Przejdź do treści

Po co nam feminizm?

Bez wątpienia Konstytucja RP gwarantuje równość płci. Zarówno kobiety, jak i mężczyzn obowiązuje takie samo prawo. Mogłoby się zdawać, że po osiągnięciu równouprawnienia feministki nie mają już o co walczyć. Stąd też z prawa i z lewa (szczególnie z prawa…) pojawiają się głosy kwestionujące sens feminizmu w Polsce.

Kiedy słyszę pytanie, po co współczesnym kobietom feminizm, mam chęć przekornie odpowiedzieć: który? Czarny? Socjalny? A może ten liberalny? Środowisko feministyczne jest wewnętrznie zróżnicowane i w niektórych kwestiach niezgodne. Feministka socjalistyczna odrzuci liberalne rozumienie opresji, a ta queerowa uzna za kluczową kwestię jeszcze coś innego. Postulaty określonych grup nie odpowiadają na potrzeby wszystkich kobiet. Nie wyobrażam sobie, aby na przykład czarny feminizm zyskał popularność w Polsce, bo on po prostu nie przystaje do polskiej rzeczywistości. Dla uproszczenia chciałabym jednak ustalić pewne ramy. W artykule będę mówić o wspólnej, uniwersalnej myśli feminizmu – zadbaniu o dobrostan kobiet.

Osiągnięcia feminizmu

Zasługi ruchów kobiecych nie kończą się na latach 60., 80., ani nawet na 90. Możliwość głosowania czy studiowania na uniwersytecie jest traktowana jako oczywistość. Walka z nierównościami wciąż jednak trwa. Na uwagę zasługują w szczególności takie sukcesy ostatnich lat, jak:

  • Ustandaryzowanie zasad opieki okołoporodowej (2011 r.)
  • Ratyfikowanie konwencji antyprzemocowej (2015 r.)
  • Podpisanie ustawy nakazującej natychmiastową izolację osoby stosującej przemoc domową od osoby, która jej doświadcza (2020 r.)
  • Wprowadzenie dodatkowych przesłanek zaostrzających karę za gwałt, między innymi utrwalanie obrazu lub dźwięku z przebiegu czynu (2022 r.)
  • Uruchomienie szeregu instytucji oferujących pomoc prawną i psychologiczną (na przykład telefony zaufania).

Co to oznacza w praktyce? Jeśli dotyka Cię przemoc ze strony partnera lub partnerki, masz prawo poprosić policję o eksmitowanie takiej osoby. Po traumatycznym wydarzeniu wiele fundacji z chęcią udzieli Ci bezpłatnego wsparcia psychologicznego. Na porodówce natomiast, personel ma obowiązek traktować Cię z godnością. Skakanie po brzuchu to przeżytek; masz prawo odmówić nacięcia krocza, czy też poprosić o znieczulenie. Państwo gwarantuje Ci również kilka wizyt domowych położnej w okresie połogu. Wszystko to jest zasługą organizacji pro-kobiecych, na przykład Centrum Praw Kobiet, Stowarzyszenia FEDERA, Fundacji Rodzić po Ludzku. To także moja i Twoja zasługa oraz każdej osoby, która wspiera dobrostan kobiet.

Głos kobiet

Skoro tak wiele udało się zmienić, to właściwie po co wychodzimy nadal na ulice? Oddam głos samym kobietom, niekoniecznie deklarującym się jako feministki. Istotą feminizmu jest dbanie o dobro wszystkich kobiet, każdej bez wyjątku. Niestety jesteśmy nierzadko uciszane, a nasze opinie są bagatelizowane. Zadałam dwa pytania czterem kobietom: „Czy feminizm jest potrzebny?” oraz „Czego – jako kobiecie – brakuje Ci w Polsce?”. Powstrzymam się od komentarzy pomiędzy cytowanymi wypowiedziami. Wysłuchajmy proszę głosu kobiet.

Kobieta 1. (K1): „Jeśli mówimy o feminizmie równającym kobiet do mężczyzn na tej samej płaszczyźnie, to uważam, że on nie jest potrzebny. Kobieta jest inna od mężczyzny, ma inną rolę w swoim życiu do spełnienia. (…) Natomiast jeśli mówimy o feminizmie, który był w latach 20., walczący o prawa kobiet do głosowania czy prawo do pracy, prawo do nauki, to jest on potrzebny (…)”.

Kobieta 2. (K2): „(…) Wszystko zależy od kręgu społecznego i wielkości problemu. Ogólnie myślę, że w pewnym stopniu jest potrzebny”.

Kobieta 3. (K3): „Oczywiście, że feminizm jest potrzebny. Choć wiem, że niektórzy uważają, że w dzisiejszych czasach feminizm nie ma już nic do zrobienia (…), to wystarczy popatrzeć chociażby na to, co dzieje się w Polsce, jeśli chodzi o kwestię naszych praw reprodukcyjnych, które są ewidentnie naruszane. Kobiety są poza tym nadal seksualizowane w przestrzeni publicznej, w mediach. Ciągle spotykamy się z komentarzami, w których kobiety wypowiadające się publicznie są bagatelizowane, nietraktowane poważnie, przez część odbiorców odbierane czasem jako obiekt seksualny. (…) Jako uczennica liceum ja także spotykałam się np. z mikroagresją ze strony nauczyciela, który kierował w stronę dziewczyn seksistowskie komentarze (…)”.

Fot.: Unsplash

Kobieta 4. (K4): „Tak, feminizm jest nam bardzo potrzebny. Pomimo wielu osiągnięć tego ruchu, na porządku dziennym wciąż bardzo często spotkać się można z seksizmem”.

K1: „(…) brakuje mi ochrony ludzkiego życia od poczęcia, aż do naturalnej śmierci. I jako (…) matce – spotkań z innymi mamami, które urodziły swoje pierwsze dziecko. W każdej dzielnicy, miejscu zamieszkania powinny odbywać się spotkania raz w tygodniu”.

K2: „(…) pierwsze, co mi się nasuwa, to opieka medyczna i dostęp do ginekologa. Jako młoda Polka nie wyobrażam sobie w obecnym stanie zakładać rodziny, pomijając jakiekolwiek kwestie światopoglądowe. Zwyczajnie w świecie bałabym się, że pójdę na oddział i nie otrzymam tam pomocy. Albo że będzie, załóżmy, konieczne podjęcie decyzji, z którą nie zgodzi się lekarz prowadzący przez klauzulę sumienia, przez co zostawiłby mnie na lodzie. Brakuje mi w Polsce pozwolenia, by to kobieta decydowała o swoim ciele, swoim dziecku i swoim życiu. Obecnie jest to dużo bardziej skomplikowane niż powinno być”.

K3: „Jako kobiecie brakuje mi w Polsce przede wszystkim potraktowania spraw kobiet poważnie, jako naszych prawdziwych doświadczeń, a nie spraw »światopoglądowych«, spraw, wokół których np. musi odbywać się referendum czy spraw, które powinny być ujęte w jakiś śmieszny »kompromis«.  Aborcja – bo ją tutaj mam między innymi na myśli – powinna być traktowana jako sprawa medyczna, jako nasze doświadczenie. Ale także wszystkie inne sprawy, które nas dotyczą, powinny przestać być traktowane jako tematy do politycznych przepychanek. (…) Brakuje silnej reprezentacji kobiet w polskiej polityce (…). Nawet w wymiarze symbolicznym stanowi to spore rozczarowanie”.

K4: „Przybiera on [seksizm: przyp. red.] różne postacie: od nieprzyjemnych komentarzy, żartów i docinków po dyskryminację i wykluczenie. Takie przypadki, przynajmniej mnie, na długo pozostają w pamięci. Można nie zgadzać się z takim traktowaniem i znać swoją wartość, jednak takie sytuacje, które często nie spotkają się z żadnymi konsekwencjami czy choćby potępieniem, podkopują zaufanie do ludzi i zostają gdzieś tam z tyłu głowy – nieprzyjemne wspomnienia”

Opinie są dość zróżnicowane, jednak dostrzegam jedną potrzebę, która łączy wszystkie wypowiedzi. Jest to prawo do godziwego planowania rodzicielstwa. Wiąże się z nim zarówno dostęp do antykoncepcji oraz aborcji, jak i systemowe wsparcie dla rodzin. Wzmacnianie instytucji rodziny – czy to tradycyjnej, czy to tej z wyboru – jest kluczowe dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Człowiek nie jest samotną wyspą. Niestety, dopóki kobiety boją się rodzić, dzietność będzie dalej spadała. Dopóki próg wejścia w dorosłe życie będzie dalej tak wysoki, młodzi będą zwlekali z rodzicielstwem – wciąż brakuje mieszkań, a koszty energii i żywności przyprawiają o zawrót głowy. Stan psychiatrii dziecięcej skutecznie zniechęca do posiadania potomstwa, które potencjalnie mogłoby potrzebować wsparcia psychologicznego; wśród dzieci coraz częściej diagnozuje się różne zaburzenia rozwojowe, więc zapotrzebowanie na taką pomoc rośnie. Feministki dążą do rozwiązywania różnych społecznych problemów – także takich, jak powyżej.

Zagrożenia współczesnego świata

Któregoś razu weszłam na Instagram mojego chłopaka. Spodziewałam się oczywiście innego rodzaju kontentu niż tego na moim profilu. Mimo to, przeżyłam mały szok na widok proponowanych treści. Partner oglądał w tamtym czasie sporo filmików Neila deGrasse’a Tysona, fizyka, który popularyzuje naukę i wplata ją w problemy życia codziennego. Materiały, w których występuje Tyson, mają charakter życiowego mentoringu. Dzięki ogromnej charyzmie, sam naukowiec ma duży potencjał, aby stać się figurą do naśladowania przez młodych ludzi (głównie mężczyzn), którzy poszukują swojej tożsamości. Określiłabym go zdrowszą alternatywą dla Jordana Petersona. Ze zgrozą ujrzałam, jakie rolki podsuwa algorytm Instagrama jako te bliskie tematom poruszanym przez Tysona. Platforma proponowała urywki z wypowiedzi Andrew Tate’a, byłego kickboxera, który aspiruje do bycia mówcą motywacyjnym. Tate był wielokrotnie oskarżany za przemoc seksualną wobec kobiet. W 2022 r. stanął przed sądem pod zarzutem handlu ludźmi. Co więcej, mężczyzna regularnie wygłasza seksistowskie opinie. Twierdzi między innymi, że kobiety są częściowo odpowiedzialne za gwałt. Te, które mają za sobą inicjację seksualną, nazywa „używanym towarem”. Oficjalne profile sportowca zostały zbanowane na Twitterze, Twitchu, YouTubie, Facebooku, Instagramie oraz TikToku. Jego wypowiedzi jednak są stale dostępne na najpopularniejszych platformach, dzięki działalności fanów Tate’a.

Instagram proponował prócz tego rolki Bena Shapiro oraz wspomnianego już wcześniej Petersona. Obaj panowie zarzucają odbiorców mizoginistycznymi i rasistowskimi treściami. W swoich wypowiedziach zawierają półprawdy, nawiązują do tradycji chrześcijańskiej, manipulują wypowiedziami oponentów w dyskusjach. Peterson uwielbia również odwoływać się do psychologii. Szkoda tylko, że nagina naukowe fakty, wyrywa je z kontekstu i dopasowuje w takiej postaci do swojej narracji.

Fot.: Facebook/Dr Jordan B Peterson

Z niepokojem obserwuję rosnącą popularność Tate’a, Shapiro i Petersona, zwłaszcza wśród młodych mężczyzn, którzy poszukują rozwojowego kontentu. Fakt, że algorytmy domyślnie podsuwają mężczyznom tych twórców, jest dodatkowo zatrważający. Zwrot ku konserwatywnym wartościom wśród męskiej części społeczeństwa widać chociażby po wynikach wyborów parlamentarnych. 26,3% mężczyzn w wieku 18-29 lat głosowało na Konfederację. W przypadku kobiet było to 6,3%. Taka tendencja zagraża naszym prawom. Przypominam, że wspólider Konfederacji, Sławomir Mentzen, powiedział, że ciąża z gwałtu jest „mega niefajna”, jednak aborcja powinna być zakazana również w takim przypadku. Szara eminencja tej partii, Janusz Korwin-Mikke, od dawna głosił seksistowskie opinie. Został wyrzucony z Rady Liderów ugrupowania za „sabotowanie kampanii wyborczej”, a nie swoje poglądy. A co Korwin robił przed wyborami? Brał na przykład udział w posiedzeniu Fundacji Patriarchat. Jeden z członków stowarzyszenia, Ronald Lasecki, wypowiedział wtedy słynne już słowa, że „kobieta jest częścią dobytku mężczyzny”. Na spotkaniu obecny był również inny kandydat z list Konfederacji, Damian Marks – instruktor ZHR, były drużynowy męskiej drużyny harcerskiej. Mam szczerą nadzieję, że nie opowiadał swoim wychowankom, jak odebrać kobietom prawa wyborcze.

Oprócz radykalizowania się młodych mężczyzn, kolejnym zagrożeniem jest szafowanie prawami kobiet. Politycy wykorzystują je do swojej cynicznej gry o władzę. Antykoncepcję awaryjną w Polsce nazywam „tabletką Schrodingera” – czasami jest dostępna bez recepty, a czasami nie. Zależy, kto akurat tworzy rząd. Sytuacja wygląda podobnie w przypadku aborcji. Konwencja antyprzemocowa również miała gwarantować bezpieczeństwo osobom uwikłanym w przemoc. Niestety na prawicy pojawiały się głosy o jej wypowiedzeniu. Te przykłady jedynie pokazują, że żadne prawo nie jest nam dane na zawsze. Mimo że feministki wiele już zdziałały, nadal muszą czuwać. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się kolejny oszołom, który będzie chciał odebrać kobietom możliwość głosowania.

Błędy lewicy

Pięciu mężczyzn, którzy decydują o przyszłości ponad połowy społeczeństwa przez najbliższe 4 lata: tak wygląda podpisywanie umowy koalicyjnej. W dokumencie nadal podtrzymany jest pomysł kompromisu aborcyjnego, za to brakuje wzmianki o zmianie definicji zgwałcenia. Zgodnie z obowiązującym przepisem, za gwałt uznaje się sytuację, w której ktoś doprowadza inną osobę do obcowania płciowego „przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem”. Organizacje feministyczne dążą natomiast do zmiany definicji, według której gwałt byłby stosunkiem bez „wcześniejszego wyrażenia świadomej i dobrowolnej zgody”. Nowelizacja miałaby zapobiec orzekaniu nieadekwatnych wyroków, w przypadku kiedy osoba zgwałcona ulega na przykład zjawisku „zamrożenia”. Warto w tym miejscu wspomnieć o skandalicznym wyroku wrocławskiego sądu. W wyniku decyzji Sądu Apelacyjnego gwałciciel został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu za skrzywdzenie 14-letniej dziewczynki. Powód? Nastolatka „nie krzyczała”. W tej sprawie interweniował sam Zbigniew Ziobro. Niestety nawet Prokurator Generalny musi działać zgodnie z prawem. Dopóki definicja zgwałcenia nie będzie jednoznaczna oraz niepozostawiająca wątpliwości, dopóty pokrzywdzone i pokrzywdzeni nie zaznają sprawiedliwości.

Opozycja zdaje się ignorować fakt, że kobiety coraz liczniej przepychają się łokciami do Parlamentu. W okręgu wyborczym nr 20 „dwójki” na listach Lewicy (Joanna Wicha), KO (Kinga Gajewska) oraz Konfederacji (Karina Bosak) pokonały mężczyzn na pierwszych miejscach list. W okręgu nr 1 „trójka”, Kaja Filaczyńska, uzyskała dwa razy więcej głosów niż „dwójka”, Marcin Obaz. Okręg 15., lista KWW PiS – pierwsze trzy miejsca to kobiety. Każda z nich dostała się do Sejmu. Kolejnych przykładów mogłabym mnożyć. Wyborczynie chcą mieć swoje przedstawicielki w rządzie. Dlaczego partie progresywne tak kurczowo trzymają się mężczyzn w roli liderów ugrupowań? Mój główny zarzut kieruję w stronę Lewicy, która całkowicie zmarnowała szansę stania się partią tworzoną przez kobiety dla kobiet. Pospolite ruszenie po ogłoszeniu wyroku TK w 2020 było świetnym punktem wyjścia. Niestety lewa strona sceny politycznej wciąż promuje się twarzą Biedronia, a co gorsza – Czarzastego, reliktu reżimu PRL.

Fot.: Facebook/Joanna Wicha

Co z mężczyznami?

W debacie na temat praw kobiet co jakiś czas pojawia się whataboutyzm: a co z prawami mężczyzn? Po pierwsze, to określenie jest kompletnie nieadekwatne. Jakich regulacji prawnych potrzebują mężczyźni ze względu na swoją płeć? Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to aborcja prawna. To przypadek jednostkowy, dlatego nie widzę sensu w konstruowaniu określenia „prawa mężczyzn”. Kobiety wymagają szczególnej ochrony, ze względu na długą historię opresji. Osiągnięcia ostatnich trzydziestu lat nie wymażą w pełni tysięcy lat uprzedzeń. Czynnik opresji jest niezbędny. Owszem, mężczyźni są elementem niesprawiedliwego systemu, dotykają ich jego nieprzyjemne skutki i wyobrażam sobie, że wielu z nich sprawiają ogromną krzywdę. Jednakże mężczyźni nigdy nie byli ofiarami systemowej opresji, a to warunek konieczny do zaistnienia dyskryminacji.

Nieuzasadnione jest obwinianie kobiet o niesprawiedliwość dotykającą mężczyzn. W polityce to nadal mężczyźni rozdają karty. My po prostu sobie wywalczyłyśmy nasze prawa. Podjęłyśmy się karkołomnego zadania walki z systemem nieprzyjaznym kobietom. Nie zwalajcie, proszę, odpowiedzialności za wasze problemy na kobiety. Działajcie, zakładajcie organizacje, wychodźcie na ulice. Jestem pewna, że środowiska feministyczne w pełni was wesprą w waszej walce – i tu zaznaczam – w WASZEJ.

Fot. nagłówka: Unsplash

O autorze

Studentka V roku dziennikarstwa. Absolwentka studiów artes liberales. Wierzy, że rzetelne dziennikarstwo ma potencjał zmiany społecznej. Prywatnie mól książkowy i gamerka.