zostali ukarani za rzekomą zniewagę Aleksandra Kwaśniewskiego ówczesnego prezydenta reprezentującego SLD – grzywnami w wysokości odpowiednio 3 i 20 tysięcy złotych. Sedno sprawy nie dotyczy więc prezydenta Andrzeja Dudy, a samego obrażania w przestrzeni publicznej. 

W tym momencie ktoś mógłby zarzucić, że wyzywanie ważnego polityka podważa jego autorytet i czyni z niego osobę niepoważną. Niestety niektórzy przedstawiciele władzy regularnie sami to sobie robią, podejmując absurdalne decyzje i wykazując się brakiem szacunku do zwykłych ludzi. A poziom debaty publicznej spada coraz niżej i tylko kwestią czasu jest sięgnięcie dna. Obrzucanie się wyzwiskami i krytyką, która z konstruktywizmem nie ma nic wspólnego, to domena już nie tylko ulicznych demonstracji wszelkich środowisk, ale także programów publicystycznych i obrad sejmu. W takiej sytuacji nie ma co się dziwić, że gdzieś w Internecie ktoś nazwał prezydenta „debilem”. W Internecie, w którym pełno obraźliwych memów, komentarzy i postów, uderzających w osoby reprezentujące przeróżne poglądy i wszystkie grupy społeczne. Jest to już swego rodzaju norma – nieprzyjemna i bolesna, ale przyjęta przez społeczeństwo.

Jednak ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości nie należy nikogo obrażać – ani rówieśników, ani nieznajomych, ani osób publicznych. Przy czym „nie należy” nie oznacza „nie wolno”. A już z pewnością nazywanie kogoś „głupkiem” czy „debilem” nie powinno być prawnie karane. I ta zasada musi dotyczyć każdego – laureata Nagrody Nobla, Oscara, prezydenta, papieża, sąsiadki z piętra wyżej, kolegi z pracy oraz Ciebie, drogi czytelniku. Wyzwanie kogoś, obrażenie jego uczuć religijnych, jego rasy, orientacji seksualnej, poglądów, naśmiewanie się ze stanu jego zdrowia psychicznego lub fizycznego jest czymś, nad czym ludzie powinni się dwa razy zastanowić. Pytanie tylko: dlaczego? Dlatego że, jak wspomniałam wyżejkażdy z nas jest tylko (i aż!) człowiekiem i nigdy nie wiadomo, jak na taką obrazę zareaguje, jak wpłynie to na jego emocje i życie. I właśnie ten fakt – bycia dla siebie nawzajem ludźmi powinien skłaniać nas do myślenia, a nie grożące procesy sądowe i kary. Karanie kogoś za nazwanie drugiej osoby „debilem” jest de facto ograniczaniem wolności słowa, a granica tej wolności nieustannie się przesuwa, i to zdecydowanie w złą stronę. Zakazy i wyznaczanie innym co mogą mówić, a czego nie, nie są rozwiązaniem. Są stwarzaniem kolejnego problemu. 

O autorze

Interesuję się psychologią, procesami społecznymi i marketingiem, a moją największą pasją jest teatr. Pracuję nad różnymi projektami artystycznymi, działam też w lokalnym sztabie WOŚP i Młodych Libertarianach.