Na blisko pół roku przed wyborami prezydenckimi ich kampania rozkręciła się na dobre. Obaj kandydaci zabiegają o poparcie zaprzyjaźnionych polityków i cytują sprzyjające im sondaże. Obaj pojawiają się na wiecach, gdzie przekonują o własnych atutach, których druga strona rzekomo nie posiada. Trwają intensywne spekulacje, kto byłby lepszą głową państwa, a media żyją najnowszymi doniesieniami w sprawie.
Kandydatami są oczywiście Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski, a stawką – nominacja prezydencka Koalicji Obywatelskiej. Niewtajemniczony obserwator mógłby jednak założyć, że gra toczy się nie o nominację, zaś o sam urząd Prezydenta. Rywalizacja jest bowiem wyjątkowo zacięta. Panowie zachowują się trochę tak, jakby nie reprezentowali jednego środowiska politycznego. Wezwania do zjednoczenia stronnictwa, by zrealizować nadrzędny cel – pokonać kandydata PiS wiosną przyszłego roku – na razie ucichły. Donald Tusk zapowiedział wprawdzie, że stronnicy Trzaskowskiego i Sikorskiego powinni „zachowywać się fair” w zabiegach o poparcie. Wydaje się jednak, że emocje przy okazji tych prawyborów są nieuniknione. Czasu na kampanię było bowiem niewiele, a na prezydenturze obu politykom wyjątkowo zależy.
Rewanż na PiS
Trzaskowski jest zdaniem wielu działaczy Koalicji „naturalnym kandydatem”, który dzięki swojemu startowi w ostatnich wyborach powszechnie kojarzony jest z ambicjami prezydenckimi. Dziś chcą oni dać mu szansę na poprawę wyniku z 2020 roku. Wówczas polityk osiągnął rezultat 48,97% – poradził sobie zatem lepiej niż Bronisław Komorowski w starciu z Andrzejem Dudą. Duża część KO była zadowolona z kampanii Trzaskowskiego, który mierzył się z urzędującym Prezydentem, wspomaganym ponadto jednoznacznie przez media państwowe. Poradził sobie wówczas z hejtem w telewizji i przekonał do siebie 10 milionów obywateli. Obecnie – jak przekonują sympatycy prezydenta Warszawy – doświadczenie z 2020 roku stanowi atut Trzaskowskiego i dowodzi, że nadaje on się na stanięcie w szranki z kandydatem PiS lepiej, niż ktokolwiek inny.
Zwolennicy Trzaskowskiego wymieniają wiele elementów jego biografii, które u prezydenta byłyby pożądane. Jest świetnie wykształcony: studiował na UW i Kolegium Europejskim w Natolinie, uczył się w USA i Australii, jest stypendystą Uniwersytetu w Oxfordzie oraz Instytutu UE ds. Badań nad Bezpieczeństwem w Paryżu. Zna pięć języków obcych: angielski, francuski, hiszpański, rosyjski i włoski. Może przemawiać za nim również różnorodność dotychczasowej działalności politycznej. Trzaskowski był eurodeputowanym, ministrem administracji i cyfryzacji, sekretarzem stanu w MSZ, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji do Spraw UE czy wiceprzewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej.
Trzaskowski jest prawdopodobnie najbardziej – obok wyścigu o prezydenturę RP – znany ze swoich ponad sześciu lat rządów w Warszawie. Należy przyznać, że bilans tych rządów jest niejednoznaczny. Prezydenta chwali się za inwestycje w oświatę (zbudowano aż 12 szkół i 26 przedszkoli!). Krytycy podkreślają jednak, że nie rozwiązał pomyślnie wielu problemów komunikacyjnych, na przykład zbudował zaledwie 3 kilometry nowych linii tramwajowych. Nie zrealizował także obietnic dotyczących budowy mieszkań komunalnych. Jego niewątpliwymi osiągnięciami są przeforsowanie planu dofinansowania in vitro w mieście i działania na rzecz poprawy sytuacji osób LGBT. Te sukcesy nie zdałyby się jednak na wiele w walce o poparcie prawicowej części społeczeństwa dla jego prezydentury.
Do trzech razy sztuka
Nie mniej od Trzaskowskiego motywacji w starciu prawyborczym ma jego rywal, Radosław Sikorski. Ambicje prezydenckie szefa polskiej dyplomacji znane były od lat, jednak nigdy nie udało mu się zdobyć nominacji własnej partii. W 2010 roku Sikorski przegrał prawybory z Bronisławem Komorowskim, w 2020 roku uległ Trzaskowskiemu. Okoliczności tych kampanii były inne niż dziś, mogą one jednak tłumaczyć, dlaczego polityk tak bardzo angażuje się w agitację przed głosowaniem w KO: pragnie zapewne zmazać pamięć po niepowodzeniach.
Inna sprawa, że dla Sikorskiego i jego zwolenników prezydentura byłaby kluczowym szczeblem w karierze poświęconej głównie sprawom dyplomacji i reprezentacji państwa. Sikorski kojarzony jest z dobrymi kontaktami z zachodnimi politykami, i to nie tylko z racji sprawowanej przez siebie w latach 2007-14 oraz obecnie od 2023 roku funkcji ministra spraw zagranicznych. Już w latach 80. wyjechał do Anglii, gdzie podjął studia na Uniwersytecie w Oksfordzie. Poznał wówczas między innymi późniejszego premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona. Sikorskiemu blisko także z USA; jego żona, Anne Applebaum, jest cenioną amerykańską historyczką i dziennikarką. Przez 4 lata do 2005 roku Sikorski był ponadto członkiem konserwatywnego think tanku American Enterprise Institute, z którym związani byli czołowi republikanie. Bogate doświadczenie międzynarodowe Sikorskiego jest jego niekwestionowaną zaletą. Wobec drugiej kadencji Trumpa szczególnie podkreśla on własne dobre stosunki z republikanami i osobiste znajomości z wpływowymi konserwatystami. Zarazem znane są również krytyczne komentarze Sikorskiego pod adresem Trumpa z ostatnich lat (w jednym wpisie określił Amerykanina jako „proto-faszystę”), które raczej nie pomogą w relacjach z nową administracją w USA.
Powszechne w obozie jego sympatyków są stwierdzenia, że Sikorski ma większe niż Trzaskowski szanse na przyciągnięcie części prawicowych wyborców. Głosy elektoratów PSL czy Konfederacji, a także umiarkowanych wyborców PiS miałyby zdecydować o prezydenturze. Obecny MSZ należał kiedyś do PiS, gdzie pełnił funkcję ministra obrony narodowej. Trzaskowski natomiast uchodzi za reprezentanta bardziej progresywnego skrzydła Platformy, co ma utrudnić mu walkę o elektorat konserwatywny. Doświadczenie Sikorskiego w PiS może jednak paradoksalnie być również przeszkodą w drodze do prezydentury. Opuszczając partię Kaczyńskiego, „zdradził” on bowiem swoje środowisko, co mogłoby pomóc w zmobilizowaniu zwolenników tej partii przeciwko niemu.
Poparcie i sondaże
Ważniejsze niż powyższe fakty o kandydatach mogą dla rozstrzygnięcia prawyborów okazać się wpływy obu panów w Koalicji Obywatelskiej. Trudno przewidywać jednak wynik na tej tylko podstawie. Dość powiedzieć, że po stronie każdego z nich zadeklarowało się już wiele znanych osobistości. Za Rafałem Trzaskowskim opowiadają się między innymi minister sportu Sławomir Nitras, ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka, wiceszef MON Cezary Tomczyk, wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer czy były prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Z kolei Sikorskiego wsparli na przykład Roman Giertych, wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, posłanki Kinga Gajewska i Aleksandra Wiśniewska.
Donald Tusk nie poparł oficjalnie żadnego z kandydatów, są jednak powody, by twierdzić, że życzyłby sobie raczej zwycięstwa Sikorskiego. Premier ma świetny kontakt z ministrem spraw zagranicznych, z jego żoną wydał nawet wspólnie książkę pt. „Wybór”. Zdaniem profesora Rafała Chwedoruka z UW, znaczenie może mieć również polityczna kalkulacja. Trzaskowski jest jednym z niewielu polityków KO, których pozycja nie zależy od Donalda Tuska. Prezydent Warszawy zyskał ogólnopolską popularność w okresie kampanii z 2020 roku, gdy Tusk przebywał w Brukseli. Dalsze sukcesy prezydenta Warszawy i jego współpracowników mogłyby stworzyć ośrodek władzy konkurencyjny wobec przewodniczącego PO.
Sondaże wskazują przeważnie, że to Trzaskowski będzie mieć większe szanse na uzyskanie partyjnej nominacji. Z badania Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu” w dniach 12-13 listopada wynika, że prezydenta Warszawy za lepszego kandydata uważa o 19 punktów procentowych więcej ankietowanych. Przewaga Trzaskowskiego jest dużo większa w grupie wyborców KO, wynosi bowiem 55 punktów procentowych. Jeszcze lepiej szanse Trzaskowskiego ocenili uczestnicy sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej” z 12-13 listopada: Sikorski dostał w badaniu zaledwie 15,7% głosów, wobec 57,8% Trzaskowskiego. Co ciekawe, zdarzają się jednak również rezultaty, które wskazują na szefa MSZ: Sikorski uzyskał chociażby blisko 65% głosów w ankiecie opublikowanej przez premiera Tuska na platformie X.
Badania opinii publicznej pokazują jeszcze jedną interesującą prawidłowość – zarówno Trzaskowski, jak i Sikorski cieszą się większą popularnością niż kandydaci PiS. Według sondażu IBRiS dla „Wydarzeń” Polsatu w ewentualnej drugiej turze Trzaskowski pokonałby Przemysława Czarnka większością 50,9% do 35,2% głosów respondentów, natomiast Sikorski zdobyłby 46,5% do 35,3%. Tylko niewiele lepiej poradziłby sobie drugi polityk wymieniany często w gronie potencjalnych kandydatów PiS, szef IPN Karol Nawrocki.
Prawybory odbędą się w piątek 22 listopada. Prawo wzięcia w nich udziału mają wszyscy członkowie PO i pozostałych partii KO: Nowoczesnej, Inicjatywy Polska oraz Zielonych. Wyniki najpewniej zostaną ogłoszone w sobotę, a wyłoniony kandydat swój program zaprezentuje 7 grudnia.
Fot. nagłówka: Wikimedia Commons
O autorze
Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.