Przejdź do treści

Rada Dzieci i Młodzieży – ważny organ ministra? Czy upartyjniona wspólnota?

Dotarliśmy do osób związanych z Radą Dzieci i Młodzieży przy Ministrze Edukacji Narodowej. Zachęcamy do czytania naszego artykułu.

Moim pierwszym gościem jest Paulina Nowak. Paulina reprezentuje w Radzie województwo pomorskie w V kadencji i pełni funkcję wiceprzewodniczącej.

Rozmowę poprowadzi Filip Borawski.

(Filip Borawski – F.B) Co Ciebie zachęciło do złożenia papierów w trakcie rekrutacji do rady?

(Paulina Nowak – P.N) Już parę lat temu miałam takie zamiary. Jedno zgłoszenie wysłałam kilka lat temu. Niestety wtedy nie udało mi się dostać do Rady. Stwierdziłam, że teraz złożę swoje podanie. Jest to moja ostatnia szansa ze względu na wiek i stwierdziłam, że chcę się jeszcze bardziej zaangażować się w działania na rzecz młodzieży i politykę młodzieżową. Najważniejszym elementem jest kwestia edukacji. Dzięki członkostwu w takiej radzie będę miała wpływ na niektóre decyzje ministerstwa. Tym razem udało się reprezentować nasze województwo, z czego bardzo się cieszę.

(F.B) Jako członkini masz też swojego zastępcę. Jaka jest jego rola?

(P.N) Jeśli chodzi o zastępców członka, to niestety moim zdaniem ich kompetencje są ograniczone, a przynajmniej na papierze. Warto kiedyś zastępców wnieść na wyższy poziom, ponieważ oficjalnie zastępcy członków mają za zadanie reprezentować województwo w czasie nieobecności radnego w posiedzeniu. Jednak my przyjęliśmy wewnętrzną strategię, że wszyscy są na tym samym poziomie. Każdy miał ciekawe pomysły, więc postanowiliśmy, że spotykamy się wszyscy razem na posiedzeniach i podczas spotkań roboczych. Zastępcy członków mogą brać też udział w komisjach Rady. Nasze role nie różnią się zbytnio od siebie. Myślę, że zastępca jest moim wsparciem w Radzie, ponieważ zawsze razem jest raźniej. Uważam, że on też zauważa jakieś problemy zarówno w edukacji, jak i spraw lokalnych. Nasze role się zazębiają i razem pracujemy dla dobra młodzieży.

(F.B) Jak sobie radzicie podczas zdalnego trybu kadencji Rady?

(P.N) Myślę, że jest to dobre pytanie nie tylko odnośnie do naszej Rady, ale też wszystkich organizacji, jak i zwykłych spotkań towarzyskich, które przeniosły się do internetu. Moim zdaniem na pewno było to wyzwanie, żeby grupa 32-osobowa mogła się spotkać i wymienić pomysłami oraz przede wszystkim poznać się, bo dobra drużyna to efektywna drużyna. Porozumiewaliśmy się w trybie online dzięki wideo rozmowom, zarówno były to rozmowy o działalności naszej rady, jak i też mieliśmy spotkanie zapoznawcze. Na co dzień też się komunikujemy przez social media. Piszemy ze sobą, abyśmy mieli kontakt. Liczymy na spotkanie stacjonarne do końca kadencji, aby zobaczyć siebie ,,na żywo”.

(F.B) Niektórzy uważają, że Rada jest upolityczniona, bądź partyjna. Czy to prawda? Czy spotkałaś się z czymś takim? Czy do Rady dostają się osoby głównie umiłowane ministrowi?

(P.N) Ja myślę, że Rada od wielu kadencji jest świadoma takiego spostrzeżenia. Staramy się też walczyć z tym stereotypem. Jednym z głównych zadań, które sobie wyznaczyliśmy, jest zmiana tego poglądu. Myślę, że Rada nie jest upolityczniona, ponieważ wchodzą do niej osoby o różnych poglądach i są członkowie, którzy nie są sympatykami obecnej władzy. Z reguły nasze opinie wystawiamy na podstawie dobra dla młodzieży. Często wskazujemy też na pewne aspekty, które powinny zostać zmienione. Ogólnie mamy swoje zdanie i przykładem może być to, że nasza kadencja obrała sobie cel szczególnej współpracy z organizacjami młodzieżowymi i jak najbardziej nie jesteśmy upartyjnioną organizacją. Mogę powiedzieć, że nie jesteśmy upolitycznieni i upartyjnieni.

(F.B) Już od początku kadencji wydaliście istotne opinie. Czy minister zapoznaje się z tymi opiniami i na nie odpowiada?

(P.N) My dostajemy wnioski o nadanie danej opinii. Jeśli chodzi o ostatnie opinie np. po spotkaniu z doradcą prezydenta ds. polityki młodzieżowej, wydaliśmy swoją opinię, czy taka rada przy prezydencie powinna powstać. Jeśli chodzi o zapoznawanie się, to są one do wglądu dla każdego. Każdy ma możliwość zapoznanie się z naszymi opiniami i mamy nadzieję, że są brane pod uwagę. Myślę, że młodzież wie najlepiej, co jest dla niej najważniejsze i co zmieniać dla młodych ludzi.

(F.B) I już ostatnie pytanie. Jak zachęcisz naszych czytelników do spróbowania swoich sił w Radzie w przyszłości?

(P.N) Ja myślę, że jeżeli przyszli kandydaci lub osoby, które jeszcze nie myślały o współtworzeniu Rady, a chcą działać społecznie i  interesują się losami młodzieży oraz chcą podnieść swoje kompetencje, przez członkostwo w Radzie, powinny spróbować swoich sił. Istotne jest też dobre napisanie eseju i to, by nie bać się powiedzieć swojego zdania. Rada Dzieci i Młodzieży jest istotnym elementem w zmianie polskiej edukacji. Dlatego zachęcam wszystkich do przeżycia ciekawych doświadczeń osobistych dla młodego człowieka oraz pracy na rzecz młodego pokolenia.

(F.B) Dziękuję za rozmowę.

(P.N) Dziękuję bardzo.

Filip Borawski dotarł do Dominika Olczyka. Dominik reprezentował województwo wielkopolskie w IV kadencji.

F.B Co skłoniło Cię do dołączenia do Rady?

(Dominik Olczyk – D.O) Przyznam szczerze, że na początku nie widziałem w tym sensu. Nie uważałem siebie za osobę kompetentną. Przyczyną tego, że zostałem członkiem Rady, były namowy osób z wcześniejszej kadencji, które wręcz nalegały, abym był w radzie. Uznałem wtenczas, że mogłem coś ,,ugrać”, a poza tym, przeżyć dość ciekawe doświadczenie. Myślałem, że będzie to ,,nowe otwarcie”, ponieważ trzecia kadencja ubiegła pod znakiem dominacji osoby przewodniczącego. Tak więc, z jednej strony uważałem, że moje członkostwo będzie bez sensu, ale z drugiej uważałem, że się przydam przez moją pracowitość, napędzaną moją ciekawością. Reasumując, były to głównie namowy, ale na pewno też moje ambicje.

(F.B) Niektórzy mówią, że Rada jest partyjna. Czy dostają się tam osoby szczególnie umiłowane przez ministra? Czy Rada jest polityczna?

(D.O) W mojej kadencji osoby z Forum Młodych PiS były niewielką mniejszością. Można stwierdzić, że Rada jest apartyjna, ale nie jest apolityczna. Bardzo dużo osób z RDiM-u jest wszak spokrewniona z organizacjami o profilu prawicowym, od takich pokroju KoLibra, aż do stricte propaństwowych. Były też osoby, które pracują jako osoby kierujące organizacjami współpracującymi z administracją rządową. Trzeba przyznać, że nie do końca było to partyjne, ale myślę, że jakieś nakierowanie na osoby współpracujące pod względem ideologicznym z rządem, były większe.

(F.B) Rada jest organem opiniotwórczym ministerstwa. Czy udało Wam się wydać jakąś ważną opinię?

(D.O) To jest dobre pytanie. Zacznę od tego, że określenie „organ doradczy MEN” był takim ,,wytrychem”, który można było rzucić, gdyby ktoś wyszedł z bardzo ambitną, zdaniem innych, zbyt ambitną inicjatywą. Uważano, że niemal wszystko powinno konsultować się z ministrem. Prawda jednak była taka, że ówczesny minister Dariusz Piontkowski nie miał nas na liście priorytetów (łagodnie rzecz ujmując). Nasze bycie „organem opiniotwórczym” było powodem, dla którego nikt w Ministerstwie nie zamierzał przejmować się naszym zdaniem. Warto przytoczyć jedną z anegdot, która dotyczy raportu o nauczaniu zdalnym oraz egzaminów ósmoklasisty i matur. Praktycznie cały raport z góry został wyrzucony do kosza, ponieważ „obrażał godność ministra”, mimo że pismo poprzedzające ów raport było okraszone tyloma dziękczynnymi określeniami, że można to określić, mianem ukorzenia się przed Ministrem, w tonie wręcz przepraszającym, iż odważyliśmy się to uczynić. Tak samo było z innymi sytuacjami, jak np. dzień walki z depresją, gdzie mieliśmy bardzo duże ambicje (włącznie z wywiadami z osobami, które przechodziły depresję), zaś ostatecznie poprzestaliśmy na jednym poście w social mediach, ponieważ MEN nie fatygował się do sprawdzenia treści postów (większość nie przeszła kontroli do 22 lutego). Wydaje mi się, że ta ,,opiniotwórczość” Rady sprawia, że nie ma ona racji bytu. Samych opinii było sześć, lecz żadna z nich nie miała znaczenia – dla zobrazowania problemu warto powiedzieć, że nie zostaliśmy w żadnym stopniu dopuszczeni do konsultacji związanych z nauczaniem zdalnym, czy organizacją egzaminów, natomiast dano nam w podobnym czasie do zaopiniowania projekt rozporządzenia o formie matury z języka łacińskiego i kultury antyku. Owszem, to również jest ważny temat, lecz w tamtym czasie priorytety były zupełnie inne. To ukazuje, jak te opinie miały drugorzędną wartość oraz pokazywały stosunek Ministerstwa do nas.

(F.B) Odszedłeś z Rady w trakcie trwania kadencji. Czy brak własnego zdania Rady wpłynęło na twoją decyzję?

(D.O) Powodów było o wiele więcej. Nie ukrywam, że wchodząc do samej Rady, byłem nastawiony bardzo entuzjastycznie. Można było pomyśleć, że możemy zmienić coś w polityce młodzieżowej na lepsze. To pozytywne myślenie utrzymywało się przez krótki czas. Potem zaczynały się konflikty. Powstawały różne stronnictwa, które zaczęły się nawzajem zwalczać. Najczęściej rozchodziło się o osobę przewodniczącej, przeciwko której, niemal przez całą kadencję, zebrała się grupa osób, które sabotowały pracę i, zamiast zajmować się projektami, szukały desperacko podpisów na wniosek o odwołanie przewodniczącej. To było też coś, co mnie otrząsnęło z całej ,,magii” instytucji, w której byłem. Po drugie, wcześniej opisany wytrych o „opiniotwórczości” Rady skutecznie obniżał nie tylko mi, ale również innym chcącym coś osiągnąć jako RDiM chęci do działania tutaj. Przychodząc na moją pierwszą sesję Rady w październiku 2019 roku, myślałem, że możemy zrobić coś wielkiego, z czego środowisko młodzieżowe nas zapamięta. Paradoksalnie, przyszedł też minister Piontkowski. Paradoksalnie, bo była to jego jedyna wizyta do czasu końca mojego członkostwa. Reasumując, nałożyło się na tą decyzję mnóstwo czynników. Nie potrafię powiedzieć, co było konkretnym powodem mojego odejścia. Wszystko tam, w pewnym sensie, było ,,gwoździem do trumny”.

(F.B) Kończąc naszą rozmowę, pragnę zapytać się, jak zachęcisz naszych czytelników do dołączenia do Rady?

(D.O) Nie róbcie tego. Mimo że nie jest to organ partyjny, a jedynie politycznie zorientowany na prawą stronę. Szanse na dostanie się do Rady są zależne od tego, gdzie jesteś, na jakiej jesteś pozycji oraz od kogo masz poparcie. Inną praktyką jest również obsadzanie osób, które wcześniej nie miały żadnego obycia w polityce młodzieżowej, w bardzo młodym wieku. Przykładowo, mój zastępca członka miał 14 lat. Jak mógł on ,,przegadać” swoją ideę z 20-latkami oraz szefami większych instytucji? Rada Dzieci i Młodzieży w tym momencie nie ma racji bytu i jest na dobrą sprawę ,,skończona”. Mam jedynie nadzieję, że ta farsa organu o jakimkolwiek znaczeniu zakończy się jak najszybciej, bo nie ma na jej istnienie logicznego wytłumaczenia.

(F.B) Dziękuję za ciekawą rozmowę.

(D.O) Dziękuję bardzo.

Opinie na temat działalności Rady są bardzo różne. Jesteśmy zadowoleni, że wypowiedziały się osoby o różnych zdaniach. Szkoda, że opinia Dominika na temat działalności rady jest tak przygnębiająca. To nie do pomyślenia, że tak ważny organ jest zaniedbywany. Paulinie życzymy dużo siły w odmianie Rady. Wierzymy, że jej determinacja sprawi, że Rada Dzieci i Młodzieży stanie się kluczowym organem młodych w kwestii rozwoju polskiej edukacji.

Naszych czytelników zachęcamy, aby próbowali swoich sił wszędzie, aby zmienić swoje środowisko. Pamiętajcie, aby nigdy nie patrzeć się na swój wiek. Cieszymy się, że możemy tworzyć tę gazetę z myślą o Was.

 

 

O autorze

Filip Borawski - licealista, polski działacz społeczny i młodzieżowy, członek stowarzyszenia "Młodzi Demokraci", gdańszczanin, współpracownik Posła na Sejm RP Jerzego Borowczaka, organizator eventów związanych z aktywnością społeczną, pasjonat piłki nożnej i nauk społecznych, Młodzieżowy Radny Miasta Gdańska VI kadencji.
W redakcji zajmuje się głównie polityką młodzieżową i organizacjami młodzieżowymi. W wolnym czasie czyta, chodzi na siłownię oraz pływa.