Przejdź do treści

Rodzina jako czynnik niszczący – „Buddenbrookowie”

Pierwotnie miało to być kolejne, krótkie opowiadanie. Rękopis rozrósł się jednak do blisko dwustu pięćdziesięciu stron, a potem powiększał się jeszcze bardziej, aż w końcu powstały dwa spore tomy. Początkowo autor wcale nie myślał o opublikowaniu swego utworu: przeznaczył go dla rodziny, która mieszkała w Monachium w warunkach dużo skromniejszych niż poprzednio – czasy lubeckie należały już do przeszłości, do historii rodzinnej. Historię, którą Tomasz znał z opowiadań krewnych, z bogatego archiwum rodzinnego i wreszcie z własnych wspomnień, chciał wskrzesić i przypomnieć najbliższym. Gdy zdecydował się na oddanie rękopisu do publikacji, bardzo obawiał się o losy swego utworu, co opisał później w jednej z gazet. Młody człowiek, jakim był wtedy Mann, podjął się wielkiego ryzyka i wszedł dzięki swojej powieści do elity niemieckich prozaików. Zarówno „Buddenbrookowie”, jak i „Czarodziejska góra” oraz „Doktor Faustus” zapewniły mu nieśmiertelną sławę i otrzymaną w 1929 roku Nagrodę Nobla. Gdy zamożny kupiec lubecki, senator Tomasz Henryk Mann, umierał w 1891 roku, nie mógł wiedzieć, że jego nazwisko zdobędzie międzynarodową sławę i że dziwnym zbiegiem okoliczności sprawią to jego dwaj synowie, którym nadał swoje imiona. Co więcej: nie mógł nawet przewidzieć, jaką popularność osiągną, gdyż za swego życia nie poznał w nich literackiego talentu. Młodszy z braci, Tomasz Mann, mając zaledwie 26 lat, zdążył już wydać kilka opowiadań i szkiców literackich, które przeszły bez echa. Wtedy jednak, w 1901 roku, po czterech latach mozolnej pracy, świat ujrzał jego debiutancką powieść z wątkami autobiograficznymi o enigmatycznym tytule „Buddenbrookowie – dzieje upadku rodziny”. Co ważne dla immersji czytelnika, dom przy Mengstraße 4 w Lubece, w którym rozgrywa się akcja powieści, był rodzinnym domem Henryka i Tomasza Mannów.

„Buddenbrookowie” to ciężka, pełna zawirowań historia czterech pokoleń kupieckiego rodu z Lubeki z czasów, w których o prawdziwej wartości mężczyzny świadczyły jego praca od rana do wieczora oraz nienaganna postawa moralna. Wiele obecnych zachowań społecznych, choćby zakres i sposób komunikacji z bliskimi, wtedy uważane byłyby za skandaliczną obrazę moralności, a może nawet nieprzyzwoitość i zwyczajny brak wychowania. Jednak krytyka tego stanu rzeczy świadczy zarówno o tamtych ludziach, jak i o nas. Tak po prostu było, a Mann opisuje ówczesne życie z olbrzymim realizmem, a nawet naturalizmem. Autor starał się podkreślić upływ czasu i znaczące zmiany międzypokoleniowe, niezauważalne dla nas z punktu współczesności. Tak ważnym jest dla bohaterów przyzwyczajenie się do przejścia między XIX-wiecznym stylem realizmu a symbolizmem zbliżającego się XX wieku. Powieść na swych łamach opisuje dzieje upadku rodziny, która, patrząc na nią z daleka, wydaje się rodziną idealną, o pełnej harmonii. Jest to prawda jedynie częściowa, bo choć wszystko mogło wyglądać na piękne, było jedynie pudrowaniem rozkładających się zwłok. Faktem jest, że upadek ten następował w czasie, gdy inne rody zdobywały uznanie i powszechny szacunek. Cóż więc się stało i dlaczego? Co tak naprawdę doprowadziło do zniszczenia rodu Buddenbrooków?

Pierwszą generację lubeckiego rodu reprezentuje stary Johann Buddenbrook, doświadczony kupiec, człowiek krzepki, czerstwy i prostolinijny, żyjący tradycjami i protestanckimi zasadami. Pod jego kierownictwem istniejąca już od wielu lat firma handlowa Buddenbrooków zaczyna przynosić znaczne zyski, trafiając na żyzny okres wczesnego rozwoju kapitalizmu. Zakup wytwornego domu mieszkalnego symbolizuje nie tylko dobrobyt i stabilizację mieszczańskiej rodziny kupieckiej, ale przede wszystkim jej wzorowanie się na trybie życia arystokracji, wynoszenie się ponad stan mieszczański. Stary Johann żyje już jak patrycjusz — choć w jego żyłach dalej płynie krew plebejska, często mówi miejscowym dialektem oraz nie wstydzi się swojej przeszłości, swych rozległych korzeni. Za czasów Johanna Buddenbrookowie uważani są za przykładnych sąsiadów i ludzi godnych zaufania.

Stopniowa degrengolada rodu rozpoczyna się w czasach syna Johanna, Tomasza Buddenbrooka. Zdobywa on właściwie wszystko, co jest możliwe do zdobycia – jest właścicielem, jeśli nie największej, to jednej z największych firm ówczesnego miasta portowego nad Morzem Bałtyckim. U szczytu rozwoju swego majątku zostaje nawet mianowany konsulem. Ma piękny nowy dom, kochającą żonę oraz z pozoru dobrze wychowane dzieci, a także kontakty i rozliczne majątki. Pokolenie reprezentowane przez konsula Buddenbrooka odznacza się bogatszym życiem wewnętrznym. Konsul jest człowiekiem subtelniejszym, romantycznym, ale jeszcze dostatecznie praktycznym i rzeczowym, by zachować stan posiadania firmy i kontynuować historię rodziny, niezmieniającej swych tradycyjnych zasad kupieckich. Łączy w sobie twardość ojca i delikatność nowej epoki, co nie należy do rzeczy oczywistych oraz łatwych. Jednak w życiu samotnego i w gruncie rzeczy niezbyt szczęśliwego konsula zjawiają się ludzie reprezentujący nowy typ burżuazji i nową „moralność”, całkowicie odmienną od patriarchalnych tradycji Buddenbrooków. Pierwszy mąż siostry Tomasza, Tony Buddenbrook, hamburski kupiec i oszust o nazwisku Grünlich, oraz jego bankier, okrutny lichwiarz Kesselmeyer, to ludzie zapowiadający stopniowe przechodzenie wolnego handlu wczesnego okresu kapitalizmu do drapieżnego i brutalnego w środkach handlu epoki imperializmu, a tym samym początek ciężkiego upadku ze szczytu, na który chwilę wcześniej wkroczył ród Buddenbrooków. Tomasz ma wszystko, czego pragnąłby ówczesny mieszkaniec Lubeki i jednocześnie nie ma już zupełnie niczego, o co mógłby walczyć. W jakim stopniu ta okoliczność miała wpływ na jego upadek?

Na przykładzie dziejów konsula Buddenbrooka można ujrzeć rozwijający się konflikt społeczny. W życiu jego syna także noszącego imię Tomasz, reprezentującego trzecią z kolei generację, konflikt ten zajmie miejsce niemal centralne. Początkowo wydaje się, że czas, w którym prowadzi on firmę, będzie okresem wspaniałego rozkwitu starego domu handlowego. Wkrótce jednak pogłębiający się kryzys i coraz ostrzejsze sprzeczności wewnętrzne ustroju kapitalistycznego znajdą odbicie w losach firmy i wywrą przez to decydujący wpływ na psychikę właściciela. Konflikt Tomasza z otaczającą go rzeczywistością powoduje w konsekwencji, cytując znamienny podtytuł powieści, „upadek rodziny”. Tomasz zaczyna żyć we wrogości ze swoimi najbliższymi, odwracać się od nich i ignorować ich potrzeby, skupiając się jedynie na sobie i firmie. I choć czytelnik może domyślać się, że rozwój działalności gwarantuje stabilne życie rodziny, oddalenie się mężczyzny od bliskich jest trudne do zrozumienia. Kluczem do właściwego zinterpretowania konfliktu wewnątrzrodzinnego, a tym samym ideologicznej koncepcji Buddenbrooków, jest jedna ze scen części ósmej, kiedy to pewien zadłużony właściciel ziemski proponuje Tomaszowi za pośrednictwem jego siostry Tony sprzedaż po okazyjnej cenie całorocznych zbiorów. Tomasz, wiedząc, że transakcja ta jest z góry nieuczciwa, popada w dosłowny, pełen nienawiści konflikt z wszystkimi swoimi pobratymcami. Unosi się on honorem i tradycją, powtarzając „takiego interesu nie przeprowadziliśmy ani razu w ciągu stu lat i nie mam zamiaru zapoczątkowywać podobnych manewrów”. Jednakże jego pierwotna, tak stanowcza reakcja ustępuje niebawem miejsca różnym rozmyślaniom. Pod wpływem pogarszających się wyników finansowych firmy, choroby kilku członków rodziny i podupadającej opinii zgadza się na coraz to mniej korzystne wymiany handlowe, a majątek zaczyna być przez niego sprzeniewierzany.

Przez kolejne rozdziały Mann opisuje problemy rodziny, na pierwszy plan wysuwając słowo „konflikt” w różnego tego wyrażenia znaczeniach. Konflikt Tomasza jest konfliktem człowieka, który pojmuje, że nieubłagany rozwój życia domaga się od niego rezygnacji bądź to z odziedziczonych zasad etycznych, bądź też z zajmowanej pozycji społecznej. Tego konfliktu Tomasz nie potrafi rozwiązać. Znajduje on jedynie pocieszenie w filozofii Schopenhauera, pełnej pesymizmu i godzenia się z góry narzuconą, niesprawiedliwą wolą, rozwija on w sobie własny kryzys psychiczny, jego coraz silniejszy rozstrój funkcji społecznych. Rozterka Tomasza jest więc odbiciem sprzeczności między teoria a praktyką, między kupiecką etyką oderwaną od rzeczywistych warunków społecznych a faktycznym rozwojem moralności burżuazji w epoce kapitalizmu. Konflikt jednostki z otoczeniem, konflikt mieszczanina, który nie umie przystosować się do nowych warunków i nowej moralności, zostaje w czwartej generacji rodziny Buddenbrooków doprowadzony do ostatecznych granic, choć na zupełnie innej płaszczyźnie. Tomasz pojmuje przed śmiercią, że jego istniejąca od wieków firma skazana jest na zagładę i zleca w testamencie jej likwidację. Pozostał jeszcze jego syn Hanno, przedstawiciel czwartej i ostatniej generacji Buddenbrooków.

Losy tego delikatnego i artystycznie uzdolnionego chłopca są w powieści nakreślone jako najbardziej radykalny przykład tragedii jednostki w ustroju kapitalistycznym. Tragedia czwartego pokolenia nie rozgrywa się już na płaszczyźnie życia handlowego, które jest zupełnie obojętne młodemu następcy rodu. Konflikt Hanna z rzeczywistością życiową w nowo utworzonej Rzeszy ukazany jest przez autora na tle jego przeżyć szkolnych i młodocianych. W Niemczech cesarskich szkoła była jednym z najistotniejszych ogniw duchowej władzy klasy panującej. Co więcej: życie szkolne stało się wręcz bezpośrednim odbiciem życia w ówczesnych Niemczech. „Szkoła stała się państwem w państwie, czytamy w ostatniej części Buddenbrooków, w którym pruska służbistość zapanowała tak mocno, że nie tylko nauczyciele, ale i uczniowie czuli się niby urzędnicy troszczący się jedynie o awans i dobrą opinię u władców”. Hanno, młody człowiek o usposobieniu artystycznym, kochający muzykę i sztukę, nie jest w stanie odnaleźć się w zmieniającym się ciągle świecie, w stylu rodziny, w jakiej się urodził, ograniczają go konwenanse, a obyczaje każą zostać mu kimś zupełnie innym, niż on chciałby być. Do walki z nieubłaganym życiem, którego symbolem jest znienawidzona przez niego reakcyjna szkoła, Hanno, ostatni z Buddenbrooków, jest całkowicie niezdolny. Musi skapitulować przed potęgą, wobec której jest bezsilny. Mimo młodego wieku czuje się mentalnym starcem, nie ma na nic siły i nie ma żadnych wyższych celów – gdyż znikąd nie ma wsparcia, a szkoła, która powinna go wychować, jest dla niego najgorszą karą i więzieniem.

Podstawowa problematyka Buddenbrooków opiera się na niszczących rodzinę ideach, do których nestor rodu zmusza swoich potomków, a także na krytyce burżuazji, mieszczaństwa i bezsensownego kapitalizmu. Czasem jest to krytyka ostra i zjadliwa, bezpośrednia dla czytelnika, czasem łagodna i dobroduszna, ubrana w warstwy alegorii i przenośni. Jednak realizm debiutanckiej powieści Tomasza Manna ma w swym zamyśle charakter demaskatorski. Mimo sympatii dla swoich bohaterów Mann z całą wyrazistością ukazuje typowe cechy mieszczaństwa: chciwość i zachłanność, snobizm i obłudę, zakłamanie i egoizm, zaprzaństwo i głupotę. Widzimy to na przykładach dużej liczby osób, z którymi się stopniowo zapoznajemy. Każdy z członków czterech generacji Buddenbrooków ma swoje pięć minut, poznajemy ich myśli, plany, pragnienia. O każdym z nich możemy się czegoś dowiedzieć i albo go docenić, albo zganić w myślach za czynione zło. Każda postać ma swoje odrębne, indywidualne oblicze, swój ostro zarysowany wizerunek psychologiczny. Jednakże nigdy analiza psychologiczna nie jest celem samym w sobie, zawsze służy zadaniom powieści, z jednym może wyjątkiem: niezwykle drobiazgowa analiza przeżyć młodego Hanna przerasta już nieco ramy powieści; w tym wypadku Mann w pewnej mierze uległ pokusie szerokiego i szczegółowego odtworzenia własnych przeżyć szkolnych. Nietrudno też nie utożsamiać się z uczuciami młodego chłopca, który, znając dorobek swej rodziny, nie chce mieć z nią nic wspólnego i pragnie ułożyć swe życie po swojemu.

Powieść Manna stanowi niesamowicie trafny i przejmujący obraz przejścia od niczego do bogactwa i z powrotem. Mann w każdej z postaci zawarł fragment siebie, przez co lektura powieści jeszcze bardziej przybliża nas do poznania motywacji i powodów stworzenia przez 22-letniego Manna tej powieści. Jak sam mówił, praca nad powieścią zmusiła go do długich lektur kronik miasta, rodziny, a także rozmów z mieszkańcami, by jak najuczciwiej oddać charakter swoich pięknych rodzinnych okolic. Czytelnik może poczuć się przerażony rozwlekłością powieści i początkowym zamętem narratorskim, jednak z biegiem fabuły każdy odnajdzie w niej coś o sobie – fragmenty, z którymi się zgodzi, a także takie, którym będzie się gruntownie sprzeciwiał, które przemilczy, klnąc pod nosem, a także takie, z którymi będzie chciał wejść w głęboką polemikę. Buddenbrookowie to powieść przełomowa, która, jak miał to w zamiarze autor, zmusza do pochylenia się nad słowem „rodzina” i jego wartością w trudnym do opanowania świecie.

BUDDENBROOKOWIE (TOM II) 1951 - TOMASZ MANN - 9 zł - Allegro.pl - Raty 0%, Darmowa dostawa ze Smart! - Augustów - Stan: używany - ID oferty: 11176883078

O autorze

Student administracji na UKSW, pisarz-amator, zapalony fan literatury, wiedzy ogólnej i ciężkiej muzyki. Z przekonań lesefer i domator.