W poniedziałek, 13 listopada odbyło się pierwsze posiedzenie Sejmu nowej kadencji. Trzy dni wcześniej, w piątek, 10 listopada liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy zawarli umowę koalicyjną, która zawiera ramowy plan działań przyszłego rządu. To pierwszy taki dokument w historii polskiej demokracji. Nigdy wcześniej bowiem porozumienia międzypartyjne nie były jawne.
Co zawiera umowa koalicyjna?
W deklaracji podpisanej przez szefów poszczególnych ugrupowań uwzględniono najważniejsze punkty, według których zamierza pracować przyszły rząd. Znajdują się wśród nich zobowiązania dotyczące działania na rzecz praw kobiet, przywrócenia praworządności, poprawy jakości edukacji, zmian w służbie zdrowia czy rozwoju gospodarczego państwa. Wbrew oczekiwaniom społecznym w dokumencie nie zapisano jednak wielu konkretnych propozycji. Umowa zawiera sformułowania takie, jak: „Walka z mową i czynami nienawiści będzie naszym priorytetem”, „Sądy będą wolne od nacisków politycznych, prokuratura będzie niezależna i apolityczna” czy „W obliczu bezprecedensowego zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa spowodowanego rosyjską agresją na Ukrainę, będziemy umacniać pozycję Polski na arenie międzynarodowej”. Mimo ważnych idei żadne z tych stwierdzeń nie informuje odbiorcy, poprzez jakie określone kroki koalicja zamierza wprowadzić nowe regulacje.
Kwestia ta jest niezwykle istotna i z pewnością nurtuje Polki i Polaków. Prawnicy podkreślają bowiem, że wiele przepisów wprowadzonych przez ustępującą władzę zostało uchwalonych niezgodnie z prawem. W związku z wprowadzonymi także przez Prawo i Sprawiedliwość zmianami w sądownictwie, bardzo trudnym zadaniem dla nowej koalicji pozostaje przywrócenie choćby nawet elementarnego porządku prawnego. Dokument może nie precyzować zmian właśnie po to, by obywatele nie zarzucili rządowi zaniechań w przypadku ewentualnych niepowodzeń.
Innym powodem, dla którego w zapisach koalicyjnych nie ma oczywistych pomysłów, są zapewne różnice programowe. Niedługo po zaprezentowaniu umowy, votum separatum zgłosili przedstawiciele partii Razem. Zapowiedzieli oni, że z powodu nieuwzględnienia ich postulatów nie wejdą w skład przyszłego rządu. Zadeklarowali jednocześnie poparcie dla gabinetu Donalda Tuska. Trudno nie dziwić się takiej decyzji ugrupowania Adriana Zandberga, mającego bardzo feministyczny program. Według planów w nowej Radzie Ministrów na kluczowych stanowiskach – premiera i wicepremierów – nie będzie ani jednej kobiety. Co prawda pracami Senatu, zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, kierować będzie kobieta. Na Marszałkinię została jednak wybrana Małgorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej, a nie Magdalena Biejat z Razem, jak pierwotnie zakładano. Postanowienie tej formacji jest tym bardziej zrozumiałe. Polacy krytykują również skład ogłaszający umowę koalicyjną. Wśród przedstawiających nie było żadnej polityczki.
Inauguracja obrad Sejmu X kadencji
Przed pierwszym posiedzeniem Sejmu w przestrzeni publicznej było mnóstwo domysłów i spekulacji, że ustępujący rząd będzie zwlekał z oddaniem władzy. Domniemywano także, czy Prawo i Sprawiedliwość nie zakłóci obrad. Ostatecznie jednak żadnych uchybień nie było, choć podczas posiedzenia nie brakowało zaskoczeń.
Obrady, chwilę po godzinie 12:00 w poniedziałek, zainaugurował marszałek senior Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Po uroczystym odegraniu hymnu państwowego głos zabrał prezydent. Andrzej Duda pogratulował wyboru wszystkim parlamentarzystkom i parlamentarzystom, a następnie zwrócił uwagę na wagę ich pracy. Podkreślił, że w istotnych sprawach parlament powinien działać ponad podziałami. Mówił o priorytetach dla nowej kadencji, wśród których wymienił wsparcie rodzin, utrzymanie niskiego wieku emerytalnego i budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. Zadeklarował też współpracę z nowym rządem, choć jednocześnie zaznaczył, że będzie stał na straży prawa. Andrzej Duda w pewnym momencie swojej przemowy zaskoczył zebranych, zaapelował bowiem do „nowej koalicji” o rzetelną realizację postulatów i spełnienie oczekiwań Polaków. Na koniec swojego wystąpienia prezydent symbolicznie uścisnął dłonie liderów wszystkich ugrupowań.
Po zwyczajowym ślubowaniu wszystkich posłów, lecz jeszcze przed wyborem nowego Prezydium, na ręce marszałka seniora dymisję swojego gabinetu złożył Mateusz Morawiecki. Jednak zanim to zrobił, ustępujący premier wygłosił ostatnie orędzie. Nawiązał w nim do rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę, którą, jak podkreślił, należy szanować. Zwrócił też uwagę na osiągnięcia rządu, wśród których wymienił naprawę finansów publicznych i skuteczność w czasie pandemii. Poprosił też o poparcie jego kandydatury na premiera nowej kadencji, szczególnie przedstawicieli Trzeciej Drogi. Jak uzasadniał, tym, co łączy jego obóz z ugrupowaniem Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni, jest sprzeciw wobec twardej polityki unijnej, zwłaszcza w sprawach migracji.
To pierwszy raz, gdy szef rządu składa rezygnację tak wcześnie. Morawiecki deklarował jednak mediom, że nie zamierza czekać z dymisją do wyboru nowego marszałka, Marek Sawicki przyznawał zaś, że Regulamin Sejmu nie określa, kiedy premier powinien złożyć dymisję.
Emocji, także tych niezdrowych, nie brakowało już podczas wyboru nowego prezydium izby. Marszałkiem, zgodnie z planem nowej większości, został wybrany Szymon Hołownia. Lider Polski 2050 zapowiedział sporo zmian w pracach izby niższej, między innymi powrót briefingów prasowych.
W dalszej części obrad spór wywołała kandydatura na Wicemarszałkinię Elżbiety Witek. Politycy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy przed głosowaniem ogłosili, że nie poprą osoby, która w minionej kadencji wielokrotnie łamała Regulamin Sejmu, czego najsłynniejszym przykładem była reasumpcja głosowania z 2021 roku. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie zaproponowali jednak innego kandydata. W rezultacie kluby opozycyjne w ostatniej chwili poparły kandydaturę Krzysztofa Bosaka z Konfederacji, której przedstawiciela pierwotnie miało nie być w prezydium. Sytuacja jest nietypowa i oznacza, że największy klub parlamentarny nie będzie miał swojego reprezentanta w najważniejszym organie Sejmu, przynajmniej na razie. Marszałek Hołownia po głosowaniach poinformował bowiem, że w związku z jednym wakatem możliwe będą wybory uzupełniające.
Rozpoczęta właśnie X kadencja Sejmu zapowiada się bardzo interesująco. Liderzy ugrupowań, które już wkrótce mają stworzyć koalicję, przekazali, że w kluczowych dla Polski sprawach nie będzie obowiązywała partyjna dyscyplina głosowania. Może się zatem okazać, że wiele zagadnień zapisanych w umowie koalicyjnej zostanie zmienionych, rozszerzonych, a niektóre w wyniku dyskusji upadną. Na pierwsze decyzje nowego rządu musimy jednak poczekać do czasu, gdy Mateusz Morawiecki zrozumie, że w nowym Sejmie poparcia nie zdobędzie. Czyli nawet do grudnia. Chyba, że wkrótce, jak często bywa w polityce, nastąpi niespodziewany zwrot akcji.
Fot. nagłówka: Marcin Obara | PAP
O autorze
Student stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Od podstawówki zaangażowany w działalność dziennikarską. Najchętniej pisze o polityce krajowej i międzynarodowej oraz sprawach społecznych.
W wolnych chwilach wolontariusz niosący pomoc potrzebującym.
Miłośnik komunikacji miejskiej, dobrej książki i gier planszowych.