Pozytywnie przeszedłeś proces rekrutacyjny do programu Erasmus+? Jeśli tak, to nic tylko pogratulować, bo właśnie zaczynasz swoją przygodę życia. Pobyt za granicą, darmowe studia na prestiżowej uczelni i ogrom ludzi, którzy czekają, by cię poznać – brzmi jak bajka.
Z własnego doświadczenia wiem, że rzeczywiście tak może wyglądać Twoje życie już za te kilka miesięcy. Istnieje jednak wiele elementów, o których aplikujący na wyjazd studenci zwyczajnie nie wiedzą. I niestety nie są to rzeczy, które znalazłyby się na liście zalet uczestnictwa w Erasmusie – uważam, że wręcz przeciwnie.
1. Zakwaterowanie to Twój własny problem
Zarówno uczelnia wysyłająca, jak i przyjmująca nie mają obowiązku zapewnić Ci miejsca zamieszkania na czas wyjazdu. Oznacza to, że ta kwestia zależy wyłącznie od tego, z jaką determinacją będziesz poszukiwać zagranicznego lokum. Możesz mieć szczęście i trafić do miasta z szeroką bazą mieszkań i akademików. Dzięki temu w dobrych warunkach oraz za optymalną cenę spędzisz swój wyjazd. Niemniej jednak, dużo częściej szukanie zakwaterowania (zwłaszcza w większych miastach) przypomina prawdziwą walkę. Niestety, ale student zdany w niej jest tylko na siebie. Stąd też im szybciej zajmiesz się znalezieniem miejsca zamieszkania, tym lepiej dla Ciebie i Twojego portfela.
2. Stypendium vs rzeczywisty budżet
Zostając w tematyce finansów – przygotuj się na duże koszty. Wymiana Erasmus+ wiąże się z faktem, że każdy ze studentów otrzymuje miesięczne stypendium. Problem jednak tkwi w tym, iż rzadko kiedy zdarza się, żeby pokrywało ono całkowicie podstawowe koszty życia za granicą, takie jak: czynsz, transport czy żywność. Nie wspominając już zupełnie o wydatkach z kategorii „przyjemności”, jak na przykład jedzenie na mieście czy podróże. W przypadku droższych państw jest to, moim zdaniem, wręcz niemożliwe. Jeśli jednak jesteś tym szczęśliwcem, któremu udało się idealnie spiąć budżet, pamiętaj o tym, iż zdarza się, że stypendium może być wypłacone ze sporym opóźnieniem, a jego część otrzymasz dopiero po rozliczeniu mobilności. Ponadto niejednokrotnie w przypadku wynajmu mieszkania będziesz musiał uiścić sporą kaucję na czas pobytu. Zatem posiadanie sporej poduszki finansowej to podstawa, żeby w pełni korzystać z wyjazdu.
3. Program zajęć – największy wróg
Myślisz, że po pomyślnym przejściu rekrutacji twój wyjazd na pewno dojdzie do skutku? Błąd. Na drodze do tego stoi jeszcze dostosowanie programu studiów. A dokładniej zgodność przedmiotów, które musisz zrealizować w Polsce, z zajęciami oferowanymi za granicą. Mimo faktu, iż uczelniane instytuty nawiązują umowy w taki sposób, by student miał możliwość znalezienia ekwiwalentów przedmiotów na uczelni zagranicznej, sytuacje, w których istnieje konieczność skorzystania z wpisów warunkowych, by zdać rok, zdarzają się nagminnie. W przypadku pojedynczych kursów nie stanowi to aż tak dużego problemu, ze względu na możliwość realizacji ich w indywidualny sposób, zaproponowany przez prowadzącego w trakcie trwania mobilności. Niemniej jednak, sytuacja, w której zdecydowana większość przedmiotów nie posiada swoich zamienników na uczelni zagranicznej, poddaje pod wątpliwość sens całej wymiany.
4. Język, czyli problemów ciąg dalszy
Wyjazd za granicę to idealna okazja, żeby podszkolić swoje umiejętności językowe. Kluczowe jest tutaj jednak słowo „podszkolić”, ponieważ uczestnicząc w zajęciach podczas wymiany trzeba liczyć się nie tyle z koniecznością zrozumienia każdego elementu wykładu, co z obowiązkiem zdania egzaminu. Stąd też wymiana Erasmus+ to nie moment na uczenie się języka od totalnych podstaw. Co jednak w sytuacji, gdy uczelnia przyjmująca gwarantowała zajęcia na przykład po angielsku i dopiero na miejscu okazuje się, że są one prowadzone w języku narodowym (tak, takie sytuacje również mają miejsce)? Wówczas jest to problem, z jakim student musi radzić sobie na własną rękę. Z tego względu w momencie rekrutacji warto decydować się na wyjazd do państw, których język narodowy jest Ci już znany. Inna opcja to bardzo dokładne sprawdzenie opinii o wybieranych uczelniach (np. na różnego rodzaju grupach), bo co jak co, ale tego typu niespodzianek lepiej unikać.
5. Papiery, papiery i jeszcze raz papiery
Logiczne, że przed wyjazdem musisz liczyć się wypełnieniem wielu formalności. Listy akceptacyjne, wcześniej wspomniany plan zajęć, seria ubezpieczeń, wykazy ocen, certyfikaty językowe – to tylko najbardziej podstawowe dokumenty, które czekają na uzupełnienie. W tym przypadku jednak im dalej w las, tym gorzej. Gdy wreszcie uporasz się z wnioskami niezbędnymi do twojego wyjazdu, czeka Cię bowiem wypełnianie formularzy rozliczających przebieg wymiany. O ilości indywidualnie wysyłanych maili już lepiej nie wspominać. Dodatkowo należy wziąć jeszcze poprawkę na poziom komunikacji z sekretariatami w Polsce oraz za granicą. Tego typu wymiana to zdecydowanie koszmar pod względem formalnym.
Wymiana Erasmus+ to rzeczywiście szansa na przygodę życia. Problem polega jednak na tym, że zanim się ona rozpocznie, każdy musi przejść przez szereg formalnych czynności. Wymaga to dużej determinacji, samodzielności oraz dyscypliny. Nie zmienia to jednak faktu, iż całe poświęcenie jest tego warte. Dlatego też, jeśli właśnie poinformowano Cię o zakwalifikowaniu się na wymianę, nie odwlekaj tych mniej przyjemnych, ale i niezbędnych, czynności. Później sobie za to podziękujesz.
Fot. nagłówka: Scott Webb/Unsplash
O autorze
Ekstrawertyczna studentka dziennikarstwa, której wszędzie pełno. Laureatka LI Olimpiady Literatury i Języka Polskiego, uwielbiająca kontakt z ludźmi oraz aktywne spędzanie czasu. Pasjonatka górskich wędrówek, wciągających książek, a także słodkich wypieków. W wolnych chwilach również animatorka i stylistka paznokci.