Przełom kwietnia i maja co roku obfituje w rocznice związane z drugą wojną światową. 30 kwietnia 1945 roku Adolf Hitler odebrał sobie życie, a 8 maja tegoż roku wojna zakończyła się przegraną III Rzeszy. Konflikt zbrojny, który pochłonął miliony ludzkich istnień, mógł zakończyć się dużo wcześniej, gdyby tylko któryś z zamachów na życie Führera zakończył się sukcesem. Jednym z nich był atak z 20 lipca 1944 roku, przeprowadzony w „Wilczym Szańcu”, czyli ówczesnej kwaterze głównej Hitlera. W jaki sposób i dlaczego opozycjoniści chcieli przejąć władzę w III Rzeszy oraz co hipotetycznie mogłoby się zdarzyć, gdyby zamach na Führera zakończył się sukcesem? Odpowiedzi na powyższe pytania znajdują się w niniejszym artykule.
Skomplikowany plan
Sam zamach w „Wilczym Szańcu” był jednym z elementów wielkiego przedsięwzięcia, którego początki sięgają przełomu lat 1941 i 1942. To właśnie wtedy opracowano pierwowzór operacji „Walkiria”, która w swojej pierwotnej formie zakładała mobilizację sił rezerwowych i przygotowanie ich do wysłania na front wschodni. Miały one uzupełnić wojska, które w walkach poniosły dotkliwe straty. W kolejnych latach plany operacji były kilkukrotnie zmieniane, lecz w kontekście planowanego obalenia rządów Hitlera istotna jest ostatnia wersja rozkazów. 31 lipca 1943 roku gen. Friedrich Olbricht, który współpracował ze spiskowcami, postanowił, że plan operacji „Walkiria” dotyczyć będzie mobilizacji wojsk stacjonujących w Niemczech na wypadek zamieszek wewnętrznych wskutek akcji sabotażowych, powstania robotników przymusowych lub więźniów. Dodatkowo 6 października tegoż roku gen. Olbricht wydał rozkazy uzupełniające plany operacji w celu wzmocnienia sił wojsk stacjonujących w kraju o oddziały Armii Polowej, które wówczas znajdowały się tymczasowo na terenie Niemiec. Ostatnią ważną datą, bez której zrozumienie sytuacji byłoby niemożliwe, jest 6 lipca 1944 roku, kiedy to sam Adolf Hitler zdecydował, że w razie wystąpienia problemów wewnętrznych na terenie kraju, dowódcy wojskowi będą mieli pełnię uprawnień operacyjnych, a władze polityczne – gauleiterowie, jako komisarze obrony Rzeszy, mieli pełnić jedynie funkcję doradczą.
Skoro podstawową faktografię mamy już przedstawioną, mogę wyjaśnić, co wynika z tych wszystkich, na pozór sprzecznych z ideą łatwego obalania rządów, decyzji i zmian w planie operacji „Walkiria”. Otóż modyfikacje wprowadzane od 1943 roku miały dwojaki wydźwięk. Oficjalnie wzmacniały bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeszy, ale jednocześnie usypiały czujność Hitlera, który nie spodziewał się, że stoi za tym podstęp. Na czym miał polegać? Chodziło o organizację dużej liczby odpowiednich jednostek wojskowych w taki sposób, żeby w razie wystąpienia puczu, działały na rzecz spiskowców, będąc dowodzonymi przez wysokich rangą oficerów, którzy naturalnie należeli do siatki konspiratorskiej. Ponadto, Hitler decyzją z 6 lipca 1944 roku nieświadomie ułatwił zadanie spiskowcom poprzez oddanie uprawnień do działania na wyłączność dowódcom wojskowym.
Kilka słów o spiskowcach
Teraz należy odpowiedzieć sobie na pytania: kim byli spiskowcy? Dlaczego chcieli obalić Hitlera? W jaki konkretnie sposób chcieli to zrobić? Konspiratorami byli w głównej mierze wysocy rangą oficerowie, z których najważniejszymi byli generałowie: Ludwik Beck, były szef sztabu generalnego wojsk lądowych, Friedrich Olbricht, Hans Oster z Abwehry i Henning von Tresckow oraz pułkownik Claus von Stauffenberg. Trzeba powiedzieć sobie jasno, nie byli oni aniołami w ludzkiej skórze, noszącymi mundury od Hugo Bossa. Większość z nich dość długo wykonywała rozkazy Hitlera i była zwolennikami głoszonych przez niego poglądów. Można się więc zastanawiać, co takiego musiało się wydarzyć, że postanowili oni odwrócić się od swojego wodza. Nie jest tajemnicą, że zadziałało tu wiele czynników, m.in.: duże ryzyko porażki militarnej po zupełnie niespodziewanym wypowiedzeniu wojny Stanom Zjednoczonym, a zwłaszcza po klęskach Wehrmachtu na froncie wschodnim, a także rosnąca świadomość w kwestii zbrodni dokonywanych na rozkaz Führera na Żydach i obywatelach podbitych przez Rzeszę państw. Konspiratorzy mieli na uwadze posuwających się naprzód Aliantów oraz wojska Związku Radzieckiego i byli świadomi, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest obalenie Hitlera, który za nic w świecie nie chciał zakończyć wojny z Zachodem. Następnie planowali rozpoczęcie pertraktacji pokojowych, by finalnie resztę swojego wojska, które uda się wycofać z frontu zachodniego, przerzucić na wschód i próbować ratować część ziem zajętych na początku wojny. Trzeba było więc zacząć działać szybko, ponieważ czas grał zdecydowanie na niekorzyść opozycjonistów.
Składowe puczu
Cała organizacja puczu zawierała w sobie dwa kluczowe punkty. Pierwszy dotyczył Armii Rezerwowej, gdyż rozkazy musiały być wydane przez jej dowódcę, gen Friedricha Fromma, który nie zajął jednoznacznego stanowiska odnośnie udziału w puczu. Drugi wiązał się ze znalezieniem osoby mającej bezpośredni dostęp do Führera i chcącej przeprowadzić zamach. Okazja do realizacji drugiego punktu nadarzyła się sama – w czerwcu 1944 roku Stauffenberg został awansowany i objął stanowisko szefa sztabu Armii Rezerwowej, dowodzonej przez gen. Fromma w Berlinie. Dzięki temu miał on bezpośredni dostęp do Hitlera i to właśnie Stauffenberg podjął się próby zamachu.
Sam zamach i wprowadzenie operacji w życie
20 lipca 1944 roku w „Wilczym Szańcu” miała miejsce narada sytuacyjna Hitlera z najważniejszymi dowódcami wojskowymi. Wśród nich był także Stauffenberg wraz ze swoim adiutantem por. Wernerem von Haeftenem. Mieli oni przy sobie aktówkę z dwoma ładunkami wybuchowymi, które tuż przed naradą mieli uzbroić. Finalnie udało im się przygotować tylko jeden ładunek i najprawdopodobniej to zaważyło o fiasku zamachu. Jak się później okazało, mimo tego, że Stauffenberg zajął miejsce niedaleko Führera, to koniec końców Hitler doznał tylko niewielkich obrażeń i nie zasilił grona 4 innych osób, które w efekcie odniesionych ran zmarły. Najprawdopodobniej wódz III Rzeszy nie zginął dzięki temu, że obrady odbywały się w innym baraku, niż zakładano na początku (miał stabilniejszą konstrukcję) oraz przez to, że aktówka zawierała tylko jeden z dwóch ładunków wybuchowych. Co ciekawe, gdy zamachowcy zaczęli się oddalać w kierunku wyjścia z całego kompleksu budynków i ładunek został zdetonowany, w pierwszej chwili nikt z obecnego tam personelu nie zwrócił na to większej uwagi. Stało się tak dlatego, że cały „Wilczy Szaniec” otoczony był pasem min i było rzeczą zupełnie normalną, że czasem jedna z nich zostanie przypadkiem zdetonowana. Opisuje to Alfons Schultz, ówczesny telefonista:
Gdy przygotowywaliśmy się do obiadu, nastąpił nagle jakiś wybuch. To zresztą nie było nic szczególnego, gdyż w obrębie Kwatery Głównej był zaminowany pas ziemi i zdarzało się, że weszła tam jakaś sarna i wszystko wylatywało w powietrze. Poza tym pracowali tu ludzie […], którzy prowadzili wtedy jeszcze jakąś przebudowę bunkra Führera i oni też używali ładunków wybuchowych, tak że słabsze eksplozje były na porządku dnia i nie stanowiły niczego szczególnego.
Porażka spiskowców
Po kilku minutach od eksplozji podniesiono alarm, jednakże Stauffenberg i jego adiutant byli już w drodze na lotnisko, przekonani, że zabili Hitlera, by następnie udać się do Berlina i tam nadzorować dalszy przebieg wydarzeń. Mieli oni przekonać gen. Fromma, by wydał rozkaz wojskom stacjonującym w okolicy, aby obsadzili kluczowe stanowiska i zajęli strategiczne miejsca. Jak się jednak okazało, gen. Fromm postanowił zweryfikować doniesienia otrzymane od spiskowców na własną rękę i po otrzymaniu z „Wilczego Szańca” informacji, że Hitler jednak przeżył, wstrzymał się z wydaniem rozkazu dla Armii Rezerwowej. Mimo to, w tym samym czasie szef sztabu Olbrichta, płk Albrecht Mertz von Quirnheim, rozesłał już telegram do regionalnych dowódców z następującą treścią: „Führer, Adolf Hitler, nie żyje”. Nastąpił totalny chaos w szeregach spiskowców. Zebrali się oni na Bendlerstrasse, gdzie znajdowała się ich siedziba. W związku z brakiem mobilizacji wojska przez gen. Fromma i szybkim opanowaniem chaosu informacyjnego przez nazistów wiernych Hitlerowi, konspiratorzy stanęli w obliczu klęski. Pojawiły się spory w ich szeregach, a finalnie zostali oni zatrzymani przez gen. Fromma i jego ludzi. Wszystkich liderów spisku skazano na karę śmierci, jedynie gen. Beck otrzymał możliwość popełnienia samobójstwa, z którego nie skorzystał, gdyż zamiast się zabić, ciężko się ranił. 21 lipca 1944 roku wszyscy skazani zostali rozstrzelani na dziedzińcu budynku przy Bendlerstrasse. Tak zakończył się nieudany pucz, który znany jest pod nazwą operacja „Walkiria”.
Co gdyby…
Podsumowując temat, można pokusić się o odpowiedzenie sobie na pytanie: a co, gdyby pucz jednak się udał? Ciężko wyrokować, czy Niemcom udałoby się podjąć jakiekolwiek satysfakcjonujące ich kroki pokojowe z Aliantami, gdyż już na konferencji w Casablance w styczniu 1943 roku Franklin Delano Roosevelt i Winston Churchill wspólnie ustalili, że walczyć będą aż do bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Można domniemywać, że działalność obozów koncentracyjnych pod wodzą puczystów mogłaby zostać znacząco ograniczona, o ile nie całkowicie rozwiązana. Co więcej, jakkolwiek nie zachowaliby się spiskowcy po przejęciu władzy, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że wojna (przynajmniej na froncie zachodnim) mogłaby skończyć się dużo wcześniej, a co za tym idzie, znacznie więcej istnień ludzkich zostałoby przy życiu, a to wielka różnica, gdyż każde życie ludzkie jest na wagę złota.
Źródła:
Peter Hoffmann, 1996, The history of the German resistance, 1933-1945, s. 302, 305, McGill-Queen’s University Press
Peter Hoffmann, 2008, Stauffenberg: A Family History, 1905-1944, s. 199, McGill-Queen’s University Press
Guido Knopp, Zabić Hitlera, Warszawa 2009, s. 186
Fot. nagłówka: Deutsche Welle
O autorze
Student Bezpieczeństwa Wewnętrznego na Uniwersytecie Warszawskim. Zainteresowany historią, współczesnymi konfliktami zbrojnymi, wojskowością - w szczególności lotnictwem wojskowym, geopolityką i aspektami wojny psychologicznej. Fan włoskiej Serie A.