Przejdź do treści

Lista kandydatów się wydłuża, a w centrum wciąż pusto

a person is casting a vote into a box

Choć do terminu zgłoszenia kandydatów na urząd Prezydenta Polski pozostało jeszcze sporo czasu, grono kandydatów stale się powiększa. Dla większości próg zdobycia stu tysięcy podpisów poparcia kandydatury będzie nie do przejścia. Ci, którzy pokonają tę przeszkodę, zameldują się na linii startowej potencjalnie najdłuższego i najliczniejszego wyścigu o prezydenturę w historii III RP. 

Sto tysięcy i więcej

Do 24 marca należy zarejestrować komitety wyborcze, a 6 kwietnia mija termin rejestracji kandydatów. Aby tego dokonać, potrzeba stu tysięcy podpisów poparcia kandydatury – i to najlepiej ze sporą nadwyżką. W poprzednich wyborach Państwowa Komisja Wyborcza kwestionowała podpisy zebrane przez komitety Marka Jakubiaka (który startuje również w tym roku) czy Pawła Tanajno. Na ten moment (17 lutego) zarejestrowano 21 komitetów, ale lista wydłuża się każdego dnia. Czasu jest wciąż całkiem sporo.

Mimo początkowego entuzjazmu, na pewne trudności w zebraniu podpisów natrafia dziennikarz Krzysztof Stanowski. Trudno jednak do końca powiedzieć o nim „kandydat” – wprost mówi bowiem o tym, że nie chce zostać wybrany. Kandydatura Stanowskiego to doskonały przykład „postpolityki”, w której zjednanie elektoratu odbywa się na zupełnie innych zasadach niż w klasycznie rozumianej rozgrywce: wyborców łączy się wspólne poczucie rozgoryczenia i rozczarowania, które działają ponad podziałami partyjnymi. W tym znaczeniu Stanowski zajmuje miejsce w „radykalnym centrum”. Nie oferuje on jednak od siebie nic konkretnego; nie składa obietnic, a swój przekaz opiera na sarakstycznym wytykaniu wad swoich przeciwników. Brak pozytywnych aspektów, szyderczość oraz obrażanie wyborców przy jednoczesnym zdobywaniu ich chwilowej sympatii to strategia krótkofalowa. Centrum pozostaje niezagospodarowane.

fot. Youtube/Kanał Zero

Dwa bieguny

Lista tegorocznych kandydatów obfituje w skrajności. Przypomnijmy nazwiska polityków, którzy są ujmowani w sondażach (w kolejności alfabetycznej):

  • Magdalena Biejat – kandydatka z poparciem Nowej Lewicy,
  • Grzegorz Braun – Konfederacja Korony Polskiej (jego samodzielny start spowodował usunięcie z Konfederacji),
  • Szymon Hołownia – Trzecia Droga,
  • Marek Jakubiak – Kukiz ’15,
  • Sławomir Mentzen – Konfederacja,
  • Karol Nawrocki – wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość,
  • Krzysztof Stanowski,
  • Rafał Trzaskowski – popierany przez Koalicję Obywatelską,
  • Adrian Zandberg – kandydat Razem (po odejściu od Nowej Lewicy).

Choć te nazwiska zbierają praktycznie całą pulę głosów, mamy także szereg kandydatów z marginalnym poparciem. Startuje wywodząca się z SLD Joanna Senyszyn oraz działacz związków zawodowych Piotr Szumlewicz. Z prawej strony zgłosił się także były minister w rządzie Beaty Szydło, Dawid Jackiewicz.

Od przybytku głowa nie boli – ale może się w niej zakręcić. W czołowej stawce mamy Zandberga i Biejat, którzy nawzajem będą podbierać sobie wyborców. Na prawicy zatrzęsienie: Braun, Jakubiak, Mentzen, Nawrocki i – patrząc po sympatiach jego widzów – Stanowski. W centrum teoretycznie pozostają Hołownia i Trzaskowski. Realistycznie w centrum nie ma jednak nikogo; kandydat koncyliacyjny już nie istnieje.

Puste centrum

Sztab Trzaskowskiego usilnie pracuje, aby stworzyć z niego kandydata „ponad podziałami”. Niby prezydent z wielkiego miasta, ale jego żona jeździ traktorem. Wywodzi się z rodziny muzyków, ale spotka się z gwiazdą disco polo. Działania te są obliczone na długofalową zmianę wizerunku, paradoksalnie stworzenie z niego bardziej nowoczesnego Radosława Sikorskiego, który (w przeciwieństwie do wspomnianego ministra spraw zagranicznych) ma poparcie partyjnego zaplecza i struktur. Efekt nie odpowiada jednak założeniom. W oczach swoich wyborców zaczyna on figurować jako postać chwiejna i cyniczna, dopasowująca się do aktualnych trendów i dopasowująca do nich swoje poglądy. Poza tym dla wyborcy prawicowego, Trzaskowski zawsze będzie od początku do końca politykiem lewicowym, a nawet skrajnie lewicowym. Próby zmiany tylko pogarszają jego sytuację.

lewicowego Czy jedynym centrowym kandydatem z liczącego się grona pozostaje więc Szymon Hołownia? Sprawa wydaje się nieco bardziej skomplikowana. Dla wyborcy marszałek sejmu wraz z PSL-em jest uosobieniem impasu i utrzymywania statusu quo. Z drugiej strony, pozostawanie w egzotycznej koalicji rządowej z Lewicą sprawia, że dla prawicowego wyborcy wydaje się on niewiarygodny. Poza tym – zapyta taki wyborca – po co głosować na Hołownię, skoro jest Braun, Nawrocki czy Mentzen, który sięga sondażami nawet piętnastu procent?

Fot. Antoni Byszewski/Gazeta Kongresy

Czy istnieje jeszcze wyborca centrowy?

Wybory prezydenckie zawsze kojarzyły się z kreowaniem kandydatów na centrowych, zdolnych zjednać sobie więcej niż własny elektorat. Ten jednak – szczególnie po prawej stronie – coraz szybciej się radykalizuje. Czy oznacza to odejście od tworzenia kandydatów centrowych i skupienie na podkreślaniu cech skrajnych?

Mityczny centrowy wyborca nie ma swojego kandydata, bo po prostu zaczął zanikać. Przestał być więc także kuszącym procentem, po który chętnie sięgnąłby każdy polityk. Rosnące poparcie Konfederacji i kandydatury Mentzena pokazuje, że półśrodki przestają być interesujące. Lewicowi wyborcy zaś, zamiast oddać głos na zdziesiątkowaną i wewnętrznie skłóconą słabą Lewicę, gromadzą się wokół silniejszego Trzaskowskiego. Centrum wydaje się nudne i w zasadzie niemożliwe. Wybory od wielu lat wygrywa się nie na koncyliacji, a pogłębianiu podziałów i rozgrzewaniu emocji. Centrowy kandydat mógłby zaproponować jedynie wieczny impas i brak satysfakcji po żadnej ze stron – czyli dać nam okrągłe zero powodów, aby na niego głosować. Najbliższe wybory nie przyniosą w tej kwestii zasadniczej poprawy. W końcu nikt by na niej nie skorzystał; gorzej – chyba niewielu już to interesuje.

fot. nagłówka: Unsplash

O autorze

„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.