30 lat minęło…
Gdy rozmawiam ze znajomymi o współczesnej polskiej scenie politycznej, często dochodzimy do wniosku, że wszystko się zmieni na lepsze, kiedy dokona się zmiana pokoleniowa. W niektórych sejmowych partiach już zauważamy nowe twarze, często są to wychowankowie ich młodzieżówek. Owe młodzieżówki to najczęściej stowarzyszenia, które podpisują umowy stowarzyszeniowe z partiami politycznymi, jak chociażby w przypadku Młodych Demokratów. To szkoły dla przyszłych działaczy, agencje PR dla młodych wyborców, lokalni „krzykacze” i „machacze” podczas kampanii, a także, myśląc idealistycznie – reprezentacja interesów ludzi młodych. Dzisiaj partia bez młodzieżówki to ewenement. Po 30 latach istnienia III RP można ocenić, czy młodzieżówki nam coś dały, czy ich działalność poprawiła jakość polskiej sceny politycznej. Moim zdaniem: nie. Dodam nawet, iż są jedną z przyczyn staczania się jakości polityki w Polsce, a wyczekiwania przez niektórych zmiana pokoleniowa będzie zmianą, ale na znacznie gorsze.
Szkoła, która zadba o Twoją przyszłość?
Sławomir Nowak – poseł na Sejm IV, V, VI i VII kadencji, w latach 2007–2009 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i szef gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska, przez następne 2 lata sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta ds. kontaktów z rządem i parlamentem, a następnie, w latach 2011–2013 minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej.
Marcin Mastalerek – poseł na Sejm VII kadencji, od 2014 do 2015 roku rzecznik prasowy PiS, w 2016 został dyrektorem ds. komunikacji korporacyjnej w Orlenie, 2 lata później objął stanowisko wiceprezesa Ekstraklasy, a od 2020 jest doradcą społecznym Prezydenta Andrzeja Dudy.
Paulina Piechna-Więckiewicz – od 2006 do 2018 roku radna Warszawy, a w latach 2011-2016 wiceprzewodnicząca Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Dariusz Klimczak – od 2009 do 2018 członek Zarządu Województwa Łódzkiego, w 2014 roku został wicemarszałkiem, wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także poseł na Sejm IX kadencji.
Co ich wszystkich łączy? Otóż byli oni przewodniczącymi partyjnych młodzieżówek, kolejno: Młodych Demokratów, Forum Młodych PiS, Federacji Młodych Socjaldemokratów oraz Forum Młodych Ludowców.
Czy to coś złego? Nie, o ile w statutowych celach stowarzyszeń nie ma zapisu o „kreowaniu przyszłych członków partii xyz”, to logicznym jest, że takie zadanie młodzieżówki spełniają. Problem widzę natomiast w stronniczości owej kreacji. Politycy powinni posiadać wiedzę o różnych szkołach myśli politycznej, ideach, poglądach. Wszystko po to, by móc w szeroki sposób analizować otaczającą nas rzeczywistość, mechanizmy w niej zachodzące i problemy społeczne, z którymi się stykamy. Dzięki temu możemy spojrzeć na daną sprawę z różnych perspektyw i na ich podstawie znaleźć słuszne, według nas, rozwiązanie. Dlatego zwolennicy i znawcy liberalizmu, konserwatyzmu itd. powinni ze sobą rozmawiać.
Ale co wspólnego z tym mają młodzieżówki? Stowarzyszenia te zamykają młodego człowieka w obrębie jednej idei, zamiast umożliwiać mu rozwój. W wieku „ciekawości obywatelskiej” poznają tylko jeden pogląd, jedną drogę – „tę słuszną”. Dyskutują z osobami o tych samych poglądach i, wzorując się na swoich partyjnych idolach, zaczynają żywić niechęć do innych wyłącznie z powodu bycia sympatykiem innych poglądów. A młodzież łatwo przyjmuje „lewaka”, „centrystę”, „katola”, „pisowca” i inne określenia, których używanie nie prowadzi do budowania społeczeństwa obywatelskiego, a do stygmatyzowania i zakopywania się we własnych okopach, bo są „nasze”.
Jednak polityka właśnie tak wygląda – partie mają ustalony zestaw poglądów, jednoczący jej członków, którzy przez ich pryzmat chcą zmieniać kraj. Jednak aby przekonywać społeczeństwo do swoich racji, łatwiej jest obrażać osoby o innych poglądach i stworzyć z nich wroga, niż wytłumaczyć, dlaczego nasza propozycja będzie lepsza dla społeczeństwa. Bo wtedy pojawiają się emocje, które lepiej spajają ludzi w obrębie danej strony sporu i dzięki temu także łatwiej się ich kontroluje. „Lobby LGBT”, „nadzwyczajna kasta”, „totalna opozycja”, „Jarosław Kaczyński” – coś/ktoś zawsze nas atakuje, a my musimy się bronić i w imię tej obrony podjąć dane działania. Nie dlatego, że przyczynią się do rozwoju kraju, ale dlatego, że uchronią go przed „wrogami”. I takiego myślenia uczą się działacze młodzieżówek, patrząc na posłów swoich partii.
Jednak czy zmiana pokoleniowa nie miała czegoś ZMIENIĆ? Czy jako osoby niepamiętające lat 80. i 90. nie powinniśmy wyjść poza ramy sporu: kto z kim współtworzył AWS, a kto Unię Wolności, i ciągłego szukania wrogów? Jak mają zrobić to osoby, od których wręcz wymaga się robienia show przy „debatach” (w cudzysłowie, bo to bardziej są pyskówki niż debaty) i machania transparentami przy kandydacie, którego się nawet nie popiera (jak to było np. w przypadku kilku kandydatów na prezydenta Wrocławia PO/KO w 2018), bo w końcu trzeba „dla partii”, a nie dobra społeczeństwa…
Jesteśmy Waszym głosem!
Młodzieżówki mają także upiększać obraz partii politycznych w oczach młodych osób, które raczej od polityki stronią, boją się jej, a nawet brzydzą. Jak więc przemówić do takich ludzi? Memami, zabawnymi złośliwościami na Facebooku czy Twitterze oraz najważniejszym – robieniem show na internetowych debatach. W końcu nie słuchamy ich, by poznać różne opinie i zdecydować, które rozwiązania są według nas lepsze, a po to, by posłuchać jak „razemki orają korwinowców” lub ,,wolnościowcy miażdżą lewactwo” (wybierz, co chcesz).
Czy takich komentarzy i takiej debaty oczekujemy od przyszłych polityków? Ja nie. To język podziałów, a nie nowej jakości polityki, gdzie w atmosferze szacunku, ścierają się różne koncepcje, a społeczeństwo wybiera, którą z nich uważa za lepszą.
Most pomiędzy młodzieżą a politykami
Dzisiejsze młodzieżówki to współczesna wariacja na temat dawnych bojówek politycznych (walka słowem, a nie czynem). Zbiera się młode osoby, zamyka w bańkach ideologicznych i wykorzystuje przy akcjach politycznych. Słuchając swoich koleżanek i kolegów w nich działających, jestem przerażony tym, co będzie, kiedy zasiądą w Sejmie. To nie jest nowa jakość, a kumulacja tego, co uważam za najgorsze w polskiej kulturze politycznej: polityków pamiętających wielką mobilizację Polaków w postaci „Solidarności”, a następnie stopniowo dzielących się z biegiem lat zastąpmy politykami, którzy już od 16 roku życia uczą się naśladowania patologii obecnej sytuacji politycznej.
Szukając przedstawicieli pozytywnej zmiany pokoleniowej, spojrzałbym w stronę lokalnych Młodzieżowych Rad. Nie są one oczywiście ideałem. Wielu ich działaczy, w tym członków Prezydiów/Zarządów, jest aktywnymi działaczami młodzieżówek, a statutowe zapisy o „apartyjności” Rad, są przedmiotem żartów. Jednak to w Młodzieżowych Radach młodzi uczą się samorządności, samodzielności, działania z partnerami z I, II i III sektora. Radni debatują, stykają się z różnymi poglądami, diagnozują problemy, inicjują projekty. Na tych organizacjach powinniśmy się skupić i dbać o ich wzmacnianie i rozwój.
Patrząc w przyszłość
Skoro nie chcemy, by polska polityka za kilka lat stała na tym samym poziomie co teraz, zacznijmy się zmieniać. To my będziemy kiedyś Polską – liberalną, konserwatywną, socjalliberalną – wspólną. I w naszym interesie jest to, czy będziemy słuchać w mediach o „zdradzieckich mordach” i „lewactwie”, czy nie.
Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dariusz_Klimczak
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paulina_Piechna-Więckiewicz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Marcin_Mastalerek
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sławomir_Nowak
O autorze
Absolwent Zarządzania projektami społecznymi i obecnie student Politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Pasjonat historii Wrocławia, fan opery (szczególnie „Borysa Godunowa”) i turysta górski miłujący Sudety i Pieniny. Chętnie inicjuje i przeprowadza projekty społeczne.