Nominacje do Złotych Globów to już klasycznie, fuzja zaskakujących i przewidywalnych decyzji. Ta długa lista z jednej strony pomieściła wielu znanych twórców, a z drugiej – zepchnęła na margines kilku innych, o których po cichu mówiło się, że mają szansę w tym wyścigu.
Krytycy są zgodni – największym wygranym tegorocznych nominacji jest film „Duchy Inisherin” w reżyserii Martina McDonagha, który zgarnął ich aż osiem (czyli najwięcej z całej stawki). McDonagh na swoim koncie jednego Złotego Globa już ma: zdobył go pięć lat temu, za najlepszy scenariusz do „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri”, natomiast wówczas jury uwzględniło go w zaledwie dwóch kategoriach. W tym roku jego CV może wypełnić się kolejnymi wyróżnieniami, zwłaszcza że „Duchy…” doceniono już na Festiwalu w Wenecji, a niektórzy spekulują nawet, iż będą liczyć się w zmaganiach o Oscara.
Mistrz w formie i persona non grata
Uznanie komisji zdobyło także „Wszystko wszędzie naraz” Daniela Kwana – przez wielu nazywane drugim „Matrixem” – otrzymując aż sześć nominacji. O jedną mniej zanotowały zaś filmy: „Babilon” Damiana Chazella i „Fabelmanowie” w reżyserii ikony kina, Stevena Spielberga. Doświadczony i zasłużony twórca opowiada w „Fabelmanach” o swoim dzieciństwie, kiedy to poznał i raz na zawsze zakochał się w magii ruchomego obrazu. Zgodnie z licznymi opiniami, tym filmem Spielberg ma szansę – po kilku nieudanych projektach – wrócić na hollywoodzki olimp.
Fot. EnergaCAMERIMAGE
Dość niespodziewane wśród nominowanych zabrakło „Wyzwolenia” z Willem Smithem w roli głównej, który wcielił się w uciekającego niewolnika. Smithowi – wykluczonemu z aktorskiej elity z powodu haniebnego incydentu na ostatniej gali Oscarów – obecność wśród nominowanych mogłaby pomóc w odbudowaniu swojej pozycji. Na taką okazję będzie musiał jednak jeszcze chwilę poczekać, bo w rywalizacji o miano najlepszego aktora w filmie dramatycznym wyprzedzili go m.in. Austin Butler („Elvis”), Brendan Fraser („Wieloryb”), czy Hugh Jackman („Syn”).
Z kamerą w podstawówce i Buckingham Palace
Na filmach jednak Złote Globy się nie kończą. W tym roku podobną ilość emocji wzbudził wybór nominowanych seriali, wśród których największe szanse na sukces eksperci przypisują komedii „Misja: Podstawówka” (5 nominacji), regularnie zaliczanej do grona najlepszych tytułów roku. Tuż za jej plecami – biorąc pod uwagę liczbę nominacji – uplasowały się „The Crown”; kontrowersyjny i bijący rekordy oglądalności „Dahmer”; „Zbrodnie po sąsiedzku”; „Pam i Tommy”, a także zbierający szereg pochwał i entuzjastycznych reakcji „Biały lotos” (po cztery).
Fot. NBC
O dziwo w tym towarzystwie brakuje „Euforii”, która w konkursie o statuetkę z globusem weźmie udział jedynie za sprawą nominacji dla Zendayi jako najlepszej aktorki w serialu dramatycznym. Z rozczarowaniem mierzy się też zapewne Rhea Seehorn (na zdjęciu), znana z „Zadzwoń do Saula”, zupełnie pominięta w kategoriach indywidualnych (mimo nominacji do Emmy kilka miesięcy wcześniej).
Kłopoty wizerunkowe
W tym miejscu warto wspomnieć o kryzysie wizerunkowym, z jakim Złote Globy mierzyły się przez ostatnie miesiące.
Najpoważniejszy zarzut wobec organizacji dotyczył braku osób czarnoskórych w jej strukturach. Stanowiło to dowód dla tezy, iż cierpi ona na brak różnorodności i tolerancji. Kolejne jeszcze bardziej podkopywały autorytet plebiscytu, ponieważ w wyniku dziennikarskiego śledztwa okazało się, że niektórzy członkowie Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (HFPA) – przyznającego nagrody – mają na swoim koncie podejrzane decyzje i operacje finansowe.
Fot. goldenglobes.com
Wskutek tych doniesień, wielu przedstawicieli branży filmowej w Los Angeles domagało się rozwiązania Stowarzyszenia i zbudowania go na nowo – na świeżych, bardziej przejrzystych i etycznych zasadach. Sprawa osiągnęła apogeum w momencie, w którym stacja NBC w styczniu bieżącego roku odmówiła transmitowania gali, przez co ta odbyła się w charakterze zamkniętego przyjęcia.
Prawie rok od tego wydarzenia HFPA większość medialnych pożarów na szczęście już ugasiła.
Nowy rozdział
Przede wszystkim zasiliła organizację liczbą 21 nowych członków. W dodatku do głosowania zaprosiła również krytyków i dziennikarzy formalnie niepowiązanych z HFPA, czym ucięła zarzuty dotyczące braku otwartości.
Wśród nowych głosujących jest 22,3 proc. Latynosów, 13,6 proc. czarnoskórych, 11,7 proc. Azjatów, 10,7 proc. osób z Bliskiego Wschodu oraz 41,7 proc. białych, spośród których 58,3 proc. utożsamia się jako osoby różnorodne etnicznie – podano w oficjalnym komunikacie. Powyższe reformy spotkały się z przychylnym odbiorem środowiska, a NBC warunkowo wydało nawet zgodę na powrót transmisji na żywo z gali.
Wydarzenie odbędzie się 10 stycznia.
O autorze
Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.