W 1990 r. odebrał Pokojową Nagrodę Nobla, wcześniej zainicjował pieriejstrojkę – tym samym zwiastując zmierzch ZSRR i powołując do życia Federację Rosyjską. Uważa się, że położył kres zimnej wojnie, za co ceni się go na Zachodzie, a w Rosji traktuje raczej chłodno i z dystansem. Niektórzy twierdzą, że zmienił świat, ale nie potrafił zmienić własnego państwa. W wieku 91 lat zmarł pierwszy i ostatni prezydent Związku Sowieckiego – Michaił Gorbaczow.
Urodził się w czasach, kiedy świat wyglądał – również w dzisiejszej Rosji – zupełnie inaczej. 1931 r., wieś Priwolnje w Kraju Stawropolskim, a krajobraz dyktowany był stalinizmem. Tuż przed narodzinami Gorbaczowa jego rodzina została systemowo przywiązania do swojej ziemi w charakterze chłopów. Mieli być trybikami w rozbudowanych, spółdzielczych mechanizmach z zapałem tworzonych przez Stalina – kołchozach. W rodzinnej wsi Gorbaczowa mieszkańcy dalecy byli od poczucia komfortu i bezpieczeństwa – w 1933 r. z głodu zmarło niemal 40% z nich.
Co więcej, dom przyszłego przywódcy ZSRR też miał niewiele wspólnego z sielanką. Jego dziadek otwarcie gardził komunizmem, a dwa lata po narodzinach wnuka trafił do syberyjskiego łagru za niedotrzymanie planu wysiewów. Z kolei drugi dziadek Gorbaczowa został skazany na karę śmierci wskutek oskarżenia o trockizm. Na dodatek ojciec Michaiła walczył w Armii Czerwonej jako dowódca oddziału saperów, w trakcie tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej. Kiedy wraz z wojskiem przemierzał polskie ziemie, raniono go odłamkiem w nogę, po czym trafił do szpitala polowego w Krakowie. Za uszczerbki na zdrowiu został jednak w późniejszym czasie sowicie wynagrodzony – odznaczono go Medalem „Za odwagę” i dwoma Orderami Czerwonej Gwiazdy.
Nie tędy droga
Mimo zaszczytnych orderów ojciec Gorbaczowa doskonale zdawał sobie sprawę z niedoskonałości państwa, o które walczył. Wiedział, że żeby jego syn mógł liczyć na przyzwoitą przyszłość, musi zapewnić sobie wykształcenie.
Gorbaczow uzyskał wysokie wyniki na maturze i ukończył szkołę średnią ze srebrnym medalem. Następnie udał się na studia prawnicze, które zwieńczył dyplomem w 1955 r. To osiągnięcie uczyniło go finalnie pierwszym przywódcą ZSRR, mającym w CV regularne studia uniwersyteckie. Zanim przyszedł czas na laury akademickie, Gorbaczow musiał odrobić swoje w ośrodku mechanizacji, gdzie ojciec nauczył go obsługi kombajnu. Za rzetelną i staranną pracę obaj zostali uhonorowani Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy w 1949 r.
Z kombajnu do gabinetów
Trzy lata później Gorbaczow napisał pierwszy akapit w swojej stricte politycznej historii – zasilił szeregi Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Po śmierci Stalina zaczął głośno manifestować poparcie dla forsowanych przez Nikitę Chruszczowa reform destalinizacyjnych. Służyły one wymazaniu ze społeczno-politycznego krajobrazu ZSRR świętego dla Stalina, a toksycznego zdaniem Chruszczowa, kultu jednostki. Z powodu widocznego w partii zaangażowania, którym już wtedy cechował się Gorbaczow, w kolejnych latach z uporem pomagano mu w sukcesywnym wspinaniu się po szczeblach urzędniczej kariery.
Najpierw jako I sekretarz objął batutę nad komunistyczną organizacją młodzieży – Komsomoł, gdzie zebrał cenne doświadczenie i zapracował na jeszcze większy rozgłos wśród żółtodziobów na politycznej arenie. Determinacja i oddanie obowiązkom poskutkowały kolejnym awansem: tym razem stanął na czele Komitetu Miejskiego KPZR w Stawropolu, a potem tę samą funkcję objął w Komitecie Krajowym. Dzięki ukończonym w międzyczasie zaocznym studiom na Stawropolskim Instytucie Rolniczym, zyskał status eksperta w tej dziedzinie gospodarki. W zasadzie to stanowiło dla niego przepustkę do upragnionego Komitetu Centralnego, którego członkiem został w 1970 r. Osiem wiosen później pełnił już rolę sekretarza, czyhając na swoją szansę w wyścigu szczurów do Biura Politycznego KC. W końcu – w 1980 r. – został regularnym członkiem sowieckiego politbiura.
Gorbaczow jako I sekretarz Komitetu Miejskiego
Od tego momentu osoba Gorbaczowa coraz częściej przewijała się w kuluarach i po cichu spodziewano się, że nie dalej niż w przeciągu kilku lat ranga tego rozochoconego aparatczyka może wzrosnąć jeszcze bardziej. Tak też się stało.
Społeczeństwo domaga się zmian
W marcu 1985 r. zmarł Konstantin Czernienko, przedłużając ponury rozdział sowieckiej polityki – przez trzy lata do wieczności odeszło trzech przywódców ZSRR (wcześniej byli to Breżniew i Andropow). Tragizm tej sytuacji nie spowolnił jednak procesu podejmowania wewnątrz komitetowych decyzji, bo zaledwie cztery godziny później KC dokonał wyboru: przywódcą miał zostać wówczas 54-letni Gorbaczow. Wyróżniał się już na starcie – metryką, bo średnia wieku w Biurze Politycznym wynosiła aż 67 lat.
Na wybór Gorbaczowa na sekretarza generalnego wpłynęło kilka czynników, ale najważniejszy zdaje się fakt, że – w odróżnieniu od wielu kolegów po fachu – trudno było mu wtedy zarzucić jakąkolwiek zawodową nieuczciwość. Jawił się jako przejrzysty, krystaliczny kandydat i przeciwnie do swojego konkurenta z Leningradu – Grigorija Romanowa – trzymał się z dala od korupcji. Bardzo szybko zainteresował sobą cały kontynent, a była premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher stwierdziła nawet w wywiadzie dla brytyjskiego „Time’a”, że znacznie różnił się od „sowieckich, sztywnych aparatczyków” i „nieustannie się uśmiechał, a nawet śmiał”.
Spotkanie Gorbaczowa z Margaret Thatcher/Fot. Getty Images
Gorbaczow na swoją popularność pracował na początku głównie chwytliwymi wypowiedziami. „Nie możemy dłużej nie reagować na to, co zrodziło się w społeczeństwie – a społeczeństwo domaga się zmian. Ludzie się duszą. Mamy dobrze wyedukowanych ludzi, w swej naturze nasi ludzie są otwarci. Muszą mieć dostęp do tlenu! A nie mają. Same ograniczenia. To niebezpieczne” – stwierdził pewnego razu w rozmowie.
Aż w końcu odłożył mikrofon i przeszedł do konkretów: ogłosił pieriestrojkę (przebudowę), zapowiadając przeobrażenie Związku Sowieckiego. Traktował z zażartą nienawiścią korupcję, nie przepadał za polityką jednego ze swoich poprzedników – Breżniewa, chciał naprawić stosunki z Zachodem, a także odmrozić skostniałą gospodarkę i zwiększyć swobody obywatelskie. W tym celu ogłosił głasnost, czyli zniesienie partyjnej cenzury, co miało na celu ugruntowanie zaufania społeczeństwa do rządzących. Ponadto podjął walkę z alkoholizmem, podnosząc ceny wódki. Ta reforma nie miała jednak happy endu – obywatele i tak wpuszczali do żył procenty, tyle że w postaci wytwarzanego amatorsko samogonu, a spadek dystrybucji alkoholu przyczynił się do zmniejszenia dochodów państwa i wzmógł frustrację wśród mieszkańców Związku. Wizerunek Gorbaczowa nadwyrężyła również katastrofa w Czarnobylu, która zrównała z ziemią pięknie brzmiące deklaracje o poprawie sowieckiej gospodarki i administracji.
Co ważne, mimo poglądów i decyzji mocno liberalnych oraz obracających w proch reżimowe paradygmaty, Gorbaczow był zdania, że przy dobrym planie i rządach, marksistowskie fundamenty mogą mieć racje bytu. Ale jego działaniom przez cały czas daleko było do komunizmu.
Mówił: „Albo demokracja, albo społeczna inercja i konserwatyzm; nie ma innej drogi, towarzysze”, optując za potrzebą demokratyzacji i otwartości. Wzbudzał kontrowersje i niechęć u działaczy KPZR, a przy okazji irytował biurokratów. Gdy nadszedł rok 1990, wątpliwości adwersarzy Gorbaczowa przybrały na sile.
Nowa funkcja
Marzec 1990 r. pierwszym i – jak się później okaże – ostatnim prezydentem ZSRR zostaje Michaił Gorbaczow. Ta polityczna cezura w dziejach Rosji podzieliła wówczas komentatorów i obywateli, choć większość stanowili chyba ci, którym pomysł nie przypadł do gustu. Burzyły się przede wszystkim republiki związkowe, wobec czego Gorbaczow odstawił na chwilę na bok swoje pacyfistyczne ideały i wszystkie bunty rozkazał zdusić siłą. Tak było m.in. w Wilnie, po ogłoszeniu przez Litwę suwerenności. Wskutek zdecydowanej interwencji Armii Sowieckiej zginęło wtedy czternastu bezbronnych mieszkańców, a kilkuset zostało poważnie rannych.
Politolodzy uważają, że chaos, który nastąpił po wyborze Gorbaczowa na prezydenta, warunkowały w pierwszej kolejności niejasne kompetencje i brak starannie opracowanego programu. Po kilku miesiącach udało mu się uprzątnąć państwowy bałagan i właśnie wtedy zaczął wykładać karty na globalny stół. Powszechnie uznaje się go bowiem za człowieka, który opuścił żelazną kurtynę i otworzył Rosję na świat. Poza tym wycofał wojska z Afganistanu, demonstrując swoje pokojowe nastawienie, wydał zgodę na zjednoczenie Niemiec, przekazał Polsce dokumenty o zbrodni katyńskiej i zakończył wyścig zbrojeń. Kolosalne znaczenie miały też niektóre z jego decyzji podjętych we własnym kraju: zażądał powrotu z zesłania fizyka i obrońcy praw człowieka Andrieja Sacharowa, położył kres represjonowaniu dysydentów i przywrócił im obywatelstwa, a także postarał się o rehabilitacje dla ofiar sowieckiego reżimu. W 1990 za swoją działalność odebrał Pokojową Nagrodę Nobla.
Fascynował i zdumiewał Europę, ale wśród rodaków nie cieszył się dobrą sławą. Uważali oni, że Gorbaczowowi brakuje mocarstwowych ambicji i zamiast doprowadzać do wzrostu potęgi ZSRR, jedynie hamuje jego imperialne zapędy. A kiedy jego autorytet niemal zupełnie legł w gruzach, do gry wkroczyli partyjni spiskowcy i w sierpniu 1991 r. przeprowadzili pucz moskiewski. Gorbaczow został internowany w rezydencji na Krymie, a gdy wrócił do Moskwy, musiał usunąć się w cień, bo Rosjanie mieli już nowego bohatera – Borysa Jelcyna. Świeżo upieczony zwycięzca wyborów na prezydenta Rosyjskiej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki stawił pokojowy opór puczystom, czym zyskał u ludzi szacunek i dowiódł swojego poszanowania dla praworządności.
Podwójny zmierzch
4 miesiące później nastał podwójny zmierzch – i Gorbaczowa, i ZSRR. W grudniu Jelcyn zwołał spotkanie z przywódcami dwóch pozostałych republik związkowych – Białorusi i Ukrainy. Przywódcza triada podjęła ostateczną decyzję o zakończeniu istnienia Związku Sowieckiego jako podmiotu prawa międzynarodowego. Gorbaczow nie był zachwycony tym pomysłem i chcąc zapobiec jego realizacji, głosił, że to nielegalny precedens. Dobrze obrazuje to jego nastawienie – może i pragnął głębokich reform związku, ale nie zamierzał całkowicie go zlikwidować.
25 grudnia tego samego roku podał się do dymisji, a dzień później znad Kremla zniknęła sowiecka flaga.
Życie w innej formie
Po dymisji nie zniknął z rosyjskiej polityki. W 1996 r. wystartował w wyborach prezydenckich, ale swój udział zwieńczył nędznym wynikiem – niecałym procentem poparcia. Fiaskiem zakończyła się także próba utworzenia przez niego partii socjaldemokratycznej. Po dwóch niepowodzeniach z rzędu, wrzucił na niższy bieg i zajął się życiem rodzinnym. Dwa lata przed inauguracją XXI w. na białaczkę zmarła jego żona Raisa. Żegnał ją w pięknych słowach: „Żyliśmy życiem ludzi, którzy są sobie oddani, którzy się kochają i szanują się nawzajem. Byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nigdy nie mówiliśmy o miłości. Tak zapewne bywa z ludźmi, którzy schodzą się ze sobą na całe życie, nie muszą o tym mówić” .
Gorbaczow z żoną Raisą/Fot. SIPA Press
W kolejnych latach zdarzało mu się budzić pewne kontrowersje. Krytykował np. zachodnie sankcje wobec Rosji i poparł aneksję Krymu. Mimo że często narzekał na brak demokracji w swoim kraju, bywało, że jego stosunek do reżimu Putina zdawał się niejednoznaczny. Tak jak w rozmowie z RIA Nowosti, gdzie stwierdził, iż „Putin zasłużył sobie na poparcie ludzi”.
Na szczęście ostatnią inicjatywą polityczną pozostawił po sobie całkowicie dobre wrażenie. W listopadzie 2021 r. wraz z laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, naczelnym „Nowej Gazety” Dmitrijem Muratowem, wystosował apel do Prokuratury Generalnej o zatrzymanie prześladowań stowarzyszenia Memoriał broniącego praw człowieka. Nie odniósł on jednak oczekiwanego skutku, a stowarzyszenie zamknięto.
Po śmierci Gorbaczowa, Muratow napisał na stronie swojej gazety: „Ludzie mówili, że zdołał zmienić świat, ale nie potrafił zmienić swojego kraju. Może i tak. Ale podarował i krajowi, i światu wielką rzecz: trzydzieści lat pokoju. Bez zagrożenia globalną wojną jądrową. Kto jeszcze jest do tego zdolny? Nie mamy już tego wielkiego prezentu Gorbaczowa. Nie będzie już więcej prezentów”.
Został pochowany na Moskiewskim Cmentarzu Nowodziewiczym. Tuż obok żony.
O autorze
Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.