Przejdź do treści

Dzień Kolumba – o kontrowersyjnym amerykańskim święcie

Krzysztof Kolumb - portret

Obchodzone w Stanach Zjednoczonych w drugi poniedziałek października święto państwowe, znane jako Dzień Kolumba, wiąże się ze znacznymi kontrowersjami. Debata o roli żeglarza wykracza przy tym poza omawiany przez znawców zagadnienia wymiar ściśle historyczny. Dla szerszej opinii publicznej ma ona charakter przede wszystkim ideowy, wpisując się w większe spory o dziedzictwo kolonializmu i stosunki rasowe w USA. Jak zmienia się postrzeganie Krzysztofa Kolumba oraz jego wpływu na dzieje Ameryk? Kto ustanowił Dzień Kolumba i czym może on zostać zastąpiony? Te i inne pytania zostały zaadresowane w dalszej części artykułu.

Dzień przełomu

Początek października, 1492 rok. Eskadra trzech statków: „Niñi”, „Pinty” i „Santa Maríi” płynie nieprzerwanie od ponad miesiąca, odkąd opuszczono Wyspy Kanaryjskie. Załoga jest zmęczona, skarży się na uszczuplające się zapasy pożywienia i niepomyślne wiatry. Kolumb nakazuje jednak żeglować dalej, wskazując na widywane w poprzednich dniach oznaki zbliżającego się lądu: patyki w wodzie oraz różne gatunki ptaków. Wreszcie 12 października wczesnym rankiem staje się to, czego z niecierpliwością wyczekiwano. Wyprawa Kolumba dociera do lądu – to dzisiejsze Bahamy, prawdopodobnie wyspa San Salvador.

Marynarze zapisali się na kartach wielkiej historii, a ich dokonanie określa się mianem odkrycia Ameryki. Wielu historyków uznaje rok 1492 za cezurę na tyle istotną, że oddziela ona dwie epoki – średniowiecze i nowożytność. Bez wątpienia data ta jest symbolem początku europejskiej kolonizacji świata i mocarstwowości. Należy zauważyć zarazem, że mimo niezaprzeczalnej, dziejowej wagi pierwszej wyprawy Kolumba, w pewien sposób pomniejszają ją rozmaite fakty. Kolumb na pewno „nie odkrył Ameryki” – pierwsi ludzie przybyli do Ameryki Północnej z Azji około 13 tysięcy lat temu. W 1492 roku kontynent miał już miliony rdzennych mieszkańców. Nawet jeśli przyjąć, że „odkrycie Ameryki” – zgodnie z europocentrycznym punktem widzenia – oznacza dotarcie do niej pierwszych Europejczyków, nie sprawia to, że wyprawa Kolumba była pierwsza. Niespełna pięć wieków przed nim do Grenlandii i Nowej Fundlandii dopłynęli wikingowie z Leifem Erikssonem na czele. Ich pobyt w Ameryce, opisany w islandzkich sagach, znajduje potwierdzenie w postaci stanowiska archeologicznego w L’Anse aux Meadows.

W 1492 roku Kolumb nie wiedział, że znalazł się na nieznanym Europejczykom kontynencie był przekonany, że dotarł do wschodnich wybrzeży Azji. Był to cel wyznaczony mu przez hiszpańską parę królewską. Miało to być kluczowe dla Hiszpanii, która w ten sposób mogłaby uniezależnić się od szlaków lądowych do Indii, kontrolowanych przez Imperium Osmańskie. Za sfinansowaniem ekspedycji stało również wiele innych motywów: chęć szerzenia chrześcijaństwa, szczególnie wobec niedawnego zakończenia rekonkwisty, rywalizacja z Portugalią, pragnienie złota i przypraw. Sam Kolumb liczył, że jego osiągnięcia umożliwią mu awans społeczny w Hiszpanii. Oczywiście pierwsza wyprawa pociągnęła za sobą kolejne ambicje i oczekiwania wobec zdobyczy marynarzy tylko rosły.

By sprostać wymaganiom, Kolumb badał rozległe tereny, szczególnie w basenie Morza Karaibskiego. W latach 1492-93 dotarł na Bahamy, Kubę i Haiti; na kolejnych trzech wyprawach, które podejmował, z przerwami, do 1504 roku, eksplorował m.in.: Portoryko, Jamajkę, wybrzeże Ameryki Środkowej, a nawet skrawek lądu znajdujący się w dzisiejszej Wenezueli. Wbrew wszystkim swoim doświadczeniom z nieznanymi w Europie ziemiami i ludami, Kolumb do swojej śmierci utrzymywał, że odnalazł drogę do Indii i Chin.

Replika okrętu Santa María. Fot. Wikimedia Commons
Replika okrętu Santa María. Fot. Wikimedia Commons

Kolumb jako kolonizator

Postać Kolumba często jest kojarzona głównie z jego osiągnięciami jako niezrównanego żeglarza i nawigatora. Nie należy jednak zapominać o jego bezpośredniej odpowiedzialności za brutalną kolonizację Ameryk. W 1495 roku, chcąc zapewnić zyski z drugiej wyprawy, Kolumb i jego ludzie schwytali 1500 Indian Taino z zamiarem sprzedaży ich jako niewolników w Europie. Następnie, gdy okazało się, że znaczna część Indian ginęła na drodze do Starego Kontynentu, za pewniejszą inwestycję uznano złoto. Na Haiti Hiszpanie rozkazali zatem ludności tubylczej oddawać w odstępach trzech miesięcy określoną ilość złota; tym, którzy nie zdołali sprostać wymogom, odcinano ręce, by wykrwawili się na śmierć. Wkrótce stało się jasne, że całe złoto wywieziono do Europy. Wówczas z inicjatywy Juana Ponce de Leóna, członka drugiej ekspedycji Kolumba, zmuszono Indian do pracy ponad siły na wielkich majątkach ziemskich, tak zwanych encomiendach. Taino umierali tysiącami z wycieńczenia, wskutek zbrojnego oporu lub chorób przyniesionych przez podróżników z Europy. W wyniku ludobójczych działań Hiszpanów, w przeciągu dwóch lat od przybycia Kolumba połowa ludności Haiti zginęła.

Tak o sytuacji mieszkańców wysp karaibskich pisał ksiądz Bartolomé de las Casas, najpierw kolonizator, później żarliwy krytyk hiszpańskich podbojów, który przybył do Ameryki podczas jednej z wypraw Kolumba:

„Noworodki umierały wcześnie, bowiem ich matki, przepracowane i wygłodzone, nie miały mleka, aby je karmić. Z tego powodu, gdy byłem na Kubie, w ciągu trzech miesięcy zmarło siedem tysięcy dzieci. Niektóre matki, z czystej desperacji, same nawet topiły swoje potomstwo. […] Tak oto mężowie umierali w kopalniach, ich żony – przy pracy, a dzieci – z braku mleka […] i w krótkim czasie ta kraina, niegdyś tak wspaniała, potężna i żyzna […] wyludniła się. […] Moje oczy widziały czyny tak obce ludzkiej naturze, że nawet teraz drżę, gdy o nich piszę […]”.

Dzień Kolumba

Jak doszło zatem do tego, że w USA zaczęto obchodzić święto człowieka odpowiedzialnego za takie zbrodnie? Kolumb nigdy nie był nawet na terytorium kontynentalnych Stanów Zjednoczonych – na Florydę wybrał się dopiero wspomniany tu już Juan Ponce de León w 1513 roku. Mimo tego, to właśnie genueńczyk wpisał się w kanon amerykańskiej mitologii. Począwszy od lat 30. XVIII wieku, „Columbia” stała się personifikacją 13 kolonii, a następnie Stanów Zjednoczonych. Powstały też liczne miasta zwane Columbia lub Columbus w całych USA, w tym stolice dwóch stanów. Od nazwiska odkrywcy nazwano ponadto Dystrykt Kolumbię (DC) czy Uniwersytet Columbia, dziś jedną z czołowych uczelni świata.

Za przyjęciem postaci Kolumba jako uosobienia dzielnego podróżnika i wzoru dla nowego państwa przemawiało przede wszystkim to, że początkowo nie wiedziano o nim wiele. Jedna z niewielu dostępnych w języku angielskim pozycji na temat wypraw Kolumba, autorstwa Williama Robertsona, przyjęła rasistowskie kryteria w opisie rzeczywistości, przypisując Hiszpanom zasługi w „szerzeniu cywilizacji”. Krytyczne relacje de las Casas i innych hiszpańskojęzycznych autorów nie były wówczas znane Amerykanom. Ponadto Kolumb nie miał związków z Wielką Brytanią, co dla nowego, podkreślającego swoją niepodległość państwa amerykańskiego okazało się bardzo istotne.

Mitologizacja Kolumba w dziewiętnastym wieku żywo postępowała. Bez wątpienia przyczyniła się do tego publikacja Washingtona Irvinga z 1828 roku, „Życie i podróże Krzysztofa Kolumba”, która przedstawiała wyidealizowaną, ale bardzo popularną i poczytną wersję historii. Książka rozprzestrzeniła na przykład fałszywą tezę, że Kolumb udowodnił kulistość Ziemi; w rzeczywistości wśród elit europejskich wiedziano już o niej od dawna. Szczyt popularności przyniosły postaci Kolumba huczne obrady 400. rocznicy jego podróży w 1892 roku. Zbiegły się one z organizacją światowej wystawy w Chicago jako „wystawy kolumbijskiej”. To właśnie wówczas prezydent USA Benjamin Harrison ogłosił święto na cześć Kolumba. Miał w tym doraźne interesy polityczne – politycy amerykańscy chcieli obniżyć napięcia, które panowały w stosunkach z Włochami, gdyż w poprzednim roku doszło do linczu 11 Amerykanów o pochodzeniu włoskim w Nowym Orleanie. Uznano, że uczczenie urodzonego we Włoszech odkrywcy przełoży się na poprawę wzajemnych relacji. Choć uroczystość w zamierzeniu miała charakter jednorazowy, kolejne rocznice obchodzono dalej z wielkim entuzjazmem. Wreszcie w 1971 roku Dzień Kolumba wyznaczono na drugi poniedziałek października jako jedno z niewielu, 11 świąt federalnych.

Nowe spojrzenie

two white-blue-and-red teepee tents surrounded by green plants
Namioty tipi, wykorzystywane przez rdzennych Amerykanów z obszaru Wielkich Równin. Fot. MJ Tangonan

Lata 70. przyniosły również zmiany w postrzeganiu postaci Kolumba, zapoczątkowane przez aktywistów wywodzących się z rdzennej ludności. Temat stał się nośny, gdy poruszono go na międzynarodowej konferencji przeciwko dyskryminacji rdzennych Amerykanów w Genewie w 1977 roku. Krytykując wówczas głośno przypisywane Kolumbowi masowe mordy i inne zbrodnie kolonizatorów, zaproponowano zastąpienie Dnia Kolumba świętem celebrującym ludność rdzenną. Starania związane z tą inicjatywą zintensyfikowano w pięćsetną rocznicę wyprawy Kolumba. Już rok później kalifornijskie miasto Berkeley jako pierwsze ogłosiło obchody corocznego Dnia Ludności Rdzennej. Celem święta jest zwrócenie uwagi na straty, które rdzennym Amerykanom przyniosły choroby, konflikty zbrojne i przymusowa asymilacja ze strony ludności białej. W Berkeley częścią święta jest przy tym również utrzymany w radosnym charakterze pow-wow – zjazd plemienny z tradycyjnymi tańcami i śpiewem.

Od tamtego czasu niektóre stany poszły za przykładem Berkeley, zastępując na szczeblu regionalnym Dzień Kolumba Dniem Ludności Rdzennej lub (znacznie częściej) po prostu zaprzestając obchodów święta. Dzień Ludności Rdzennej, choć jego tradycja jest dość niedługa, został wyniesiony do rangi federalnej przez proklamację prezydenta Bidena. Dziś dla około połowy stanów drugi poniedziałek października jest zwykłym dniem roboczym, a wiele innych obchodzi oba święta.

Źródło cytatu: Howard Zinn, Ludowa historia Stanów Zjednoczonych, str. 39
Fot. nagłówka: Sebastiano del Piombo | Wikimedia Commons

O autorze

Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.