Pomysł na film był początkowo prosty: lewicowa, jak określa samą siebie, reżyserka (Hanna Nobis) wychodzi z własnej bańki światopoglądowej i postanawia nakręcić dokument o młodych mężczyznach z katolickiego bractwa. W czasie kilkuletniego zbierania materiałów wydarza się jednak rzecz prawdziwie zaskakująca – Antek, główny z bohaterów materiału, przechodzi radykalną przemianę na tle wyznawanych wartości.
Tak właśnie powstaje film Prawy chłopak – pięcioletni wycinek z życia dwudziestoparoletniego chłopaka, który „staje po drugiej stronie barykady”. Czy jest to jednak historia odnalezienia własnej tożsamości, czy drogi do jeszcze większego zagubienia? W jakim stopniu losy Antka dają wgląd w sytuację podziałów w Polsce, w jakim stopniu jeszcze bardziej je pogłębiają?
Dobre intencje, gorsze wykonanie
W uzasadnieniu wyróżnienia przyznanego dokumentowi możemy przeczytać, iż „podąża on za młodym człowiekiem przez pełną wydarzeń narrację, uchwytując zarazem różnorodność politycznego spektrum, a także szereg odcieni i kolorów dyskursu młodych ludzi w dzisiejszej Polsce”. Są to słowa górnolotne, jednak niezupełnie trafne w kontekście całokształtu opisanego filmu. Co prawda, na podstawie wypowiedzi reżyserki można uznać, iż jej główną motywacją była próba uchwycenia człowieka „z przeciwnego obozu” w oderwaniu od jego ideologii, która stanowić miała jedynie tło (być czynnikiem zmiennym). Nobis twierdzi, że chciała nakręcić film, dzięki któremu jak mówi: „Wyborcza i Fronda będą w jednym patronacie wyborczym”. Wydaje się jednak, że cel został osiągnięty połowicznie – również i patronat ograniczył się ostatecznie tylko do tego pierwszego tytułu.
Podstawowym problemem Prawego chłopaka jest przedstawienie zbyt długiej historii w zbyt krótkim czasie. Wszyscy możemy sobie wyobrazić jak dynamiczny i przełomowy może okazać się okres pięciu lat w życiu młodego człowieka. Tak też było w przypadku Antka. Niespotykanie przewrotna i z pewnością niełatwa przemiana bohatera została pocięta, posklejana i wręcz wciśnięta w ramy niespełna półtoragodzinnego seansu. Po każdym kolejnym „akcie” filmu można było odczuć dręczący niedosyt, a nawet rozczarowanie brakiem głębszego spojrzenia na przedstawioną sytuację, czy też osobowości drugoplanowych bohaterów. Wszystkie te elementy bowiem wydawały się odgrywać rolę raczej poboczną (może z wyjątkiem matki pojawiającej się na koniec), a przecież tak potrzebną do pełnego obrazu protagonisty, jakim jest Antek. Jego decyzja o odrzuceniu wiary i poszukiwaniu nowych wartości wydaje się z perspektywy filmu zaskakująco nagła, a nawet pozbawiona konkretnych podstaw.
Wiemy tylko, że wpływ miała na tę decyzję pierwsza relacja z dziewczyną o innym światopoglądzie i wszelkie doświadczenia z tym związane. Od momentu pojawienia się dziewczyny na ekranie, Antek zaczyna coraz bardziej zatracać się w swoim uczuciu, a naszym oczom ukazuje się plejada romantycznych, ale niekiedy wywołujących dysonans, scen z udziałem dwojga zakochanych. Dopiero gdy związek niespodziewanie się kończy, widoczne stają się wątpliwości targające młodym chłopakiem, pozostające jednak niejako w sferze domysłu, aż do sceny dialogu, w którym Antek bez żadnego ostrzeżenia wyznaje swoim katolickim przyjaciołom, że nie wierzy w Boga. Opisany przebieg wydarzeń na pierwszy rzut oka wydaje się dosyć spójny i logiczny, natomiast z perspektywy widza następuje na ekranie w sposób niezrozumiale szybki, wręcz trudny do przyswojenia. Najważniejsze decyzje tego młodego człowieka, wywracające do góry nogami cały jego dotychczasowy świat, są ukazane w formie następujących po sobie wycinków – nie ma tam miejsca na pośrednie punkty kulminacyjne, czy zwyczajny oddech.
Bez miejsca pomiędzy
Chociaż Antek może jawić się odbiorcy jako bohater częściowo niezrozumiały, dokument w obrazowy sposób wyłania cechę najważniejszą dla jego osobowości – młodzieńczą wrażliwość. Przyznać należy, iż przez wszystkie etapy trwania filmu główny bohater wyróżnia się od reszty inteligencją i zdecydowanie szerszym spojrzeniem na świat. To najpewniej właśnie takie nastawienie prowadzi go do daleko idących poszukiwań miejsca dla samego siebie. Czy jednak skutecznie?
Niestety, koniec filmu prezentuje nam obraz człowieka wciąż zagubionego albo przynajmniej intensywnie poszukującego. Różaniec, krzyż i czerwoną racę zamienia Antek na tęczową flagę, satanistyczny talizman i narkotyki. Za jedyny przebłysk happy-endu można uznać szczerą i wzruszającą rozmowę z mamą, która z pewnością stanowi pewnego rodzaju oczyszczenie, ale nie zastępuje boleśnie brakującej pointy.
Jedna skrajność zdała się popchać Antka w sidła kolejnej, lecz związanej z przeciwnym biegunem politycznym. Nie ma więc mowy o rzekomym „szeregu odcieni i kolorów dyskursu młodych ludzi w dzisiejszej Polsce” – grają tu tylko kolory wściekle jaskrawe. „Odcienie szarości” i upragnione „coś pomiędzy” zgubiły się pod naporem obrazów dobitnych, które zgromadzone w ograniczonym czasie ekranowym nie spełniły kryterium wiarygodności, a może nawet wprowadziły atmosferę paradoksalnej, niezamierzonej tendencyjności. Wydaje się więc niestety, że „szczytna” intencja wyjścia z kamerą naprzeciw człowiekowi zupełnie odmiennemu, jeszcze bardziej zaznaczyła punkty skrajne na politycznej mapie myśli młodych ludzi.
„Prawego chłopaka”, jako film o polskim młodym społeczeństwie można uznać za nieudany. Niemniej jednak, z sukcesem nakreśla on pełen wrażliwości portret młodego człowieka zamkniętego w potrzasku różnych ideologii i stojącego w obliczu odnalezienia własnej tożsamości. Jest to obraz w większości tragiczny, nie oczywiście subiektywny, ale także zadziwiająco poruszający.
Fot. Nagłówka: First Hand Films/Materiały prasowe MDAG
O autorze
Studentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Zafascynowana literaturą, szczególnie jej twórczą i życiodajną właściwością opowiadania świata. W czasie wolnym amatorka rysunku i tenisa.