Szczerze mówiąc, polityka zbrzydła mi ostatnio niesamowicie. Nie tylko dlatego, że często opiera się na niemających kompletnie żadnego znaczenia wydarzeniach – jak choćby rytualne połajanki na Twitterze uskuteczniane przez partyjnych wodzirejów z obu stron – ale również z powodu jej przewidywalności. Czy jest bowiem jeszcze sens otwierać rano codzienne gazety, jeśli dokładnie wie się, kto co napisze i dlaczego? Są oczywiście wyjątki od tej niechlubnej reguły, ale te można zliczyć na palcach jednej ręki.
Zdaję sobie sprawę, że są to wnioski bynajmniej nienowe, ale – tak sądzę – moje zainteresowanie sprawami publicznymi wzięło się ze słusznego w teorii przekonania, iż zdarzenia te są kluczowe dla, mówiąc górnolotnie, losów kraju. I w gruncie rzeczy tak właśnie – stąd szlachetne nawoływania do udziału w wyborach, gdyż w koniec końców gros ze spraw opiera się na politycznej decyzji. Tyle tylko, że – po pierwsze – w Polsce nie przyjęło się dyskutowanie o kwestiach naprawdę istotnych (poważna debata odbywa się dziś, z całym szacunkiem, w niszowych względem największych graczy mediach), po drugie zaś – mało która opcja polityczna na obecnej scenie w ogóle śledzi te dyskusje i wyciąga z nich wnioski, na podstawie których buduje przekaz i – przede wszystkim – program.
***
Trzeba jednak zauważyć, że w zalewie nieciekawego dziennikarstwa i partyjnego pałkarstwa są godne uwagi wyjątki. Jednym z nich jest najnowszy zbiór wywiadów Michała Kolanki pt. „Game Changer”. To pierwsza książka wydana przez wziętego dziennikarza „Rzeczpospolitej” i już chwilę po premierze zrobiła niemałą karierę w mediach społecznościowych, na czele rzecz jasna z Twitterem. Jak trafnie napisał Tomasz Sawczuk na łamach „Kultury Liberalnej”, szum jest nawet większy, niż wskazywałaby na to sama treść „Game Changera”. Są to bowiem długie, pogłębione rozmowy z ludźmi, którzy robią politykę od kulis – ze spin-doktorami, PR-owcami, a także szeregowymi posłami, którzy na pewnym etapie kariery byli odpowiedzialni za organizację kampanii wyborczych. Trzeba przyznać, że Kolanko daje głos wszystkim stronom – w książce zbiera zarówno wywiady z przedstawicielami obecnej władzy i jej otoczeniem (Adam Bielan, Krzysztof Łapiński, Marcin Mastalerek), jak i opozycji (Maciej Gdula, Sławomir Nowak, Jacek Protasiewicz). I wbrew nieprzychylnym opiniom – każdego traktuje równo. Immanentną wszak cechą dziennikarstwa Michała Kolanki jest nie tylko zdrowo rozumiana bezstronność i chęć szczegółowego, czasem niewygodnego drążenia danego tematu, ale także skupianie się nie na personaliach i innych niezbyt ciekawych imponderabiliach, a na tych kwestiach, które formują kształt polityki na całe miesiące i lata.
Tytuł książki jest przecież nieprzypadkowy. To właśnie do Michała Kolanki przylgnął „game changer”, gdyż często posługuje się on tym stwierdzeniem, selekcjonując dla czytelników sprawy istotne. To, co staje się game changerem, nie zawsze zależy od aktorów sceny. Pandemia COVID-19, wojna w Ukrainie – to wszystko zdarzenia, które wpływ miały (i mają) niebagatelny, a w najmniejszym stopniu nie są winą którejś z partii. Są jednak i takie, które – poprzez dobrze odczytane społeczne nastroje – miały miejsce w wyniku przemyślanej taktyki. Ktoś powie, że 500+ to przykład wyświechtany, ale czyż niecelny? Które z innych, poważnych przedsięwzięć Prawa i Sprawiedliwości przyniosło skutki na tak masową skalę? Mowa tu nie tylko o samych efektach materialnych, bo to temat na zupełnie inny wywód, ale o zmianę społeczno-ekonomicznego paradygmatu, który od nastania wolnej Polski dominował w świadomości obywateli.
***
Ten i wiele innych wątków omawia wraz z rozmówcami Michał Kolanko. Jego książka to pozycja obowiązkowa nie tylko dla polityków z obu stron barykady, ale także dla osób, które zmęczone są bezproduktywnymi awanturami w social mediach i chciałyby poczytać o tym, co jest rzeczywiście godne uwagi.
O autorze
Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.