Pięć pierścieni złączonych w jedność, płomień znicza olimpijskiego – zarówno te, jak i inne symbole Igrzysk Olimpijskich mają budować swoisty klimat towarzyszący sportowej imprezie. Klimat pokoju, wzajemnego szacunku, miłości. Tymczasem Igrzyska Olimpijskie to maszyna generująca kontrowersje niemal na każdej swojej płaszczyźnie. Żyjemy w rzeczywistości, która sprzyja rozwojowi konfliktów, poszukiwaniu sensacji – współczesne społeczeństwo z idei promującej pozytywne wzorce zrobiło przedmiot polityczno-etycznego sporu. Nota bene, nie pierwszy raz – o tym jednak trochę później.
Może nawet nie społeczeństwo, bo w zasadzie tylko jego garstce na rękę jest nieustanne zaognianie konfliktów, dynamizacja całego procesu polaryzacji. Trochę nas zaprogramowano. Brzmię foliarsko, ale tak czuję. Wystarczy rzucić nam kawałek mięsa, raczej niskojakościowego i bardzo taniego, a my w batalii o ten „frykas” jesteśmy w stanie się wzajemnie pogryźć, podrapać, dotkliwie pobić. Straciliśmy naprawdę cenną zdolność. Nie potrafimy mieć wyjebane. To może nie takie oczywiste, ale czasem najlepszą tarczą obronną jest bierność.
Interpretacja interpretacji, czyli Ceremonia Otwarcia Igrzysk Olimpijskich
26 lipca wieczorem rozpoczęto ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Podobno urażono katolików. Czym? Reinterpretacją „Uczty Bogów” Jana Hermensza van Biljera? Inspiracją Bogami Olimpu? Sięgnięciem do samego sedna idei olimpizmu? Poczucie estetyki każdy ma inne, jednym ceremonia mogła się podobać, innym nie. Jednak jeżeli ktoś czuje się urażony ceremonią otwarcia, diagnozę zostawiam poniżej:
Syndrom oblężonej twierdzy – zjawisko polegające na wzbudzaniu poczucia zagrożenia ze strony mniej lub bardziej zmyślonego wroga. Grupa społeczna przejawiająca wysoki poziom poczucia zagrożenia o wiele chętniej rezygnuje z indywidualizmu, dążąc do homogeniczności, i oddaje władzę nad sobą osobom, które deklarują grupie zapewnienie bezpieczeństwa.
Jeżeli 38-letni Zbyszek z Tarnowa albo 47-letnia Marlena z Oławy, czy nawet 16-letni Kacper z Warszawy czują się urażeni artystycznymi wariacjami, które odbywają się tysiące kilometrów stąd i nie mają żadnego przełożenia na nasze funkcjonowanie, popełniają straszną zbrodnię na swoim czasie i nerwach. To jest ten moment, w którym możecie cofnąć się do drugiego akapitu – nie potrafimy mieć wyjebane.
Reżyser otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu wyjaśnił, że ceremonia nie przedstawiała „Ostatniej Wieczerzy”, a "Ucztę bogów"
„Idea polegała na przedstawieniu wielkiej, pogańskiej imprezy, nawiązującej do bogów Olimpu, a w związku z tym do igrzysk olimpijskich”. pic.twitter.com/075r5ohFi4
— MNFPL (@musicnewsfactpl) July 30, 2024
Wszystko to podkręca Kościół Katolicki. Francuski episkopat, stolica apostolska. Hej, w katolicyzmie chyba nie chodzi o to, by bronić Boga przed wszystkimi – Bóg według wszystkich treści z Pisma Świętego da radę się sam obronić. Nie ma pięciu lat, a nieskończoność. Naszym zadaniem jest po prostu bycie w porządku wobec innych. Taką misję, w dużym skrócie, powierza nam Jezus, Bóg i Pismo Święte.
Zamykając temat feralnego obrazu ceremonii otwarcia – niezmiernie bawi mnie to, że przez kilka dni Polacy żywiołowo debatowali, czy podczas imprezy inspirowano się „Ostatnią Wieczerzą” Leonardo Da Vinciego, czy też „Ucztą Bogów”, a może jeszcze innym dziełem sztuki. I nie chodzi tutaj nawet o to, że oskarżam Polaków o brak kompetencji do dysputy na takie tematy. Jest to trochę abstrakcyjne. Otwarcie francuskich Igrzysk skłoniło mnie do pewnej refleksji – każdy temat może zainteresować masy, o ile wraz z nim występuje kontrowersja.
Murem za Przemysławem Babiarzem
Temat samej oprawy wizualnej ceremonii otwarcia poruszył cały świat. My, Polacy, znaleźliśmy jednak jeszcze jeden temat do tzw. kręcenia inby. Jako polskie społeczeństwo wykupiliśmy pakiet premium generatora dram.
„To jest wizja komunizmu, niestety” – tak tekst piosenki Johna Lennona „Imagine” skomentował Przemysław Babiarz. Z tego miejsca wypadałoby mu pogratulować. Pierwszy raz w opinii publicznej usłyszałem prawdziwą definicję komunizmu. Bo cała idea Karola Marksa zmierzała do zniesienia takich instytucji jak państwo, porzucenia narodowej tożsamości na rzecz nabrania świadomości klasowej. Nie o kolejki do sklepów, sam ocet na półkach, czy walenie robotników pałką po głowach. Komunizm w swojej krystalicznie czystej formie zakładał mniej więcej to, o czym śpiewał Lennon. Zresztą przyznał to sam artysta.
Nie do końca wiem, za co został zawieszony Przemysław Babiarz. Skłaniam się ku wersji, że nie był do końca wygodny dla władz Telewizji Polskiej i szukano jakiegokolwiek powodu, by legendy dziennikarstwa sportowego się pozbyć. Teoretycznie ukarano go za dzielenie się swoimi politycznymi przekonaniami na wizji. Tym przekonaniem miał być antykomunizm. Tylko znowu, coś tutaj nie gra.
Niektóre nasze państwowe święta mają umocowanie w antykomunizmie. Po ’89 usuwaliśmy ulice nawiązujące do właśnie tych wzorców, obalaliśmy pomniki Feliksa Dzierżyńskiego, Włodzimierza Lenina czy Józefa Stalina. Zrobiliśmy wszystko, żeby idee komunistyczne obrzydzić i jednoznacznie uznać za złe. Więc gdy ktoś krytykuje komunizm – choć dodanie do zdania słowa „niestety” krytyką ciężko nazwać – poniekąd robi to, co polska klasa polityczna, media, organizacje pozarządowe, historyczne, instytucje, placówki oświatowe, kościoły i związki wyznaniowe i oczywiście całe społeczeństwo, od góry jego struktury do samiutkiego dołu.
Trzymając się tej skrajnie pokrętnej logiki, co chwila trzeba kogoś zawieszać. Zrobiono aferę z niczego. Jedno zdanie, może wywołałoby dyskusje na dzień, góra dwa. Jakub Kwiatkowski sprawił, że ten temat jest dalej na topie, choć od słów Przemka Babiarza tydzień już minął. Brak wyobraźni? Przepraszam, ale jeżeli ktoś wyobraźni nie ma, to nie powinien pracować w mediach – zwłaszcza na kierowniczych stanowiskach.
Lawina komentarzy, kontrowersji. Redakcja TVP Sport z drobnymi wyjątkami stanęła murem za Przemysławem Babiarzem. Twórcy contentu commentary dostali niezłą dawkę paliwa, by opowiadać swoim naiwnym widzom, co powinni w tej sytuacji czuć. Może to kontrowersyjne, ale tak, mam wrażenie, że widzowie kanałów commentary czekają, co ich internetowy guru ma do powiedzenia i potem niemal w skali 1:1 powielają jego opinie, bez żadnej krytyki, refleksji, konfrontacji z własnymi odczuciami.
W wielu kwestiach bardzo sie roznimy. Ale laczy nas wzajemny szacunek oraz wspolna, glownie lekkoatletyczna praca. I tak juz od blisko 20 lat. #PrzemyslawBabiarz@donaldtusk @PremierRP @SPORT_GOV_PL pic.twitter.com/MXFCBjW9Aq
— Alek Dzieciolowski (@AlekthePole) July 30, 2024
Nie każdy wspierający Babiarza wspiera Babiarza
Nawet na stadionach pojawiły się słowa wsparcia dla Przemysława Babiarza. Tylko to wszystko bujda. Wyimaginowane wsparcie. Dziennikarz, który wypowiedział jedno niczym niewyróżniające się zdanie, stał się kreatorem dyskursu politycznego w Polsce. Po jednej stronie stawili się ci, co go popierają, utożsamiani z Konfederacją i Prawem i Sprawiedliwością, ewentualnie PSL-em czy Trzecią Drogą. Po drugiej natomiast ci, co wspierają decyzje Kwiatkowskiego, utożsamiani przede wszystkim z Koalicją Obywatelską i Lewicą.
Celowo używam słowa „utożsamiani”, bo i wśród polityków czy wyborców takiej Koalicji 15 Października znajdzie się sporo takich, co decyzje kierownictwa TVP Sport uważają za skandal i absolutne faux-pas. O Babiarza nie chodzi nikomu. To spór o idee, o politykę. Poparcie dla Przemysława Babiarza nie równa się podpisaniu pod jego słowami, czy nawet wyrażeniu szacunku wobec jego osoby, wobec kultowego głosu, który przecież od lat towarzyszy nam przy lekkoatletycznych zawodach.
Tu nie chodzi o ewidentną ludzką krzywdę, która spotkała tego człowieka. Sprawa zrobiła się poważna, popularna, przynosząca rozgłos, łatwa do zajęcia czytelnego dla opinii publicznej stanowiska. Nie przyjmujmy dyskursu, że ci porządni stoją za Babiarzem, a ci, co milczą, to komuchy, bo w ogromnej części przypadków jest dokładnie na odwrót. Ci, co krzyczą najgłośniej, Przemka Babiarza mają gdzieś – chcą więcej sławy, pieniędzy, posłuchu i wpływów. Sympatyczny dziennikarz z Przemyśla ich w ogóle nie obchodzi.
Popatrzcie na to wszystko jeszcze raz – kłócimy się o straszliwe głupoty. Te konflikty nawet nie dotyczą Przemysława Babiarza, czy faktycznej interpretacji obrazów ukazanych podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Przenosimy polityczne animozje na grunt sportu i sztuki. Najzabawniejsze jest to, że dosłownie pięć minut po wszystkim krzyczymy „NIE MIESZAJCIE SPORTU Z POLITYKĄ!!!”. Jesteśmy bandą hipokrytów, ale spokojnie, my wszyscy – ja też.
Przez to wszystko umykają nam sprawy poważne, którym rzeczywiście trzeba się sprzeciwić.
Od gwałciciela do Olimpijczyka. Obrzydliwy ruch MKOI
Steven van de Velde to niderlandzki siatkarz plażowy. W 2014 roku dopuścił się gwałtu na 12-latce. Dwa lata później brytyjski sąd skazał go na 4 lata pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł po roku i uzyskał kwalifikację olimpijską.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski w obecności Holendra nic złego nie widzi. Ten niderlandzki też nie. Siatkarska federacja zapewniła wsparcie pedofilowi. Protesty nie dały nic. Sprawa zyskała duży rozgłos, ale zabrakło protestów wpływowych osób. Niektórzy byli przecież zajęci wytykaniem obrazy uczuć religijnych.
Szczerze chciałbym zobaczyć jak ktoś, kto już ma bilet na Igrzyska, na siatkówkę plażową wchodzi na piasek z banerem, transparentem, nawet kawałkiem kartonu przypominającym, za co siedział Steven van de Velde. Nie istnieje cudowna przemiana z gwałciciela w olimpijczyka.
Nie winię ludzi za to, że tego nie zrobili. Do protestu, bez wątpienia, trzeba odwagi. W takiej sytuacji akcja ala „Ostatnie Pokolenie” byłaby bardzo społecznie pożądana. Nie było jej? Trudno. Wina stoi po stronie decydentów.
Informacje o skandalu widziałem głównie na instagramowych profilach aktywistek i aktywistów. W mediach pojawiały się na ten temat pojedyncze artykuły. Nie było burzy. Sponsorzy się nie wycofali, Kościół nie potępił, politycy nie próbowali wpłynąć na decyzje personalne siatkarskiego związku, gdy było to potrzebne.
Bogaci, wpływowi ludzie dali ciche przyzwolenie na to, by pedofila móc nazywać olimpijczykiem. Nam została jedynie syzyfowa robota z udostępnianiem na instastory postów nagłaśniających sytuację. Tak czy siak, znaczna większość z nas bardziej pochyliła się nad ceremonią otwarcia i Przemysławem Babiarzem. Czemu? Bo pedofilia jest jednoznacznie zła, a tam są kontrowersje, które mogą stać się zalążkiem kłótni, dyskusji.
Igrzyska Olimpijskie to, rzecz jasna, nie jest całkowicie wolny od wszelkiego zła czas. Tym razem jednak na tle wielkiej imprezy znajdują się tak samo wielkie spory – wojny, polaryzacja, ideologiczne konflikty. W samej imprezie udział biorą degeneraci – tacy jak van de Velde.
W roku 1936 były takie igrzyska, które zasłynęły głównie z kontrowersji. Odbyły się w III Rzeszy.
Fot. nagłówka: Flickr.com/Eznix
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.