„Jak wiatr wieje (a nam wiatr mocno wiał w oczy przez te ostatnie osiem lat), to był znak, że mamy jeszcze twarz i że czuliśmy ten wiatr w naszą twarz skierowany” – te słowa prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, oddają cel, realizowany już w trakcie kampanii wyborczej przez partie, które 15 października zdobyły sejmową większość. Na wynik wyborów parlamentarnych wpłynęło nie tylko zażenowanie Polek i Polaków kolejnymi aferami ujawnianymi za rządów Prawa i Sprawiedliwości, lecz także sposób, w jaki ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego starało się przekonać elektorat do powierzenia mu rządów na kolejne cztery lata.
Brak debaty nad kluczowymi ustawami, ekspresowe głosowania w Sejmie, niewsłuchiwanie się w głos obywateli i kampanijne hasła bezrefleksyjnie uderzające w przeciwników politycznych spowodowały, że jesienią Polacy powiedzieli „dość”. W Sejmie X kadencji obserwujemy merytoryczną dyskusję, ścierające się poglądy, a istotne propozycje są rozważane na sali plenarnej, a nie chowane w najgłębszych szufladach zamrażarki marszałkowskiej.
Prezenter telewizyjny w roli marszałka
Jeszcze przed wyborem Prezydium Sejmu X kadencji wielu polityków z różnych stron zwracało uwagę, że kandydat na stanowisko marszałka może nie sprawdzić się w tej roli, gdyż nie ma odpowiedniego doświadczenia. Wskazywali oni, że Szymon Hołownia jako sejmowy debiutant nie jest biegły w przepisach, które musi znać osoba kierująca izbą. Sądzili, że z tego powodu prace Sejmu zostaną sparaliżowane, a obrady posłów będą chaotyczne. Wątpiących było jednak tak mało, że były gospodarz popularnego programu telewizyjnego objął stanowisko, zdecydowanie pokonując Elżbietę Witek z Prawa i Sprawiedliwości, która pozostawała marszałkinią od 2019 roku.
Szymon Hołownia szybko udowodnił, że w prowadzeniu obrad czuje się jak ryba w wodzie. Jego styl, polegający na utrzymywaniu polotu i dowcipu w debacie sejmowej, przyciągnął przed ekrany tłumy widzów, którzy z uwagą śledzą kolejne wypowiedzi nowego marszałka. Hołownia stosuje humorystyczny ton nawet wtedy, gdy jest prowokowany przez opozycję. Gdy siedząc w marszałkowskim fotelu jest świadkiem trudnych sytuacji na sali plenarnej, często nie ukrywa, że nie wie, jak może i powinien reagować. Brak doświadczenia przekształca wtedy w swój atut, szukając na bieżąco odpowiednich paragrafów regulaminu, następnie je cytując.
Marszałek dał się poznać także jako osoba, która ma znakomity kontakt z wyborcami. Na konferencjach prasowych i otwartych spotkaniach posługuje się prostym, ciekawym i przyciągającym odbiorcę językiem. Z zaangażowaniem i świeżością opowiada nie tylko o programie Polski 2050, której jest liderem, polityce koalicji rządzącej, ale także intryguje, zdradzając kulisy pracy sejmowej.
Skrupulatna praca nowego rządu
Gabinet premiera Donalda Tuska od pierwszego dnia urzędowania mierzy się z dużymi wyzwaniami. W przeciwieństwie do działań zespołu Mateusza Morawieckiego, w nowym rządzie każda decyzja jest konsultowana z ekspertami. Choć niektóre rozwiązania zastosowane przez koalicję mają przeciwników, to jednak każde działanie jest starannie argumentowane przez organy je podejmujące. Pomysły poszczególnych ugrupowań i ministrów wchodzących w skład gabinetu są dokładnie analizowane, a celem prac jest zawsze znalezienie optymalnego planu i wdrożenie odpowiednich przepisów. Rząd Donalda Tuska wsłuchuje się w głos społeczeństwa, a efektem jest wprowadzanie nowych zasad, czego przykładem jest zniesienie obowiązku zadawania prac domowych w szkołach podstawowych. Istotnym jest również, że ministrowie, mimo wielu przeciwności, stale zmieniają prawo w dziedzinach kluczowych dla obywateli. Nowa koalicja, z inicjatywy premiera Tuska, otworzyła się na dialog z Polakami. To sprawia, że treść kolejnych przyjmowanych ustaw jest zbliżona do oczekiwań społecznych i stanowi kompromis adresowany do wszystkich.
Język jeszcze nie wszędzie oczyszczony
Mimo podniesienia poziomu debaty wciąż często parlamentarzystom zdarza się wypowiadać w sposób, który im nie przystoi. Szczególnie łatwo agresywnym i oburzającym opinię publiczną językiem posługują się posłowie opozycji. Notoryczne obrażanie przedstawicieli sejmowej większości, przytaczanie w debacie niemerytorycznych kontrargumentów i unikanie odpowiedzi jest nadal taktyką stosowaną zwłaszcza przez Prawo i Sprawiedliwość. Jednak również politykom koalicji zdarzają się poważne wpadki, które – jak w przypadku wypowiedzi przewodniczącej klubu Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, adresowanej do marszałka Hołowni – są niewytłumaczalne. Podobnie jak unikanie tytułowania byłych ministrów i wymienianie ich tylko z nazwiska, idące w parze z atakiem, a nie wyjaśnianiem poszczególnych uchybień, jest wyrazem braku szacunku.
„Jak ma korzenie to przetrwa i wypuści młode pędy” – ta myśl prezesa PSL dobrze podsumowuje obecną kondycję debaty publicznej. Przetrwała chęć do dyskutowania i współdziałania. Ostała się możliwość wyrażania odmiennych opinii. Granice już nie są tak często przekraczane i choć parlamentarzystom wciąż zdarzają się błędy, to nie należy zapominać, że arogancja wobec drugiej strony zawsze będzie uznawana za faux pas. Politycy znów zaczęli ze sobą rozmawiać, wymieniać się pomysłami, czego konsekwencją jest zapał do tworzenia jeszcze lepszej Polski.
Fot. nagłówka: Kancelaria Sejmu RP
O autorze
Student stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Od podstawówki zaangażowany w działalność dziennikarską. Najchętniej pisze o polityce krajowej i międzynarodowej oraz sprawach społecznych.
W wolnych chwilach wolontariusz niosący pomoc potrzebującym.
Miłośnik komunikacji miejskiej, dobrej książki i gier planszowych.