Przejdź do treści

Do pracy czy na wakacje pociągiem? Na pewno nie w Polsce!

W polskiej świadomości społecznej przyjęło się, że okres PRL-u był zły. Nie bez powodu ochrzciliśmy tę epokę w naszej historii mianem „lat słusznie minionych”. Śledząc aspekty zakresu wolności, poszanowania praw człowieka, liczb społecznych rozruchów, czy oczywiście zależność naszego państwa od woli ZSRR, takie, a nie inne stwierdzenie jest jak najbardziej uzasadnione. Czemu więc ludzie, szczególnie ci starszej daty, powtarzają jak mantrę „kiedyś to było”? Pewne aspekty polityki PZPR zmieniły nasz kraj, niektóre plany otwierały drogi Polakom tam, gdzie teraz nie dotrzemy. Należą do nich, chociażby transport i infrastruktura, które miały wpisywać się w zapotrzebowanie społeczeństwa.  

Społeczna funkcja kolei

Od czasów PRL wycięto łącznie około 1/3 linii kolejowych w Polsce. Przez naprawdę wiele lat od transformacji ustrojowej mamy do czynienia z ogromnym zastojem jeśli chodzi o inwestycje w kolej. Jest to zjawisko bardzo przykre, bo wpływa na podstawowe, ludzkie potrzeby. Dla niektórych pociąg ze wsi do nieco większego ośrodka znacząco poszerzyłby horyzonty w kwestii, ot choćby poszukiwania pracy. Dla innych przejazd koleją na wakacje na Mazurach byłby cudowną okazją do relaksu, w cichej, przyjemnej i wcale nie tak drogiej okolicy.

Kolej to nie tylko możliwość dojechania z punktu A do punktu B – to szeroki wachlarz możliwości rozwoju gospodarki. Mając dużo gęstszą sieć kolejową, potrzeba firm, które wspomogą PKP PLK w utrzymaniu sieci trakcyjnej w optymalnym stanie. Mając dworzec, można otworzyć usługowe lokale – to naprawdę przyjemne, gdy przy okazji przesiadki, przed albo po podróży, jest możliwość kupić szybko coś do picia czy przekąszenia. Wreszcie, gdy do danej miejscowości dojazd jest lepszy, rozwija się tam turystyka. A pieniądze od turystów to także zastrzyk środków dla samorządów, które mogą inwestować więcej zarówno w infrastrukturę stricte turystyczną, jak i oczywiście w zapotrzebowania swoich mieszkańców.

Uprzywilejowanie mieszkańców większych ośrodków

Za czasów PRL-u kolej nie funkcjonowała, tak jak powinna – idealizować jej nie mam zamiaru. To, co jednak odróżniało ją od tej współczesnej, to działalność w służbie społeczeństwa. Mniej spoglądania na wykresy, diagramy, bilanse zysków i strat, przychody i dochody – więcej na realne zapotrzebowanie. Żyjemy w czasach, w których mobilność jest jeszcze bardziej pożądana niż 50 czy 60 lat temu. Kiedyś jednak państwo współuczestniczyło w budowaniu warunków, by tę mobilność mieć. Dziś tak nie jest. Bo jak sobie wyobrażamy miejscowość zamieszkaną przez, powiedzmy, 20 tysięcy mieszkańców? Betonowy ryneczek otoczony dwu, góra trzykondygnacyjnymi kamienicami, osiedlowy sklepik – relikt przeszłości, dworzec autobusowy z zardzewiałymi tabliczkami, na którym zatrzymał się czas – w przeciwieństwie do PKS-ów, które zatrzymują się na nim raz na ruski rok.

W tym miejscu należałoby sobie zadać pytanie – w czym mieszkańcy mniejszych miejscowości są gorsi od tych zamieszkujących wielkie aglomeracje, że ich dostęp do transportu jest aż tak ograniczony?

Zrób prawo jazdy, kup sobie autko! 

Nie mają chleba? Niech jedzą ciastka! Można przecież zrobić prawo jazdy, kupić furę, nie ma się wówczas żadnych ograniczeń. Bzdura totalna – paliwo jest drogie, Unia Europejska zmierza w swojej polityce do zmniejszenia udziału indywidualnego transportu w całej jego strukturze. Gdybyśmy dziś mieli sprawnie działający transport publiczny, społeczeństwo podnosiłoby dużo mniejsze larum o unijne regulacje.

Mamy okres wakacyjny. Jest bardzo ciepło, przyjemnie. Idealny czas na odpoczynek, realizacje swoich turystycznych planów, poszerzanie horyzontów. Brzmi nieźle, prawda? Gorzej, gdy zorientujemy się, że nie mamy samochodu.

Kolejowe wakacje na Mazurach? Zapomnij! 

24 września 2017 roku zamknięto stację kolejową w Węgorzewie. To miasto zamieszkuje 12 tysięcy osób. Jest to jednak bardzo przyjemny ośrodek wypoczynkowy na Mazurach. Otoczone jest kilkoma jeziorami – Święcajty, Mamry czy Jeziorem Węgielsztyńskim. Gdy nieco oddalicie Mapy Google, zobaczycie miriady niewielkich, błękitnych kropek na jasnozielonym tle. Przy wielu z tych jezior znajdują się kąpieliska.

Fot. Wikimedia Commons

Wyobraźcie sobie linie kolejową Kętrzyn – Giżycko. Oznaczona jest ona numerem 259. Sporadycznie jadą nią składy turystyczne. Wystarczy skomunikować ze sobą Węgorzewo, Giżycko, Kętrzyn z Olsztynem – wakacje na Mazurach stają się dużo łatwiejsze. Za PRL-u – możliwe. Dziś, w okresie ogromnego przestoju inwestycyjnego na kolei – niestety nie.

Nad Morze wagonami bydlęcymi 

Nad Bałtyk dojechać dojedziemy, ale warto zwrócić uwagę na to, jakimi wagonami. PKP Intercity wypuszcza swoje najgorsze składy. Czemu? Tego, prawdopodobnie się nie dowiemy. Dojazd do Zakopanego, powiedzmy, z Krakowa wygląda całkiem solidnie pod względem ilościowym. Jakościowo, jest kiepsko. Pociągami Polregio pojedziemy ponad trzy godziny. Intercity – 2,5h.

Funkcja kolei jako środka transportu ułatwiającego turystyczne wojaże została ograniczona. Przyzwyczailiśmy się, że ludzie jadą samochodami. Nie chcemy dać im żadnej alternatywy, co nie zmienia się od czasów transformacji ustrojowej. Akcja Wyborcza Solidarność wraz z Unią Wolności rozpoczęły trend niszczenia kolei. Sojusz Lewicy Demokratycznej sukcesywnie to kontynuował, a Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska nie zrobiły za dużo, by straty zminimalizować i kolej zrehabilitować. Na razie uśmiechnięte rządy większych zmian w transporcie kolejowym nie przewidują.

Nie żyjemy w kraju, w którym łatwo zaplanować kolejową podróż na wakacje. Trzymajmy kciuki za zmianę, obserwujmy to, co aktorzy sceny politycznej mają do zaoferowania w tej materii. Do zrobienia jest sporo – poprawić jakość przejazdów w kierunku Tatr i Morza Bałtyckiego, zreaktywować linie kolejowe w okolicach Mazur, Bieszczad i Karkonoszy, by mieć wreszcie sieć połączeń kolejowych z prawdziwego zdarzenia. Obecnie stan zagęszczenia siatki kolejowej w Polsce jest perfekcyjnym odzwierciedleniem skuteczności polskiej klasy politycznej w kreowaniu polityki społecznej tak, by realnie zaspokajała potrzeby Polek i Polaków.

Fot. nagłówka: Flickr.com/macbre

O autorze

Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.