Po zaskakującym debiucie Twardocha w roli dramaturga przyszła pora na kolejną powieść. Tym razem autor przenosi nas na Arktykę i do skutej lodem północnej Rosji, gdzie lokalna ludność każdego dnia walczy z naturą o przetrwanie. Nie ma przy tym pojęcia o politycznych zawirowaniach, które mają miejsce w Europie.
Najnowsza książka śląskiego pisarza ukazała się 26.10.2022, ponownie nakładem Wydawnictwa Literackiego. Prozy Twardocha nie sposób pomylić z niczyją inną. Kreuje on przedstawiany świat z nadzwyczajną dbałością o detale, czyniąc go autentycznym i niemal namacalnym. „Chołod” jest poniekąd wypadkową dotychczasowej twórczości Twardocha i konsekwentnie trzyma się realiów pierwszej połowy dwudziestego wieku – nie mamy jednak do czynienia z tak bogatymi obrazami psychologicznymi społeczeństwa jak w „Królu” czy „Morfinie”. Zostajemy raczej rzuceni na pastwę historii i razem z bohaterami książki płyniemy z prądem (tudzież pod prąd) wydarzeń. Tym razem otrzymaliśmy podróżniczą powieść przygodową o wartkiej akcji i nieustannie budowanym napięciu.
Rozczarowany idealista
Konrad Widuch, czy też Konrad Wilgelmowicz, będący głównym bohaterem powieści, pochodzi z Górnego Śląska. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, gdyż sprawa śląskości w życiu i książkach Twardocha zawsze grała istotną rolę. Swój pamiętnik bohater spisuje jednak polszczyzną, choć jest ona łamana i nie brak w niej naleciałości z innych języków. Targany przez życie Widuch nauczył się ich wielu, ale nie opanował żadnego do perfekcji. Trwał w zawieszeniu między nadszarpniętą tożsamością narodową oraz ideami, za które niegdyś walczył, a rosnącym z każdym dniem cynizmem. Utrwalił ołówkiem swoje życie, a jako weteran Wielkiej Wojny, były żołnierz Konarmii czy też później uciekinier z łagru – miał o czym pisać.
„Gdy się od życia nie oczekuje niczego, to nie sposób się rozczarować, a gdy oczekuje się najgorszego, wtedy każdy dzień, w którem najgorsze nie nadeszło, okazuje się świętem”.
Kiedy nadszedł moment, w którym Widuch-najduch, jak sam często o sobie pisał, oczekiwał właśnie najgorszego, natrafił na nieznane plemię. Ubrani w wilcze skóry ludzie czcili swojego boga i mówili własnym językiem, a o Stalinie nawet nie słyszeli. Wtedy autor pamiętnika znalazł się w tytułowym Chołodzie, gdzie rytm życia wyznaczała surowa natura oraz wola lokalnego bóstwa. Arktyka nie da człowiekowi umrzeć, jeśli nauczy się korzystać z jej zasobów. Co się jednak stanie, gdy swój porządek postanowi zaprowadzić tam Rosja, która nawet na najżyźniejszej ziemi potrafi spowodować głód i wszechobecną śmierć?
„Był ja kiedykolwiek czełowiekiem?”
Konrad Wilgelmowicz znieczulił się na przemoc i opowiadał o niej tak, jakby była czymś równie normalnym i oczywistym jak to, że po nocy nadchodzi dzień. Zarówno w „miejscu, którego nazwy nie chce wymieniać”, jak i na wcześniejszych wojnach, naoglądał się jej wystarczająco. Wie też, że po przekroczeniu pewnej granicy „gołodu”, człowiek jest zdolny do wszystkiego: zjedzenia swojego konia, psa… albo innego człowieka. Trudno jest oceniać kogoś, kto stracił wszystko, poza instynktem przetrwania i coraz bardziej zagłuszanym sumieniem. To właśnie sumienie, a raczej fakt, że Konrad próbował oceniać swoje czyny pod kątem moralności, pozwalał mu czasem uważać, że jednak wciąż jest jeszcze „czełowiekiem”. Powtarzał, że zdolność do takiego samosądu odróżnia nas od zwierząt.
Niestety w ojczyźnie światowego proletariatu, w świecie, który w dużej mierze sam sobie zgotował, współtworząc tę niepowstrzymaną machinę zagłady, posiadanie sumienia nie pomagało w przeżyciu. Lepiej radzili sobie ci, którym udało się na wszystko znieczulić. Widuch sam też stał się brutalny i bezwzględny. Być może tylko dlatego wiele razy uchodził z życiem. W pamiętniku rozlicza się ze swoich czynów, a czytelnik, mimo niejasnego stosunku do postępowania Konrada, odczuwa do niego pewną sympatię.
Twardoch-narrator
Warty uwagi jest detal, że historii Konrada Wilgelmowicza nie opowiada on sam, lecz płynący statkiem ze Spitzbergenu na wschód pisarz. Postać ta jest jawnie autobiograficzna – nazywa się zresztą Szczepan Twardoch.
Będąc u kresu swojej polarnej podróży, w którą pisarz udał się, by na trochę uciec od przytłaczającej codzienności, natrafił przypadkiem na tajemniczą kobietę o imieniu Borghild. Podróżniczka z norweskim paszportem zaproponowała mu wspólną podróż, a on zgodził się, mimo że wcześniej planował wkrótce wracać do domu. To właśnie od Borghild dostał pamiętnik Widucha. Wkrótce przeczytał w nim, że Konrad pochodził z jego rodzinnych Pilchowic. Nie było to jednak wszystko, co łączyło go z autorem starych zapisków. Zaczął mieć wątpliwości, czy spotkanie z tą kobietą to rzeczywiście dzieło przypadku.
Zanim zaczął czytać pamiętnik, podał w wątpliwość to, czy obecne w nim zapiski są w ogóle prawdziwe. Autor rozpoczął w ten sposób z czytelnikiem pewną grę, w której zmusza go do krytycznego podchodzenia do każdego słowa Widucha. Nie sposób jednak podchodzić do zapisków inaczej, gdyż opisane przez niego wydarzenia wydają się często nie tyle nieprawdopodobne, co wręcz niemożliwe. Czy nie wierzymy w zbyt drastyczne fakty, bo nie chcemy dopuścić do siebie tego, jak zły potrafi być świat? Może nawet nie zdajemy sobie sprawy, że są na świecie miejsca, w których dzieją się rzeczy nazywane przez nas „nadprzyrodzonymi”? I czy można w ogóle czerpać przyjemność z czytania czegoś o wątpliwej autentyczności?
Wkrótce na małym ekranie?
Czytając „Chołod” trudno nie odnieść wrażenia, że był pisany z myślą o jego potencjalnej serialowej adaptacji. Wartka akcja, precyzyjnie wykreowany świat i narracja zarówno z punktu widzenia żyjących współcześnie bohaterów, jak i tych obecnych już tylko na kartkach pamiętnika, dowodzą tylko temu, że to materiał na dobry scenariusz. Czy po przeniesieniu na ekrany „Króla” przez Canal Plus, przyszła pora na „Chołod”?
Nowa książka śląskiego pisarza to opowieść o przemocy, tęsknocie, walce i nadziei; o tym, co trzyma człowieka przy życiu, kiedy wydaje mu się, że pozostało mu tylko czekać na najgorsze. Twardoch zmusza nas do zastanowienia się nad tym, w którym momencie kończy się człowieczeństwo, a zaczyna dziki instynkt. Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, kiedy obdarci ze wszystkiego oprócz życia, znajdujemy się w sytuacji, w której możemy je stracić? Czytelnik po raz kolejny pozostawiony zostaje z moralnymi dylematami. Takiego Twardocha czyta się z zapartym tchem i nieustannym skupieniem. „Chołod” to kolejna mocna pozycja w dorobku pisarza.
Fot. nagłówka: okładka książki Szczepana Twardocha pt. „Chołod”, wyd. 1., 2022, Kraków, Wydawnictwo Literackie, ISBN 978-83-08-07682-8/projekt: Rafał Kucharczuk
O autorze
Student Dziennikarstwa międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Pasjonat szeroko pojętej kultury, a także fotografii i wszystkiego, co jest vintage.