W 1996 roku na świecie narodził się ruch bodypositive. Do Polski dotarł on trochę później. Można powiedzieć, że nadal uczymy się tego, że nasze ciała nie muszą mieć proporcji jak z pokazu ekskluzywnej marki bielizny, a także że wolno jest nam mieć trądzik, piegi czy nieregularne zmiany skórne. Popularne generatory obrazów, które coraz częściej wykorzystuje się do tworzenia reklam czy postów na mediach społecznościowych, powielają jednak szkodliwe stereotypy dotyczące kobiecego wyglądu, z którymi do tej pory próbowałyśmy walczyć.
Influencerzy po nowemu
Mówiąc o ciałopozytywności i racjonalnym ocenianiu siebie samych, w szczególności przez młode lub zakompleksione osoby, nie można zapomnieć o popularnych „modelkach” czy osobowościach medialnych wygenerowanych przez AI. Są w stanie pracować przez calutki rok bez żadnej przerwy, a dodatkowo ze względu na swoją urodę są w stanie przynosić znaczące zyski tym firmom, które je stworzyły lub zamówiły. Jak realnie żyjące osoby, piszą, tworzą relacje na Instagramie oraz wstawiają zdjęcia mówiące o tym, jak minął ich dzień. Ponadto nie są rzetelne – aby promować podróże wcale nie trzeba przecież żadnej odbyć, a reklamując ubrania nie jest konieczne, żeby w ogóle mieć fizyczną możliwość, by je nosić, czyż nie?
Ostatnimi czasy rozpoznawalnych twarzy wygenerowanych przez sztuczną inteligencję robi się coraz więcej – być może niedługo ich istnienie będzie stanowiło prawdziwy przełom w branżach takich jak beauty czy moda. Bez względu na to, jaką specjalizację obiorą, łączy je jedno – wszystkie są wygenerowane w taki sposób, aby wyglądać nieskazitelnie i stać w opozycji do tego, jakiego typu standardy z trudem próbowaliśmy kreować przez poprzednie lata.
Wszyscy jesteśmy brzydcy?
W kwestii tego, co robi sztuczna inteligencja z ciałopozytywnością, nie można zamykać się jednak tylko na podbijające social media profile zapełnione zdjęciami modelek stworzonych przez AI. Prędzej czy później z jakichś serwisów plotkarskich dowiemy się przecież, że nasza ukochana influencerka to tylko wytwór specjalnych systemów – a przynajmniej warto mieć taką nadzieję. Tym bardziej, że możemy liczyć na zmiany w zakresie oznakowywania grafik tworzonych przez sztuczną inteligencję. Koncern Meta już w lutym zapowiedział oznaczanie treści wygenerowanych przez sztuczną inteligencję na Instagramie, Facebooku i w serwisie społecznościowym Threads – a więc istnieje szansa, że na podobny krok zdecydują się też chociażby reklamodawcy.
Póki co jednak na wielu kanałach nadal możemy przeglądać takie treści stworzone przez AI, o których nie mamy pojęcia, że są nieprawdziwe – i na tym polega cały kłopot. Okazuje się, że sztuczna inteligencja standardowy wizerunek człowieka postrzega często jako ten wyidealizowany. Aby stworzyć postać wyglądającą przeciętnie, należy w prompcie wprost napisać, że ma ona przejawiać cechy charakteryzujące ludzi „brzydkich”. A czy markom tworzącym kampanie przy pomocy AI będzie się chciało pamiętać o tym, by koniecznie kształtować polecenia w sposób pozwalający na uchwycenie realizmu, o który walczyły ruchy promujące samoakceptację?
Usprawiedliwienie zawsze się znajdzie, lecz…
Nie zapominajmy jednak, że wizerunki wygenerowane przez AI biorą się z danych wejściowych. Jeżeli dany model bazuje na zdjęciach z konkretnych lat lub krajów, a na zdjęciach tych stereotypy dotyczące płci zostały mocno uwypuklone, trudno się dziwić, że system traktuje te dane jako odzwierciedlenie rzeczywistości. Z łatwością możemy przecież przypomnieć sobie te czasy, kiedy wyidealizowane wizerunki kobiet i mężczyzn były tak rozpowszechnione, że zalewały nas na wszystkich platformach społecznościowych i kanałach reklamowych.
Na co dzień możemy jednak nie zdawać sobie sprawy z tego, że to, w jaki sposób przedstawia nas AI, będzie miało wpływ na to, jak będziemy postrzegać samych siebie. Jeszcze niedawno w sieci trwała swego rodzaju walka o możliwość przedstawiania siebie takich, jakimi jesteśmy – bez retuszu czy pozowania w taki sposób, by skutecznie ukryć „mankamenty” swojego ciała. Zgodnie z badaniami Servion Global Solutions szacuje się, że do 2025 roku 90% treści online będzie generowanych przez sztuczną inteligencję – jednak może odbyć się to z uszczerbkiem na samopoczuciu ich odbiorców.
Fot. nagłówka: Pedro Miguel Aires | Unsplash
O autorze
Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Interesuje się kinem, polityką i bieżącymi problemami społecznymi. W czasie wolnym amatorka grafiki komputerowej, kawy oraz powieści kryminalnych.