Traktuje się ich jak obcych. Są ofiarami podsycanych przez władzę konfliktów pomiędzy „rasami”, bo tak w tym państwie nazywa się mniejszości etniczne. Od reszty społeczeństwa odróżnia ich pochodzenie i wiara, a w nacjonalistycznej narracji przedstawiani są jako złodzieje, przestępcy, gwałciciele. Utrudnia się im zawieranie małżeństw, swobodne poruszanie się oraz osadnictwo. Wielokrotnie padali ofiarą brutalnych pogromów, przez co musieli zostawiać cały swój dobytek i uciekać z kraju.
To nie jest opis praktyk stosowanych w czasie dwudziestolecia międzywojennego wobec Żydów w nazistowskich Niemczech – to metody, którymi współcześnie prześladowani są Rohingowie w Mjanmie.
Jest to zrozumiałe, jeżeli nigdy nie słyszeliście o trudnej sytuacji Rohingów. Na przestrzeni wieków wielokrotnie dochodziło do tragicznych wydarzeń i zbrodni przeciwko ludzkości, których istnienie zatarło się w powszechnej świadomości – do tego stopnia, że do dziś w literaturze polskojęzycznej często odnotowuje się braki w całościowych i syntetycznych opisach tych zdarzeń. Większość z nas nigdy nie słyszała o niemal całkowitej zagładzie Aborygenów tasmańskich na Ziemi van Diemena, zbrodniach popełnianych w czasie wojny amerykańsko-filipińskiej czy też ludobójstwie Indian z Urugwaju oraz środkowej i południowej Argentyny. Są to ciche tragedie wielotysięcznych społeczności, zmarginalizowanych na kartach historii – kierowane jednak tymi samymi mechanizmami zbiorowej nienawiści, z którymi mamy do czynienia i my, również dziś. Choć z perspektywy Europejczyka trudniej to dostrzec, dookoła świata istnieje wiele mniejszości, które próbuje się zmyć z powierzchni ziemi strumieniami krwi i pieniędzy1.
Jedną z nich są właśnie Rohingowie, muzułmańska grupa etniczna zamieszkująca Arakan, stan znajdujący się w zachodniej części Mjanmy nad Zatoką Bengalską. Zostali okrzyknięci przez ONZ jedną z najbardziej prześladowanych mniejszości świata. Początek ich systemowego wykluczenia zaczyna się już od narodzin – poprzez odebranie im prawa do tożsamości. Nie są bowiem osobami uznawanymi za pełnoprawnych obywateli własnego kraju, postrzega się ich jako nielegalnych bengalskich migrantów. W wyniku prowadzonej przeciwko nim od dekad kampanii nienawiści, nie włączono ich do spisu 135 grup etnicznych, nie posiadają pełni praw, nie są im wydawane mjanmarskie dowody osobiste, a jedyne na co mogą liczyć to tzw. white cards. Rohingowie są bezpaństwowcami. Jest to czynnik, który ułatwia ich systemowe prześladowanie wewnątrz Mjanmy, utrudnia uzyskanie pomocy w innych państwach, jak również stanowi wyzwanie dla zaangażowanych w rozwiązywaniu problemu. Wiąże się to z odbieraniem im podstawowych praw z różnych obszarów, takich jak prawo do przemieszczania się, prawo do edukacji, prawo do opieki zdrowotnej czy też prawo do zawierania małżeństw. Jednym z najsmutniejszych wątków we współczesnej historii Rohingów jest fakt, że nikt ich nie chce – zostali wypędzeni z własnego kraju, ich obecność stanowi coraz większe wyzwanie dla Bangladeszu, a straż graniczna wielu państw nie pozwala im nawet zejść na ląd, gdy uciekając z Arakanu dobijają do brzegu dryfującymi łodziami.
Często jedyną formą oficjalnej dokumentacji zbieranej poprzez rząd Mjanmy w kontekście Rohingów, był sporządzany od lat 90. XX w. przegląd domostw i spis ludności o nazwie SweTinSit. Jego podstawowymi założeniami były monitorowanie urodzeń, sporządzenie fotografii muzułmańskim rodzinom oraz spisywanie ich danych. Towarzyszyła temu atmosfera terroru i dla wielu Rohingów było to traumatyczne doświadczenie. Uczestnicy relacjonują, że w momencie nieobecności któregoś z członków rodziny, dochodziło do aresztowań, wymuszania grzywny, a nawet gwałtów. Zdarzało się, że w obawie przed konsekwencjami czyjejś absencji, niektórzy sami uciekali z miejsca zamieszkania na czas sporządzania spisu. W jednym z wywiadów znalezionych w raporcie Tools of genocide, była mieszkanka Arakanu stwierdza – „Podczas przeglądu domostw traktowano nas jak zwierzęta, które trzeba policzyć”2. Przez rząd Mjanmy, wojsko oraz swoich buddyjskich sąsiadów, Rohingowie odbierani są jak podludzie, stanowiący zagrożenie dla birmańskiej tożsamości.
Żeby zrozumieć ogromne pokłady nienawiści wobec Rohingów, musimy cofnąć się do czasów, które doprowadziły do ludobójstwa wielu społeczeństw dookoła świata, czyli czasów kolonialnych. Dziel i rządź było metodą powszechnie wykorzystywaną przez XIX-wieczne imperia w zarządzaniu swoimi zamorskimi koloniami i utrzymywaniu w nich porządku. Zwierzchnictwo nad terytorium Mjanmy pełniła wówczas Wielka Brytania, która stymulowała napływ kupców, bankierów i robotników – w zdecydowanej większości była to ludność muzułmańska, znacznie rzadziej hindusi. Istnieją dwa główne przekonania w kontekście pochodzenia Rohingów w stanie Arakan: pierwsze jest forsowane przez samych Rohingów i wskazuje na ich wiekową obecność w tym regionie – drugie głoszone jest przez rząd Mjanmy i sprowadza się do postrzegania muzułmanów jako sztucznie sprowadzonych imigrantów, mających na celu rozmiękczyć jedność homogeniczną i religijną Birmy3. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że w czasie drugiej wojny światowej Rohingowie walczyli po stronie Wielkiej Brytanii, tymczasem buddyjscy Arakańczycy – po stronie Japonii.
To właśnie historyczne resentymenty są często wykorzystywane przez rząd do podsycania nacjonalizmu – głównej przyczyny systemowej dyskryminacji mniejszości etnicznych i narodowych, którą poza Rohingami obejmuje się w Mjanmie m. in. Karenów, Kaczinów i Szanów. Dominującą grupą etniczną w tym państwie są Bamarowie, a 90% obywateli stanowią wyznawcy buddyzmu4. W połączeniu z utrzymującym się od 1962 r. dużym wpływem armii i środowisk wojskowych, czynniki te składają się w spójny obraz opresyjnego rządu. Warto zauważyć, że w państwach w których władzę dzierżą wojskowi, o wiele częściej jako instrument polityki wewnętrznej wykorzystuje się przemoc, kult siły i łatwiej rozwijają się ekstremizmy. Ponadto w 1979 r. reżim poprawił swoje stosunki z buddyjskimi klasztorami, a pielęgnowana przezeń religijność miała na celu przekonać społeczeństwo, że generałowie są namaszczeni przez Buddę5. Ogromną rolę w budowaniu szowinistycznej strategii zarządzania strachem mieli sami birmańscy mnisi i przywódcy duchowi, tacy jak Ashin Wirathu. Jest to przywódca islamofobicznego ruchu 969, który został okrzyknięty „twarzą buddyjskiego terroru” przez magazyn Time. Wirathu przez lata podburzał Birmańczyków do pogromów, prześladowań i bojkotów, kreując swą kampanię nienawiści na obronę Buddyzmu przed wojującym islamem. Zdaniem mnicha, muzułmanie wytępili buddyzm w Afganistanie, Pakistanie i Indonezji, a za kolejny cel obrali sobie Azję Południowo-Wschodnią6. Twierdzi, że jest dumny z tytułu radykalnego buddysty – „Jeśli będziemy słabi, nasza ziemia stanie się własnością muzułmanów”. Co gorsza, w jednym z wywiadów, na pytanie o wojskowe prześladowania i gwałty na muzułmańskich kobietach, zaśmiał się głośno i odpowiedział: „To niemożliwe. Ich ciała są zbyt obrzydliwe”7. Pomimo wieloletniego podburzania do nienawiści i prowokowania przemocy wobec muzułmanów, w 2020 r. został aresztowany nie za swoje zbrodnie na tle religijnym, tylko za ataki na szefową rządu Mjanmy, Aung San Suu Kyi.
Nacjonalizm doprawiony religijnym fanatyzmem jest potężnym paliwem napędowym dla przemocy wobec mniejszości etnicznych. Od czasu usankcjonowania w 1974 r. supremacji Bamarów, w Birmie postępuje proces bamaryzacji i buddyzacji społeczeństwa z użyciem narzędzi militarnych oraz polityki kulturalnej. Silna tożsamość narodowo-religijna przejawia się już w samej zmianie nazwy państwa z Birma na Mjanma, która jest związana z odrzucaniem kolonialnej przeszłości i wzmacnianiem birmańskiego nacjonalizmu. Ostatnim elementem układanki, składającym się na budowę systemowej nienawiści wobec Rohingów, jest ubóstwo i marazm gospodarczy. Przez wiele lat nawet 50% Birmańczyków żyło poniżej poziomu ubóstwa, a 1/3 dzieci umierała przed 5 rokiem życia8. Rząd próbował kanalizować wynikające z tego niezadowolenie społeczne i kierować je przeciwko muzułmanom. Postkolonialna retoryka, nawiązująca do rzekomego sprowadzania ludności napływowej przez Brytyjczyków, eksploatacji ekonomicznej i ograniczania supremacji kulturowo-gospodarczej Bamarów, świetnie podsycały wyobraźnię buddyjskich nacjonalistów. Jednocześnie budowano wizerunek brudnych, agresywnych i prostackich bengalskich terrorystów, którzy zabijają, gwałcą ich kobiety i planują wysadzać ich świątynie. Co ciekawe, w 2013 r. do Birmy wprowadzono Facebooka, który stał się doskonałym narzędziem do budowania kampanii nienawiści i szerzenia fake newsów o brutalności birmańskich muzułmanów. Tymczasem Rohingowie to biedna, pozbawiona większości elit intelektualnych społeczność – złożona głównie z rybaków i rolników. Lud zmęczony kilkudziesięcioletnim terrorem, podupadający na zdrowiu i nie rozumiejący do końca, co w nich przeszkadza Arakańczykom.
Wykluczające prawodawstwo i nienawistna narracja to jednak preludium do zbrodni, które zgotowało ludności birmańskie wojsko. Choć do skoordynowanych ataków na muzułmańską mniejszość dochodziło w historii regularnie, największy miał miejsce we wrześniu 2017 roku. Przyczyną pogromu były ataki na wojskowe posterunki Birmy przeprowadzone przez Arakan Rohingya Salvation Army – organizację paramilitarną założoną w 2013 r. ARSA stanowi jedno z niewielu militarnych ugrupowań, które powstały w szeregach tej społeczności, a jej znaczenie jest marginalne. Tyle jednak wystarczyło do przeprowadzenia wielotysięcznej rzezi i zrównania z ziemią ponad 350 wiosek. Wyliczono, że w czasie tego pogromu śmierć poniosło 25 tysięcy ofiar, a ponad 700 tysięcy mieszkańców w popłochu uciekło do sąsiadującego Bangladeszu. Z relacji świadków możemy się dowiedzieć, że na mieszkańcach Arakanu dopuszczano się licznych bestialstw, wliczając w to szeroko zakrojone okrucieństwo wobec kobiet i dzieci. Znane są relacje świadków, opisujące jak na oczach rodziców wrzucano ich dzieci do płomieni, jak też dopuszczano się do przemocy seksualnej wobec matek na oczach dzieci. Wedle danych „Lekarzy Bez Granic” wynika, że nawet 70 proc. Rohinek było ofiarami albo świadkiniami gwałtu9. Akcja antyterrorystyczna – tak nazwały ten pokaz bestialstwa i zwierzęcej brutalności władze Birmy.
Sytuacja Rohigów w dalszym ciągu jest krytyczna. Około milion z nich uciekło do Bangladeszu, który jest jednym z najbiedniejszych państw świata – odpowiadającym jedynie za 0,44% globalnego PKB, a goszczącym 4,5% globalnej populacji uchodźców10. Większość z nich wylądowała w Cox’s Bazaar, największym i najgęściej zaludnionym obozie dla uchodźców dookoła świata. W wyniku dziesięcioleci niewystarczającego dostępu do opieki zdrowotnej szacuje się, że aż 30% uchodźców Rohinga cierpi na choroby układu oddechowego11. Cierpią również na niski stan odporności lub istniejące wcześniej choroby przewlekłe, takie jak nadciśnienie, cukrzyca, choroby układu krążenia, które są niezwykle niebezpieczne w obliczu zakażenia COVID-19. Infrastruktura Bangladeszu jest przeciążona i nie radzi sobie ze skokowym wzrostem ludności z 2017 r., co doprowadza do napięć społecznych, degradacji środowiska naturalnego, pogorszenia sytuacji gospodarczej oraz rosnącego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i regionu. Bangladesz realizuje kontrowersyjny plan relokacji uchodźców na wyspę Bhasan Char, która ze względu na swoje odizolowanie byłaby więzieniem dla mieszkańców. Sytuację utrudnia bezpaństwowość Rohingów, która stanowi wyzwanie w świetle prawa międzynarodowego.
Najsmutniejszą rzeczą jest to, że nawet w przypadku powrotu do Birmy, jej byli mieszkańcy nie mają zbytnio do czego wracać. Na miejscu zrównanych z ziemią wiosek, zamieszkanych wcześniej przez Rohingów, dokonano konfiskat. Rząd Birmy zamierza tam realizować działania infrastrukuralne i inwestycje, wdrażane wspólnie z Chińską Republiką Ludową12. Rohingowie, którzy pozostali w Arakanie zostali odcięci od świata i ich losy są nieznane – tymczasem ci, którzy wciąż szukają bezpiecznej przystani, często padają ofiarą przemytników grabiących ich z całego dobytku w zamian za cenę usług. Pogrom w 2017 r. odcisnął ogromne piętno na ofiarach. Dla wielu z nich jedyną pamiątką po zaginionych i zmarłych najbliższych są zdjęcia robione podczas wspomnianego wcześniej spisu SweTinSit.
Pozew w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w sprawie ludobójstwa Rohingów złożyła Gambia, upoważniona przez 57 państw należących do międzynarodowej polityczno-religijnej Organizacji Współpracy Islamskiej. Dochodzenie w tej sprawie wszczął również Międzynarodowy Trybunał Karny. MTS nakazał przywódcom Mjanmy wywiązać się z prawnego obowiązku zapobiegania ludobójstwu i podjęcia wszelkich dostępnych środków w celu powstrzymania działań wymierzonych przeciwko Rohingom. Niestety, zakaz niszczenia dowodów zbrodni i nakaz składania sądowi sprawozdania z postępów, nie są przestrzegane. Rząd Mjanmy działa za przyzwoleniem i pod ochroną Chińskiej Republiki Ludowej, która próbuje uzyskać bezpośredni dostęp do głębokowodnego portu w Zatoce Bengalskiej. Komplikuje to wszelkie próby pomocy prześladowanym bezpaństwowcom. Opinia międzynarodowa próbuje naciskać na uczestników sporu o jak najszybsze rozwiązanie konfliktu – są to jednak naciski zbyt słabe i nie zapowiada się, żeby tragedia Rohingów szybko dobiegła końca.
Zbrodnie o znamionach ludobójstwa nie są i nigdy nie będą reliktami przeszłości. Solidarność z prześladowanymi, jak też udzielanie im międzynarodowej pomocy i wsparcia, jest niewątpliwie jedną z podstaw pomocy poszkodowanym. Historia jednak udowadnia, że tragedie całych społeczności zaskakująco łatwo jest przemilczeć, a nawet o nich zapomnieć. Naszym obowiązkiem, jako osób troszczących się o prawa człowieka i ludzką godność, jest pielęgnować świadomość o tych wydarzeniach. Mogłoby nam się wydawać, że żyjąc w Europie jesteśmy wolni od tych zagrożeń –doświadczenia holocaustu udowadniają jednak, że mechanizmy zbiorowej nienawiści nie znają pojęcia szerokości geograficznej. Nacjonalizm, supremacja kulturowa, kult siły, fanatyzm religijny, narracje historyczne, niezadowolenie społeczne – to narzędzia dostępne dla każdego przedstawiciela władzy, który umie sprawnie wykorzystać je w praktyce. Bądźmy więc bacznymi obserwatorami otaczającej nas rzeczywistości i pielęgnujmy w naszym otoczeniu wrażliwość, a co najważniejsze nie bądźmy obojętni – zarówno na krzywdę Rohingów, jak i osób wokół nas.
- Parafraza ze słów Lothara von Trotha: „I wipe out rebellious tribes with streams of blood and streams of money” w kontekście ludobójstwa ludu Herero
- Raport „Tools of genocide. National Verification Cards and the Denial of Citizenship of Rohingya Muslims in Myanmar” sporządzony przez Fortify Rights, 2019, s. 58.
- W tekście zamiennie używane są nazwy Birma i Mjanma, obie dopuszczalne w j. polskim.
- Struktura religijna kraju według spisu powszechnego z 2014 roku.
- Szymon Niedziela, Geneza i anatomia konfliktów wewnętrznych w Birmie, Przegląd Geopolityczny, 20, 2017, s. 95-116.
- Artykuł „Ashin Wirathu: Wojownicza twarz buddyzmu”, Polityka, 2014.
- Artykuł ‘It only takes one terrorist’: the Buddhist monk who reviles Myanmar’s Muslims, The Guardian, 2017.
- Szymon Niedziela, Geneza i anatomia konfliktów wewnętrznych w Birmie, Przegląd Geopolityczny, 20, 2017, s. 95-116.
- Artykuł „Świat zaczyna już Rohingów „urządzać w dupie”, w jakiej się znaleźli”, Krytyka Polityczna, 2019.
- Patryk Kugiel, „Przedłużający się kryzys humanitarny Rohingów w Bangladeszu i perspektywy jego rozwiązania”, biuletyn Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, 2020.
- Marlene Spoerri, Yasmin Ullah and N. Chloé Nwangwu, raport „The Rohingya and COVID-19: Towards an inclusive and sustainable policy response”, 2020, str. 8.
- Artykuł zrealizowany również w oparciu o wywiady, podcasty i książkę „Najważniejszy wrzesień świata” Marka Rabija.
Julia Orłowska, Globalna Wioska
O autorze
Jesteśmy grupą młodych ludzi, których celem jest pielęgnowanie globalnej wrażliwości oraz zrozumienia wobec otaczającego nas świata.
Relacjonujemy wydarzenia, wyjaśniamy mechanizmy i staramy się tłumaczyć wielowymiarową rzeczywistość.