W sondażu z 2017 roku ponad 42% Polaków wypowiedziało się za przywróceniem kary śmierci. Chociaż współcześnie nie jest ona wykonywana w żadnym z europejskich krajów poza Białorusią, to nadal budzi gorące emocje w społeczeństwie i ma wielu zwolenników. Może więc jednak zniesienie jej było błędem?
Nie, zniesienie kary śmierci błędem nie było. Jest bowiem jeden podstawowy argument przeciwko karze śmierci. Kara ta jest karą nieodwracalną. O ile osobę zamkniętą w więzieniu zawsze można z tego więzienia wypuścić, o tyle człowieka, na którym wykonano karę śmierci, do życia już w żaden sposób przywrócić się nie da. Co zatem w przypadku pomyłki? Pomyłki sądowe się zdarzają, o czym głośno było ostatnio, chociażby w przypadku sprawy niesłusznie skazanego na długoletnie więzienie Tomasza Komendy. Gdyby ta sprawa wydarzyła się w jednym ze stanów w USA, w których obowiązuje kara śmierci, to zostałby on z dużym prawdopodobieństwem zabity. W Polsce można było go wypuścić, zapłacić stosowne odszkodowanie, przynajmniej częściowo naprawić wyrządzone mu zło (bo czy całkowite wynagrodzenie niewinnemu człowiekowi tylu lat spędzonych w więzieniu jest możliwe? Śmiem wątpić). W Ameryce, gdyby go stracono, nie dałoby się już zrobić zupełnie nic. Oczywiście można mówić, że technika kryminalistyczna idzie do przodu, że pomyłki będą coraz rzadsze. Może i tak, ale całkowicie możliwości ich wystąpienia się nie wyeliminuje. Zawsze będzie dochodziło do sytuacji, gdzie ktoś kogoś wrobi, sfinguje dowody i doprowadzi do skazania. Z dwojga złego, lepsze, żeby było to odwracalne skazanie na karę więzienia niż nieodwracalne skazanie na śmierć.
Częstym argumentem zwolenników kary śmierci jest rzekoma ekonomiczność tej kary. Wykonanie kary śmierci na skazańcu ma być tańsze niż utrzymywanie takiego delikwenta do końca życia w więzieniu na koszt całego społeczeństwa. Niby „na chłopski rozum” wydawałoby się to prawdą, ale przeczą temu badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych. Z badań tych wynika, że łączne koszty postępowania w sprawach, w których zapada kara śmierci, są dużo wyższe od tych, w których zapada wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Sprawy, w których pada kara śmierci, są dużo kosztowniejsze ze względu chociażby na konieczność bardziej szczegółowego przeprowadzenia postępowania dowodowego i badań lekarskich (żeby uniknąć pomyłki, jest ono dużo bardziej skomplikowane), czy koszty przetrzymywania oskarżonego w celu śmierci. Dla przykładu w Karolinie Północnej proces kończący się karą śmierci i jej wykonaniem jest o ponad 2 miliony dolarów droższy od procesu zakończonego dożywotnim więzieniem i wykonaniem tego wyroku. Dowody empiryczne świadczą więc, że argument z opłacalności finansowej kary śmierci jest fałszywy. Oczywiście ktoś gotów by zarzucić, że to wina tego, że Amerykanie „za bardzo się cackają ze skazańcem” i za dużo wydają na koszty postępowania w sprawach zagrożonych karą śmierci. Oczywiście można wydawać mniej, ale wtedy będzie kończyło się to dużo większym wskaźnikiem pomyłek.
W obronie kary śmierci podnosi się także teorię o jej rzekomo odstraszającym charakterze. Czy ma ona taki charakter, czy nie? Nie wiem. Dowody naukowe są w tej kwestii niejednoznaczne i znaleźć można badania zarówno dowodzące słuszności tezy o wpływie kary śmierci na zapobieganie przestępstwom poprzez odstraszanie potencjalnych sprawców od ich popełnienia, jak i badania przeczące tej tezie. Należy się jednak zastanowić, czy, zakładając uprzednio, że rzeczywiście kara śmierci działa odstraszająco, zapobieganie przestępczości jest celem, dla którego można poświęcić życie niewinnego człowieka (wracamy tu niejako do przytoczonego już przeze mnie na wstępie podstawowego argumentu przeciwko karze śmierci)? Bo prędzej czy później pomyłki się trafią. Czy zatem to poświęcenie, na które jesteśmy gotowi? Czy w imię ocalenia potencjalnej ofiary przestępstwa, od którego potencjalnego sprawcę odstraszy istnienie kary śmierci, należy liczyć się ze skazaniem na śmierć niewinnego? Moim zdaniem nie. Na miejscu tego niewinnego może się bowiem znaleźć każdy z nas – ja, ty, sąsiad. Tak samo, jak kiedyś znalazł się Tomasz Komenda. I co nam po naszej własnej śmierci będzie z tego poczucia, że to właśnie dzięki nam zmniejszyła się przestępczość?
O autorze
Student. W czasach liceum laureat olimpiad z wiedzy o społeczeństwie. Zwolennik integracji europejskiej, realizmu politycznego w stosunkach międzynarodowych, państwa dobrobytu oraz rozdziału Kościoła od państwa i polityki. Oprócz polityki interesuje się filozofią, ekonomią, historią i turystyką górską.