Ukraińska kontrofensywa w obwodzie charkowskim upokorzyła Rosję. Skali jej sukcesu nie spodziewał się nikt, co zostało dodatkowo spotęgowane przez aurę tajemniczości, roztaczaną przez samych Ukraińców. Kreml poniósł straty na każdym możliwym polu. Utracił strategicznie ważne węzły transportowe i więcej terenu niż przejął od kwietnia. Rosyjscy żołnierze porzucili tak wiele sprawnych czołgów, że Ukraińcy dzięki ich przejęciu wyszli na tej ofensywie sprzętowo na plus. Przede wszystkim akcja Ukraińskich Sił Zbrojnych zniszczyła wizję wojny kreowaną i rozprzestrzenianą przez rosyjską propagandę. Znamienne jest to, że nawet wewnątrz rosyjskich władz i prokremlowskich mediów pojawiło się wiele głosów krytyki.
W wyniku tego w środę 21 września Władimir Putin podjął drastyczne kroki. Zapowiedziane zostały referenda o przyłączeniu do Rosji okupowanych przez nią ukraińskich terenów. Kluczowe tutaj jest dodanie, że według Kremla po nielegalnym zaanektowaniu tych ziem, atak na nie będzie atakiem na rosyjską integralność terytorialną. To natomiast, o czym Putin mówił głośno i dosadnie, pozwala mu użyć każdego rodzaju narzędzi do obrony, w tym również broni jądrowej.
Co równie ważne, ogłoszona została częściowa mobilizacja wojskowa. Jak zapowiedział Siergiej Szojgu, oznacza to zaciągnięcie do armii dodatkowych 300 tysięcy żołnierzy. Oba te ruchy to ogromna zmiana w narracji. Jeśli potrzebna jest mobilizacja, to oznacza to, że trwające działania wojenne to nie żadna „specjalna operacja”, tylko regularna wojna. W dodatku taka, którą Rosja zdaje się przegrywać.
Te wizerunkowe straty wywołały zdecydowane reakcje, głównie wśród rosyjskiego społeczeństwa. W dniu wygłoszenia przemówienia Putina dziesiątki tysięcy Rosjan albo uciekły z kraju, albo postanowili protestować. Ci drudzy często źle na tym wyszli, ponieważ już pierwszego dnia zatrzymanych zostało 1300 osób. Wszyscy oni na następny dzień dostali powołanie do wojska.
Nie jest to jednak jedyne pole, na którym rosyjskie upokorzenie stało się motywem do zdecydowanych działań. Drugim, na które moim zdaniem warto zwrócić uwagę są dwa konflikty, które wybuchły zaledwie na kilka dni po ujawnieniu spektakularnych sukcesów Ukrainy.
Armenia-Azerbejdżan
W nocy z poniedziałku na wtorek (filmiki z ukraińskimi flagami w Kupiańsku zaczęły pojawiać się w sobotę), w Górskim Karabachu znów słychać było strzały. Przez niecałe dwa dni walk zginęło ponad 200 osób. Zawieszenie broni strony podpisały w środę wieczorem.
Te walki są niejako echem konfliktu z 2020 roku, w którym zginęło 6,5 tysiąca żołnierzy. Wybuchł on z inicjatywy Azerbejdżanu, ostatecznie, z powodu znacznie lepszego wyposażenia armii, wygrał on konflikt. Rozmowy pokojowe jednak toczą się do dziś.
Według podpisanego wtedy zawieszenia broni, rosyjskie siły pokojowe miały pilnować, żeby żadne walki już się nie powtórzyły. Oznacza to, że każda eskalacja i powrót do przemocy jest winą nieskuteczności rosyjskiego wojska. Armenia jest również członkiem OUBZ, odpowiednika NATO dla sojuszników Rosji. Wedle głównej zasady tej organizacji „atak na jednego członka, jest atakiem na wszystkich”. Jednak ani podczas wojny w 2020, ani podczas walk z ostatniego tygodnia, rosyjskie wojsko nie zareagowało.
Ważne jest również to, że Azerbejdżan podczas wojny w 2020, był wspierany przez Turcję. O to, jak duże była to pomoc, dyskusja toczy się do dzisiaj. Bezsprzeczne jednak jest to, że jej zaangażowanie miało na celu podważenie pozycji Rosji w regionie i ugranie wpływów dla siebie. Pomimo tego, Azerbejdżan, będący byłą sowiecką republiką, również pozostaje z Rosją w bliskim sojuszu.
Kirgistan-Tadżykistan
W tę samą środę, w którą podpisano zawieszenie broni pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią, na granicy Kirgisko-Tadżyckiej ponownie wybuchł konflikt. Według oficjalnych danych zginęły 94 osoby. Ponad 137 tysięcy zostało ewakuowanych.
Oba kraje również są członkami OUBZ. Jak w sytuacji konfliktu pomiędzy dwoma państwami, które Rosja w przypadku wojny powinna wspierać własną armią, powinna się zachować?
Tutaj uzależnienie od Moskwy jest jeszcze większe. Oba kraje utrzymują z Rosją bardzo bliskie relacje gospodarcze. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale ponad 30% PKB Kirgistanu tworzą pieniądze, wysyłane rodzinom przez pracujących w Rosji Kirgizów.
Ostatnio coraz głośniej mówi się o tym, że Chiny próbują zwiększyć tutaj swoje wpływy. Osłabienie rosyjskiej dominacji i podważenie jej sprawności, znacznie by im w tym pomogło.
Podobieństwo
Oba konflikty mają ze sobą bardzo wiele wspólnego.
Wszystkie kraje w nie zaangażowane pozostają z Rosją w bardzo bliskich relacjach. W przypadku Armenii, Tadżykistanu i Kirgistanu zgodnie z traktatami, rosyjskie wojsko powinno je wręcz bronić. Dlatego powinna ona być w stanie utrzymać pokój, a każdy oddany strzał rujnuje jej wizerunek.
Co jednak najważniejsze, oba konflikty wybuchły w kilka dni po największej rosyjskiej klęsce od początku wojny. Co kluczowe, w obu nie jest do końca jasne, kto zaczął, ani co konkretnie stało się iskrą zapalną. W obu również, dwaj potężni międzynarodowi gracze mogą mieć swoje interesy.
Biorąc to pod uwagę ciężko nie dojść do wniosku, że wybuch obu konfliktów, spowodowany jest rosyjską kompromitacją. Ich inicjatorzy poczuli krew i rosyjską słabość i postanowili działać. Gdyby Rosja była tak silna, jak twierdzi jej propaganda, do obu by nie doszło.
Fot. nagłówka: Vladimir Smirnov/TASS
O autorze
Zafascynowany tym, jak właściwie działa świat, piszę (i mówię) o polityce międzynarodowej. Kierowany tym poczuciem zacząłem pisać artykuły do Kongresów już w lutym 2022 roku, a obecnie tworzę mój autorski podcast - Sprawy Uparcie Międzynarodowe.